
To, co wydarzyło się tej nocy na Circuit de la Sarthe, przejdzie do legendy. Po 24 godzinach absolutnego ścigania, dramatów, strategii, zmieniającej się pogody i emocji sięgających zenitu, na najwyższym stopniu podium w klasie Hypercar stanął Robert Kubica. A w LMP2 – Jakub Śmiechowski. Dwóch Polaków, dwa zespoły, dwa zwycięstwa. Takiej nocy nasz motorsport jeszcze nie widział.
Kubica i Ferrari: perfekcja w żółtym
W barwach prywatnego zespołu AF Corse, prowadzącego żółte Ferrari 499P z numerem 83, Kubica stworzył coś, co wielu uzna za jego życiowy triumf. Gdy nad ranem rywale zaczęli tracić tempo, a na torze pojawiały się kolejne samochody bezpieczeństwa, Robert objął prowadzenie i przez ostatnie 3,5 godziny nie oddał go już nikomu. Jechał jak metronom – spokojnie, pewnie, bezbłędnie. Ostatni stint był demonstracją klasy, determinacji i chłodnej głowy.
Załoga #83 – Kubica, Yifei Ye i Phil Hanson – dojechała do mety z przewagą zaledwie 14 sekund nad Porsche Penske. To niczym mgnienie oka po dobie walki. Ale wystarczyło, by historia się dokonała. Robert Kubica – pierwszy Polak, który zwyciężył w klasyfikacji generalnej 24h Le Mans. Niezapomniany moment.
Inter Europol: drugi raz na szczycie
Nie mniej emocji dostarczył wyścig w klasie LMP2. Tam po raz drugi w historii najszybszy okazał się zespół Inter Europol Competition – jedyny polski team w stawce. Za kierownicą zielono-żółtej Oreki z numerem 43 jechali Jakub Śmiechowski, Tom Dillmann i Nick Yelloly. Od pierwszych godzin wyścigu utrzymywali się w czołówce, nie popełnili większych błędów, a ich tempo było nie do zatrzymania.
Dla Śmiechowskiego to już drugi triumf w tej klasie. W 2023 roku zaskoczył świat, dziś potwierdził, iż nie był to przypadek. Inter Europol udowodnił, iż jest zespołem światowej klasy, gotowym na każdą burzę i każdą walkę o najwyższe cele.
Ferrari pisze ciąg dalszy legendy
To trzeci rok z rzędu, kiedy Ferrari triumfuje w Le Mans – i po raz pierwszy robi to z zespołem klienckim. To ogromny sukces nie tylko dla marki, ale i dla motorsportu jako takiego – pokazuje, iż prywatny zespół, oparty na doskonałych kierowcach i perfekcyjnej strategii, może pokonać fabryczne giganty.
Zespół AF Corse przygotował idealne auto, wytrzymałe, szybkie i dobrze zarządzane pod kątem zużycia opon i paliwa. Do końca wyścigu ani razu nie zeszli poniżej czołówki.
Dzień, który zapamiętamy
Le Mans 2025 to więcej niż wyścig. To hołd dla wytrwałości, talentu i wiary, iż choćby po największych trudnościach – jak te, które spotkały Kubicę w jego karierze – można wrócić i wygrać wszystko.
Po zakończeniu wyścigu Robert nie krył emocji. Uśmiech, zmęczenie, ulga i wzruszenie. – „To wyjątkowy dzień” – powiedział, stojąc wśród tłumu dziennikarzy. I miał rację. To był nasz dzień. Dzień polskich kierowców. Dzień, w którym Le Mans przemówiło po polsku.