Jest afera, Małysz mówi wprost: Mam już dość tego

3 godzin temu
Zdjęcie: Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.pl


Adam Małysz, prezes Polskiego Związku Narciarskiego kilka dni temu wywołał burzę słowami nt. Alexandra Stoeckla. Teraz Małysz tłumaczy się ze swoich słów w rozmowie z "Interią". Przyznaje między innymi, iż został nieco podpuszczony przez dziennikarzy.
Polscy skoczkowie w tym sezonie spisują się przeciętnie. Najlepszy z nich Paweł Wąsek zajmuje 13. miejsce w klasyfikacji Pucharu Świata. Żaden z Polaków nie był na podium w konkursie PŚ. Wszyscy kibice zastanawiają się, w czym tkwi problem słabych skoków byłych liderów reprezentacji Polski: Dawida Kubackiego, Kamila Stocha czy Piotra Żyły.

REKLAMA







Zobacz wideo Fenomenalny Wąsek! Nowy rekord życiowy i najlepszy występ w karierze



Adam Małysz powiedział o dwa słowa za dużo. Teraz się tłumaczy
Ostatnio nie wytrzymał już Adam Małysz, prezes Polskiego Związku Narciarskiego. W programie "Trzecia seria" w TVP Sport były znakomity skoczek publicznie zaczął krytykować Alexa Stoeckla, dyrektora sportowego ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej w Polskim Związku Narciarskim. - Chcieliśmy, żeby Stoeckl był przywódcą całych skoków. Ale czujemy, iż trochę za bardzo stał się teamem. Brakuje trochę dystansu. (...) Liczyłem, iż więcej uzyskamy od Alexa Stoeckla, ale on tylko uspokaja, chce dawać czas, ale tego czasu nie ma - mówił niezadowolony.


- Będę musiał z nim o tym porozmawiać. Dla mnie to ważne, żeby mieć bardzo dobry dialog zarówno z samym Małyszem, jak i z całą federacją. Dlatego też nie chcę komentować tej sprawy w mediach, zanim nie porozmawiam z prezesem - odpowiedział Stoeckl.
Teraz ze swoich słów tłumaczy się Adam Małysz.
- Ostatnio puściły mi już trochę nerwy, bo cały czas jesteśmy - jako związek - uspokajani przez sztab trenerski, iż potrzebują czasu. Rozumiem, iż czas jest potrzebny, bo nie zdziała się cudów z dnia na dzień. Tyle iż ten czas - nie tylko w tym sezonie - się kończy. Zostało raptem kilka indywidualnych konkursów PŚ plus mistrzostwa świata - powiedział Małysz w rozmowie z "Interią".



Dziennikarz powiedział Małyszowi, iż po jego słowach rozpętała się burza, bo temat podchwyciły norweskie media i szeroko się o nim rozpisywały.
- Alex napisał mi maila, iż chciałby porozmawiać na ten temat. Miał chyba żal o to, iż o moim zdaniu dowiedział się z mediów. Przyznaję, iż zostałem jednak trochę podpuszczony przez dziennikarzy, ale z drugiej strony mam już dość tego, iż ciągle ktoś przychodzi i mówi mi, iż od Alexa wymagaliśmy trochę więcej jako związek. Musimy wymagać, bo solidnie mu płacimy. Tymczasem nie ma konkretów, a do tego od początku zarząd PZN ciągle słyszy, iż potrzeba czasu i cierpliwości, a wszystko pójdzie w dobrym kierunku. Tyle iż gdyby nie Wąsek, to nie byłoby tego widać. On jest potwierdzeniem tego, iż jeżeli zawodnik ufa trenerowi, to wtedy wszystko dobrze działa - dodał Małysz.
Zobacz: Klamka zapadła. Będzie nowa skocznia w Polsce. Żadna fanaberia
Zapowiedział również, iż będzie rozmawiał ze Stoecklem jeszcze przed mistrzostwami świata w Trondheim, które odbędą się w dniach 1-8 marca.



- Będę na mistrzostwach świata i pewnie przeprowadzę z nimi kilka rozmów w Trondheim. Mam nadzieję, iż uda się nam jeszcze porozmawiać przed mistrzostwami świata. Na pewno taka poważna rozmowa nas nie ominie. To są jednak trudne rozmowy - przyznał Małysz.


Teraz Polacy będą skakać w konkursach Pucharu Świata w Sapporo. Rozpoczną się one w piątek o godz. 8 czasu polskiego kwalifikacjami do sobotniego konkursu (godz. 7.10). Drugie zawody zaplanowane są w nocy z sobotę na niedzielę o godz. 3 w nocy (kwalifikacje o godz. 1.30).
Idź do oryginalnego materiału