Przed rozpoczęciem rywalizacji w Rijadzie nie można było być do końca pewnym formy Igi Świątek. Polka pojechała do Arabii Saudyjskiej po niezbyt udanych występach w Pekinie i Wuhan. Wiele nadziei wlał nam do serc mecz z Madison Keys na otwarcie, którą Świątek rozniosła w nieco ponad godzinę. Okazało się jednak, iż forma, która wystarczyła do zdemolowania mistrzyni Australian Open, to było za mało na dwie pozostałe zawodniczki w grupie.
REKLAMA
Zobacz wideo Szef Światowej Agencji Antydopingowej: Przypadek Igi Świątek był szczególny. Nauka dla sportowców: zbierajcie paragony
Anisimowa i Rybakina pokazały aktualne miejsce w szeregu
Jelena Rybakina oraz Amanda Anisimowa przegrywały z Polką pierwsze sety ich spotkań, ale niestety później wygrywały dwa kolejne. Wyrzuciły tym samym Igę z Finals, potwierdzając tym samym, iż końcówka sezonu po prostu nie była jej. Świątek nie kryła rozczarowania po przegranej z Anisimową. Polka już w rozmowie z Canal+ Sport mówiła, iż Amerykanka wygrała z nią, mimo iż wydawało jej się, iż gra na 100 procent. Podobnie oceniła to w wywiadzie dla egipskiej dziennikarki Reem Abulleil.
Świątek nie kryła rozgoryczenia. Pokusiła się choćby o ironię
- Zrobiłam wszystko, co mogłam. Byłam pozytywnie nastawiona, nie poddałam się. To nie wystarczyło, co mnie smuci. Nie wiem, będę potrzebowała zrozumieć obecną sytuację, bo gdy dajesz z siebie wszystko, a to nie wystarczy, znaczy to, iż musisz uczynić swój tenis lepszym - powiedziała Polka, która po chwili nieco ironicznie stwierdziła, iż być może dopadła ją karma.
- Czułam się dobrze fizycznie, mentalnie, taktycznie, warunki też były dobre. Nie wiem zatem, dlaczego nie byłam w stanie wyjść z grupy. Może w zeszłym roku za dużo się "nawygrywałam" i teraz dopadła mnie karma. To dziwne uczucie. Spodziewałam się naprawdę wiele, bo zwykle gdy wkładam tyle zaangażowania oraz intensywności, to to się opłacało - oceniła Polka.

3 godzin temu















