Hurkacz umie być jak ninja, ale nie umie wyjść z cienia Świątek

1 dzień temu
Zdjęcie: TennisTV


- Kariera Huberta Hurkacza rozwija się w cieniu Igi Świątek - zauważał komentator Polsatu Tomasz Tomaszewski w trakcie meczu Polaka z Taylorem Fritzem w finale United Cup. To prawda. Ale czyja to wina? Nasz najlepszy tenisista właśnie zmarnował idealną okazję, żeby wyjść z cienia Igi i uratować sytuację w finale United Cup. Mimo kapitalnej walki Hurkacz uległ Amerykaninowi 4:6, 7:5, 6:7 i Polska już przegrała cały mecz.
Iga Świątek przegrała z Coco Gauff 4:6, 4:6 w pojedynku otwierającym wielki finał United Cup 2025. Z 18 drużyn walczących w nieoficjalnych mistrzostwach świata w Sydney do finału dotarły rozstawione z jedynką Stany i rozstawiona z numerem drugim Polska. Czyli nie było niespodzianki. Niestety, niespodzianki nie zrobił też Hurkacz. A gdyby ją sprawił, pamiętalibyśmy mu to być może na zawsze.


REKLAMA


Zobacz wideo Lewandowscy daleko poza podium w rankingu najbogatszych Polaków


Ostatnie dni w Sydney były popisem Igi Świątek. Najpierw gładko pokonała 404. w rankingu WTA Norweżkę Helgo (6:1, 6:0), a później w naprawdę dobrym stylu wygrała bardzo trudne mecze z Czeszką Muchovą (22 WTA) 6:3, 6:4, z Brytyjką Boulter (24 WTA) 6:7, 6:1, 6:4 i z reprezentującą Kazachstan Rybakiną (6 WTA) 7:6, 6:4. Do tych zwycięstw Iga dorzuciła jeszcze dwa w mikstach – z Norwegią i Czechami. Niestety, w finałowym starciu z Gauff liderka polskiej kadry wyglądała już na zmęczoną.
Porażka Świątek z Gauff oznaczała, iż w finale United Cup znaleźliśmy się w bardzo trudnym położeniu. Notowany na 16. miejscu w rankingu ATP Hubert Hurkacz musiał pokonać czwartego na świecie Taylora Fritza, żeby przedłużyć nasze szanse na ostateczny triumf. I co? Już po kilkunastu minutach Amerykanin bez trudu przełamał serwis Polaka (na 3:2), a po półgodzinie prowadził 1:0 w setach. Zanosiło się na mecz bez historii.
Wymowne słowa komentatora o Hurkaczu i Świątek
- Kariera Huberta Hurkacza rozwija się w cieniu Igi Świątek, ale trzeba podkreślać, iż on był już choćby w czołowej szóstce – mówił jeszcze w pierwszym secie komentujący mecz Tomasz Tomaszewski. Niestety, trzeba powiedzieć inaczej – Hurkacz właśnie miał idealną szansę, żeby wyjść z cienia Igi. Tej szansy nie wykorzystał. Wielka szkoda, bo naprawdę trudno o lepsze okazje.
Rok temu po finale United Cup Iga płakała. Ona wtedy gładko wygrała z Angelique Kerber (6:3, 6:0), a on zmarnował dwa meczbole z Aleksandrem Zverevem, by później nie podnieść się w mikście. W opinii wielu grał w nim tak przybity i zmęczony, iż lepiej byśmy zrobili, gdybyśmy zastąpili go Janem Zielińskim. Teraz Świątek z płaczem schodziła z kortu po przegranym meczu z Gauff. A Hurkacz mógł to uratować. Taki ratunek byłby świetną rehabilitacją za wcześniejsze słabe występy. Bo Hurkacz przegrał z Norwegiem Ruudem i z Czechem Machacem, czyli z rywalami rankingowo na podobnym poziomie. I wtedy musieliśmy ratować sytuację mikstami – raz złożonym ze Świątek i Zielińskiego, a raz ze Świątek i Hurkacza. Gdyby teraz Hurkacz wyrównał stan finału, gdyby dzięki temu znów mikst decydował o zwycięstwie – pamiętalibyśmy mu to długo. A gdyby później nasz mikst wygrał, Hurkacz przeszedłby do historii naszego tenisa jako bohater finału nieoficjalnych mistrzostw świata.


Hurkacz przeistoczył się w ninję. Ale na koniec płakał
Oczywiście absolutnie nie można powiedzieć, iż nasz najlepszy singlista się nie starał. W drugim secie był dużo twardszy i pewniejszy niż w pierwszym. Choć przecież był już w trudniejszej sytuacji. Świetnie wytrzymał końcówkę – prowadząc 6:5 wypracował sobie pierwsze breakpointy w meczu. A iż były od razu aż trzy (prowadził 40:0), to miał spory komfort, który od razu wykorzystał.
Do stanu 6:5 Hurkacz miał w tym secie trzy uderzenia kończące. W gemie na 7:5 też zagrał trzy winnery! Nicolas Massu, czyli nowy trener Polaka, powtarza mu, iż musi być ofensywny, wręcz agresywny. Od lat Hubertowi mówią to wszyscy. Ten świetny moment z meczu z Fritzem Hurkacz powinien sobie dobrze zapamiętać. Po drugiej stronie siatki był naprawdę poważny gracz. 27-latek z Kalifornii przeżywa ostatnio świetny czas - we wrześniu osiągnął najlepszy w życiu wynik w turniejach wielkoszlemowych, dochodząc do finału US Open. W lipcu cieszył się z brązowego medalu igrzysk olimpijskich w Paryżu (w deblu). Rok 2024 skończył na najwyższym w karierze czwartym miejscu w światowym rankingu. Hurkacz ostatnie miesiące miał nieudane. Z igrzysk wykluczyła go kontuzja kolana, po niej osiągał rozczarowujące rezultaty i w efekcie po raz pierwszy od kilku lat nie skończył sezonu w top 10. Rok 2021 zamykał jako dziewiąty tenisista świata, na koniec roku 2022 był dziesiąty, w roku 2023 – dziewiąty, a w 2024 – dopiero szesnasty.
jeżeli Tomaszewski mówi, iż kariera Hurkacza rozwija się w cieniu Świątek, to tak naprawdę trzeba się przy tym twierdzeniu zatrzymać i zastanowić czy aby na pewno ta kariera wciąż się rozwija. W lutym Hurkacz skończy już 28 lat i nie ma pewności, iż najlepsze jest wciąż przed nim, a nie już za nim. Jasne – po to zmienił trenera, żeby się rozwijać. Jasne – fizycznie wciąż jest znakomity, to atleta kompletny, o świetnych warunkach, a przy tym znakomitej koordynacji i ogólnej sprawności. Ale co z mentalem? Czy w głowie Hurkacz zrobi wreszcie takie postępy, by dojść do wymarzonych triumfów wielkoszlemowych? Gdy w 2021 roku dotarł do półfinału Wimbledonu, sam mówił, iż niedługo chce takie turnieje wygrywać. Dziś mamy rok 2025 a tamten półfinał pozostaje najlepszym wynikiem Hurkacza.
Świątek jest młodsza od niego o cztery lata, a już ma pięć takich zwycięstw. Trudno, żeby on nie był w jej cieniu. Ale jeżeli chce na dobre z tego cienia wyjść, to musi w końcu uwierzyć, iż trener Massu mówi prawdę, kiedy powtarza, iż jego nowy zawodnik umie wszystko. I może wszystko.


Tu próbka tych nieograniczonych możliwości:


To zagranie Hurkacza błyskawicznie stało się wiralem. On walczył jak ninja, był niesamowity. Zasługuje na podziw – bezsprzecznie! Ale w przeszłości nasz tenisista miał już wiele genialnych filmików z koniec końców przegranych meczów. I tym razem znów istotny mecz przegrał.
Strasznie przykro było patrzeć, jak tuż po przegranym tie-breaku decydującego seta (4-7) Hurkacz schował twarz w ręczniku. Płakał, bo czuł, iż to mógł być dla niego przełomowy moment. I prywatnie, i biorąc pod uwagę cały polski tenis.
Idź do oryginalnego materiału