Iga Świątek dostała lekcje życia. "To był zimny prysznic"

3 dni temu
Zdjęcie: Fot. REUTERS/Isabel Infantes


W 2018 roku Iga Świątek wygrała juniorski Wimbledon, ale na podobne sukcesu na kortach trawiastych w zawodowym tenisie jeszcze czeka. Polka przyznaje, iż tamto zwycięstwo nie wpłynęło znacząco na jej życie. - Jak wróciłam do domu, byłam rozczarowana, iż po tak wielkim sukcesie w moim życiu totalnie nic się nie zmieniło - powiedziała.
Tegoroczny Wimbledon jest piątym w zawodowej karierze Igi Świątek. Dotychczas Polka maksymalnie docierała do ćwierćfinału - w 2023 r. - co jest jej najsłabszym wynikiem wielkoszlemowym. Dla wielu kibiców może to być zaskakujące, zważywszy na fakt, iż 23-latka jest juniorską mistrzynią tej imprezy z 2018 roku.
REKLAMA


Zobacz wideo Sensacyjni wicemistrzowie Niemiec już prezentują nowych piłkarzy


Iga Świątek wyznaje. "To był zimny prysznic"
- Staram się uświadamiać ludziom, iż to nie jest tak, iż skoro wygrałam juniorski Wimbledon, to super wygląda moja gra na trawie albo powinno mi się łatwo na niej grać. Juniorski tenis jest zupełnie inny - powiedziała Iga Świątek, która w piątek awansowała do trzeciej rundy tegorocznej edycji Wimbledonu.
- To był pierwszy sygnał, iż mogę coś osiągnąć w tenisie w przyszłości, choć oczywiście tenis juniorski i seniorski to zupełnie inne bajki - powiedziała Polka, która rok po wygraniu juniorskiej edycji zadebiutowała w dorosłym turnieju, ale przegrała w pierwszej rundzie z Viktoriją Golubić.


- Jak wróciłam do domu, byłam rozczarowana, iż po tak wielkim sukcesie w moim życiu totalnie nic się nie zmieniło. Na lotnisku było dużo dziennikarzy, wywiadów, kilka osób mnie poznało na mieście, gratulowało, ale adekwatnie po dwóch tygodniach wszystko wróciło do normy - przyznała Świątek. - W pewnym sensie to był zimny prysznic. Polegał na zrozumieniu, iż moment zwycięstwa jest super, trwa jakiś czas, ale przychodzą kolejne wyzwania i człowiek o tym zapomina - kontynuowała.
Zwycięstwo w prestiżowej juniorskiej imprezie nie poprawiło też znacząco jej sytuacji ekonomicznej. Nie tylko pod względem samej nagrody finansowej, ale też sponsorów. - W tamtych czasach nie było łatwo. Nie mieliśmy kupy pieniędzy na to, żebym się rozwijała. Raczej mój tata musiał często ubiegać się o pomoc innych. Myślałam, iż wygranie juniorskiego Wielkiego Szlema sprawi, iż będę się czuła bezpiecznie pod tym względem, a wcale tak nie było. To było troszeczkę rozczarowujące - wyznała.


Teraz jednak sytuacja Igi Świątek jest zupełnie inna. Polka w sobotę w trzeciej rundzie tegorocznego Wimbledonu zmierzy się z reprezentantką Kazachstanu Julią Putincewą.
Idź do oryginalnego materiału