Polska. Nasz kraj liczy niespełna 38 milionów mieszkańców. Koszykówka od zawsze była (i jest) jedną z najbardziej popularnych i najchętniej uprawianych dyscyplin sportu. Dlatego oczywistym wydaje się fakt, iż w NBA powinno już grać wielu Polaków. A jednak do tej pory doczekaliśmy się jedynie czterech naszych reprezentantów. Byli nimi: Cezary Trybański, Maciej Lampe, Marcin Gortat i Jeremy Sochan. Przyjrzyjmy się jednak zawodnikom, którzy mieli polskie korzenie lub byli w jakiś sposób związani z Polską.
Tak się składa, iż na świecie żyje około 20 milionów osób, które mają (i deklarują) polskie pochodzenie, a w samych Stanach Zjednoczonych liczba takich przypadków wynosi około 10 milionów, co stanowi w przybliżeniu 3% ludności USA! I mówimy tutaj tylko o osobach wiedzących i deklarujących fakt, iż ich przodkowie w całości lub częściowo pochodzą z Polski. Ale ilu Amerykanów może choćby nie zdawać sobie sprawy z posiadania polskich korzeni? Dlatego właśnie oglądając setki meczów NBA, z przeróżnych dekad, zainteresował mnie temat zawodników o polskim pochodzeniu. Niemal co chwilę, oglądając przeróżne materiały, przewijały się swojsko brzmiące nazwiska i pomyślałem, iż postaram się stworzyć serię filmików o tych zawodnikach. Tak oto powstała seria Polish-Americans in the NBA. Postaram się po krótce przedstawić Wam sylwetki graczy, o których do tej pory udało mi się co nieco zmontować.
Vince Boryla
Zaczniemy od początku, pierwszym zawodnikiem będzie Vince Boryla. Pierwszy Amerykanin polskiego pochodzenia, który zagrał w Meczu Gwiazd NBA. I to w pierwszym takim spotkaniu w historii, w 1951 roku. Vince grał w New York Knicks w latach 1949-1954 na pozycji niskiego skrzydłowego. Z ciekawostek warto wspomnieć, iż w 1984 roku, pracując w drużynie Nuggets, wygrał nagrodę NBA Executive of the Year Award.
Tom Gola
Następnym na liście jest Tom Gola. Zdecydowanie jest to najlepszy (jak do tej pory) zawodnik o polskich korzeniach, który przewinął się przez NBA. Pięciokrotny uczestnik Meczu Gwiazd, Mistrz NBA z roku 1956 oraz członek Hall of Fame (od 1976 roku). Podczas swojej kariery grał w drużynach Philadelphia 76ers i New York Knicks jako rzucający obrońca. Był dosyć atletyczny, świetnie czytał grę, był dobrym podającym i obrońcą. Karierę zakończył w 1966 roku. Z ciekawostek warto dodać, iż jego ojciec zmienił nazwisko rodowe z Galinsky na Gola (aczkolwiek w Polsce i tak nazwisko Gola występuje).
Steve Kuberski
Przenosimy się do lat siedemdziesiątych. Przez niemal całą swoją karierę (od 1969 do 1978), Steve Kuberski grał dla Celtów z Bostonu (z drobnymi epizodami w Bucks i Braves). Dwukrotnie zdobywał z nimi mistrzostwo NBA w roku 1974 i 1976. Był dosyć energicznym graczem i pierwszą opcją z ławki, z której moim zdaniem świetnie się wywiązywał. Grał głównie jako niski lub silny skrzydłowy. Był bardzo dobrym strzelcem. Jest ostatnim graczem Boston Celtics, który nosił koszulkę z numerem 33 przed erą Larry’ego Birda.
Dave Twardzik
Rozgrywający. Jego nazwisko idealnie pasuje do stylu jego gry. Bardzo twardy, nieustępliwy i zadziorny zawodnik. Przez pierwsze cztery sezony występował w lidze ABA. W 1975 roku zagrał w ABA All-Star Game. Po połączeniu lig NBA z ABA został zawodnikiem Portland Trail Blazers, z którymi już w swoim pierwszym sezonie zdobył mistrzostwo NBA. To właśnie tacy zawodnicy jak Twardzik stanowili o sile i monolicie tamtych Balzers. W Portland grał przez cztery sezony, po których z powodu kontuzji zakończył karierę.
Mitch Kupchak
Kolej na Mitcha Kupchaka. Silny skrzydłowy. Trzykrotny mistrz NBA z lat 1978, 1982 i 1985. W latach 1976-1981 zawodnik Washington Bullets, od 1981-1986 gracz Los Angeles Lakers. Bardzo ruchliwy i pełen energii, dobrze zbierający. Niestety już na początku przygody z Lakers, Mitch doznał bardzo poważnej kontuzji kolana, po której nie wrócił już do bardzo przyzwoitego poziomu, jaki prezentował przed kontuzją w barwach Bullets. Po zakończeniu kariery został generalnym menedżerem, między innymi LA Lakers. Odniósł w tej dziedzinie szereg sukcesów, w tym 7 mistrzostw NBA.
Paul Mokerski
Następny na liście jest Paul Mokeski. W NBA występował od sezonu 1979-80 do sezonu 1990-91. Najdłużej grał w Milwaukee Bucks i to właśnie z tą drużyną jest najbardziej kojarzony. Solidny gracz z ławki, dosyć twardy. Najbardziej zasłynął chyba z bójek z Charlesami: Oakleyem i Barkleyem (nie tak dawno Barkley opowiadał o tym zajściu w TNT) oraz z… podbródka. Trzeba to przyznać, absolutnie nie wyglądał jak zawodnik NBA. Bardziej jak „your dad’s co-worker”. Niemniej to właśnie serduchem do gry utrzymał się w lidze tyle sezonów.
Mike Gminski
Pozostajemy w latach osiemdziesiątych. Kolejny środkowy na liście, Mike Gminski. Tym razem jednak był to zawodnik grający na bardzo wysokim poziomie. Wybrany z 7 numerem w drafcie w 1980 roku. Osobiście uważam, iż statystykami bez problemu ocierał się o występy w All-Star Game. Dobry strzelec, zbierający i blokujący. Swoje najlepsze lata spędził w New Jersey Nets i Philadelphia 76ers. Karierę zakończył po 14 sezonach w 1994 roku. Jako ciekawostkę można podać fakt, iż jak na tak wysokiego gracza, osiągnął imponujące 84% skuteczności z linii rzutów wolnych w przeciągu swojej kariery.
Kelly Tripucka
Czas na Kelly’ego Tripuckę. Wyglądem przypominał mi trochę Freddiego Mercury’ego. Niski skrzydłowy, dwukrotnie wybierany do Meczu Gwiazd (1982,1984). Maszyna do zdobywania punktów w Detroit Pistons, których reprezentował w latach 1981-1986. Po średnio udanych kolejnych dwóch sezonach w Utah Jazz, powrócił do gry na swoim poziomie w Charlotte Hornets. Jest zdobywcą pierwszych punktów w historii Charlotte Hornets jak i autorem pierwszej trafionej trójki w historii tej drużyny. Karierę zakończył w 1991 roku.
Joe Kopicki
Zbyt dużo o nim powiedzieć nie można, bo w NBA grał tylko 3 sezony i był dosyć odległą opcją z ławki. Warto jednak wspomnieć, iż był ulubieńcem kibiców, którzy często domagali się wpuszczenia go na parkiet.
Frank Brickowski
Jeden z moich ulubionych graczy polskiego pochodzenia. Mało finezyjny, ale solidny i twardy zawodnik. Grał jako silny skrzydłowy/środkowy. Przyzwoity strzelec, zbierający i broniący. W finałach NBA w 1996 roku, jako gracz Seattle Supersonics zasłynął z przepychanek i tzw. „mind games” z Dennisem Rodmanem. Najlepsze sezony zaliczył w barwach San Antonio Spurs i Milwaukee Bucks. Grał w NBA w latach 1984-1997.
Larry Krystkowiak
Ostatnim graczem na liście, który rozpoczął swoją przygodę w NBA w latach osiemdziesiątych jest Larry Krystkowiak. W NBA od 1986 do 1997 roku. Solidny zawodnik, silny skrzydłowy. Podobnie jak większość białych zawodników nie grzeszył atletyzmem. Nie omijały go także kontuzje kolan, które skutecznie go spowolniły. Najdłużej reprezentował barwy Milwaukee Bucks. Po zakończeniu kariery oddał się trenerce. Był choćby głównym trenerem Milwaukee Bucks w okresie 2007-08.
Christian Laettner
Wkraczamy w lata 90te. Pierwszy zawodnik to Christian Laettner. Pomimo mało polsko-brzmiącego nazwiska, zarówno mama jak i tata Christiana mieli polskie korzenie. Wchodził do NBA jako wielka nadzieja. Sporo osób twierdzi, iż ich nie spełnił, ale czy na pewno? Nie osiągnął co prawda statusu wielkiej gwiazdy, ale grał na wysokim poziomie przez praktycznie całą karierę. W 1997 roku wystąpił w meczu gwiazd. Stanowił istotny filar we wszystkich drużynach, w których występował. Najlepsze lata kariery spędził w Minnesocie Timberwolves i Atlancie Hawks. Był także członkiem legendarnego Dream Teamu na Igrzyskach Olimpijskich w Barcelonie w 1992 roku. Grał na pozycji silnego skrzydłowego i środkowego.
Bobby Hurley
Wybrany z wysokim, 7 numerem w drafcie w 1993 roku przez Sacramento Kings. Kolejny niespełniony talent. Niestety w przypadku Bobby’ego spowodowane to było poważnym wypadkiem, w którym brał udział już na początku swojego debiutanckiego sezonu (1993-94). Co prawda wrócił po nim do gry, ale nie zbliżył się do poziomu, który reprezentował z czasów gry w NCAA. Był rozgrywającym. Dobry strzelec i świetny kreator gry. Zawodnik typu „pass first”. W NBA występował do końca sezonu 1997-98, po którym zakończył karierę i oddał się trenerce. Jego polskie korzenie wywodzą się ze strony mamy.
Mike Peplowski
Zbyt dużo napisać o nim się nie da, ponieważ w NBA występował przez 3 sezony i rozegrał łącznie…. 68 meczów. Powolny center, pozbawiony jakiegokolwiek atletyzmu. Ale polskie korzenie są oczywiste.
Eric Piatkowski
Polish Rifle time! Eric Piatkowski. Super strzelec i chyba jednak ikona Los Angeles Clippers. Reprezentował ich barwy przez 9 sezonów od 1994 do 2003 roku, dostarczając drużynie szybkie punkty z ławki. Potrafił mieć niesamowite serie celnych trójek. Był także dobrym podającym. Następnie grał jeszcze w Houston, Chicago i Phoenix. Karierę zakończył w 2008 roku.
Joel Przybilla
Lata 2000 rozpoczynamy od The Vanilla Gorilla. Joel Przybilla. Kawał faceta, którego głównym zadaniem była obrona, zbiórki i blokowanie rzutów rywali. Potrafił także dostarczyć swojej drużynie trochę punktów spod kosza. Kojarzony głównie z Portland Trail Blazers, w których spędził większość kariery. W NBA występował od sezonu 2000-01 do 2012-13.
Dan Dickau
Filigranowy rozgrywający z bujną czupryną, który o mały włos nie został reprezentantem Polski to Dan Dickau. W NBA rozegrał 6 sezonów. Wyróżnił się tylko w jednym z nich grając w drużynie NO/OKC Hornets w okresie 2004-05. Dobry strzelec.
Frank Kaminsky
Ostatnim i zarazem jedynym w tej chwili grającym w NBA zawodnikiem polskiego pochodzenia jest Frank Kaminsky. Frank przychodził do NBA jako wielki talent, który jednak póki co nie pokazał całości potencjału. Świetny strzelec, świetnie się poruszający. przez cały czas młody zawodnik, ale czy osiągnie oczekiwany od niego poziom? Przekonamy się.
Oczywiście przez lata przewinęło się przez NBA jeszcze kilkunastu zawodników o polskich korzeniach, jednakże znalezienie materiałów, czy meczów z tymi zawodnikami nie jest łatwe. Poza tym pozostało jeden zawodnik, który od zawsze tkwił w głowach kibiców z Polski jako Polak. A jest nim Wally Szczerbiak. Nazwisko jak najbardziej w 100% polskie. Rodzina Wallego twierdzi jednak, iż mają oni ukraińskie korzenie. Zastanawiam się jednak, skoro nazwisko jest wybitnie polskie, to polskie korzenie wydają się także oczywiste. A mając na uwadze historię naszego kraju, nie jest wykluczone, iż przodkowie Wallego trafili na Ukrainę z Polski.
Autor: Patryk Kałużny