Gwiazdor kadry Urbana przez cały czas zamknięty w złotej klatce. Niestety

2 godzin temu
Minione półtora roku to ciągłe klubowe problemy Piotra Zielińskiego. Ostatnie występy w Interze Mediolan dały jakiś promyk nadziei, ale trudno je traktować jako zapowiedź przełomu w karierze. Wielki klub coraz bardziej zamienia się dla gwiazdy reprezentacji Polski w złotą klatkę.
O ile przez kilka pierwszych lat kariery reprezentacyjnej Piotra Zielińskiego trwała debata, jak wykorzystać jego umiejętności, by dla kraju grał tak dobrze, jak w klubie, o tyle ostatnio raczej już nie negowano jego pozycji drugiego po Robercie Lewandowskim w hierarchii kadry. We wrześniu przeciwko Holandii zaliczył setny występ w reprezentacji i zasadniczo, w wieku 31 lat, ma już pewność, iż będzie wspominany jako jeden z najbardziej zasłużonych kadrowiczów w dziejach. Pod względem liczby występów ma już przed sobą tylko Lewandowskiego i Jakuba Błaszczykowskiego, którego, jeżeli wszystko dobrze pójdzie, wyprzedzi w przyszłym roku.


REKLAMA


Zobacz wideo Łukasz Piszczek trenerem GKS Tychy? Żelazny: To wybitnie logiczny ruch, ale uwierzę, jak zobaczę


jeżeli jednak spojrzeć wnikliwiej na występy w klubie, to nie o Lewandowskiego, ale Zielińskiego powinni notorycznie się martwić polscy selekcjonerzy. Aktualne zgrupowanie nastąpiło dla niego w niezłym momencie. Od październikowej przerwy na kadrę rozegrał w Interze Mediolan cztery mecze w podstawowym składzie. Więcej niż przez wcześniejszych siedem miesięcy. Po raz pierwszy od roku trafił też do siatki, a nad techniką jego uderzenia przy woleju z Hellasem Werona rozpływali się włoscy eksperci i kibice. Nieobecność kontuzjowanego Henricha Mchitariana wykorzystał więc znakomicie, by trochę podreperować reputację u Christiana Chivu, u którego nie uczestniczył z powodu kontuzji ani w przygotowaniach, ani w letnich Klubowych Mistrzostwach Świata. Nie miał więc szansy skorzystania z czystej karty, którą zwykle oznacza pojawienie się nowego trenera.
Ekskluzywny rezerwowy
To jednak tylko wycinek z szerszego obrazka obecności polskiego pomocnika w Mediolanie. Patrząc szerzej, stagnacja, lub wręcz regres jego kariery, trwa już niepokojąco długo, a ostatnie tygodnie to jedynie promyk nadziei. Zielińskiemu przy odejściu z Napoli po wielu znakomitych latach udało się uniknąć losu wielu piłkarzy opuszczających królestwo Aurelio De Laurentiisa - nie został odstawiony na boczny tor, jak kiedyś choćby Arkadiusz Milik, sposobiąc się do transferu do Juventusu. choćby gdy było już wiadomo, iż przeniesie się na północ Włoch, grał raczej regularnie, choć znacznie słabiej niż w mistrzowskim sezonie 2022/2023. Rozgrywki zakończył jednak o miesiąc za wcześnie, w kwietniu doznając urazu łydki, który utrudnił mu przygotowania do mistrzostw Europy 2024.


Na Euro w Niemczech wystąpił, ale kolejne problemy zdrowotne utrudniły mu wejście do nowego klubu, gdzie i tak od początku było wiadomo, iż o miejsce w składzie będzie znacznie trudniej. Doświadczony i zgrany tercet Nicolo Barella – Hakan Calhanoglu – Henrich Mchitarian – należał do najlepszych na kontynencie, a trener Simone Inzaghi nie miał powodu, by specjalnie majstrować w sercu zespołu. Zieliński, pozyskany za darmo, doświadczony i nienagannie technicznie, był cennym poszerzeniem kadry, która miała zamiar powalczyć o sukcesy na wszystkich frontach (dotarła w tamtym sezonie do finału Ligi Mistrzów), ale raczej nigdy nie widziano w nim kandydata, by wygryźć ze składu któryś z jego filarów. To, iż w debiutanckim sezonie opuścił aż osiemnaście meczów z powodu różnych mięśniowych urazów, nie pozwoliło mu na dobrą sprawę podjąć prawdziwej rywalizacji.
Zwrot w stronę intensywności
Po przegranej rywalizacji z PSG Inzaghi ogłosił, iż przenosi się do Arabii Saudyjskiej, a Inter powierzył prowadzenie drużyny niedoświadczonemu Chivu. Rumun, choć zachował taktyczną strukturę zespołu, planował wprowadzić zmiany w sposobie gry. Jego podstawowym zamiarem było podkręcenie intensywności. Zabrał się więc za poprawę przygotowania fizycznego, by zawodnicy mieli siłę na bardziej agresywny i wyższy pressing. Linię obrony wypchnął dalej od własnej bramki, a od piłkarzy oczekuje mocniejszej pracy bez piłki. Gdy zaś ją przejmą, chce gry bardziej wertykalnej, bezpośredniej niż za poprzednika. Za Inzaghiego Inter był uniwersalny, przywdziewał różne szaty zależnie od okoliczności. Chivu chce większej wyrazistości, energii. choćby kosztem kontroli. A to zmiany raczej niesprzyjające Zielińskiemu.


Polak nie przez przypadek znalazł bezpieczną przystań akurat w Neapolu. Przesiąknięte pomysłami na grę trenera Maurizio Sarriego miasto budowało w ostatnich latach silny zespół głównie na pomocnikach kreatywnych, znakomitych technicznie, uwielbiających mieć piłkę przy nodze, a niekoniecznie wyżyłowanych atletach. Zieliński, cokolwiek kruchy i delikatny, za to inteligentny i utalentowany, pasował do takiego sposobu jak ulał. Po odejściu Sarriego style gry odrobinę ewoluowały, ale główna idea pozostawała niezmienna. A mistrzostwo z Luciano Spalettim, kochającym piłkę ofensywną i efektowną, było tego potwierdzeniem. Najlepsze lata w Neapolu Zieliński spędził u trenerów, których interesowało przede wszystkim, co zawodnik robił z piłką przy nodze. A w tym Polakowi trudno cokolwiek zarzucić. Jak przy niedawnym woleju z Hellasem – techniki się nie zapomina.
Rozgrywanie w białych rękawiczkach
Kiedy jednak rosną wymagania fizyczne, a od środkowych pomocników oczekuje się nie tylko kontroli, utrzymywania piłki, zdobywania terenu w drugiej linii, ale też wygrywania pojedynków, wejść w pole karne, czy odbiorów albo przechwytów, Zieliński przeciętnieje, co widać w szczegółowych statystykach dotyczących jego gry na tle konkurentów z Interu oraz innych środkowych pomocników z lig top 5. Według danych Opty publikowanych na stronie fbref.com, Zielińskiego przez cały czas cechuje bardzo wysoki odsetek celności podań, wciąż dobrze zdobywa teren w środkowej strefie, czy nie traci piłek, choćby pod naciskiem rywala. Czyli wyróżnia się w tym, co zawsze robił dobrze. Nie może być mowy o spadku formy, czy wychodzeniu z wprawy.


Jednocześnie jednak jego statystyki defensywne wypadają gorzej na tle kolegów z drużyny, czy innych graczy z podobnej pozycji. Tegoroczne dane to mała próbka, ale wpisują się one w trend z poprzedniego sezonu. A Zieliński zalicza w lidze włoskiej tylko 0,87 odbioru w przeliczeniu na 90 minut, podczas gdy Petar Sucić, nowo pozyskany Chorwat z Dinama Zagrzeb, niemal trzy razy tyle. Polak notuje wyraźnie mniej przechwytów niż weteran Mchitarian, gorzej od konkurentów blokuje ścieżki podań. jeżeli zsumować wszystkie przechwyty i odbiory na 90 minut, okaże się, iż Zieliński to jakieś 1/3 defensywnej wartości wnoszonej przez Nicolo Barellę. U trenerów mniej zwracających uwagę na to, co zawodnicy robią bez piłki, mogłoby to mieć mniejsze znaczenie. Dla Chivu elegancki rozgrywający w białych rękawiczkach, który nie odbiera piłek, nie notuje przechwytów, nie fauluje, nie wygrywa pojedynków, a jedynie celnie oddaje piłkę do partnerów, nie jest wielką wartością dodaną. Jest cennym uzupełnieniem do wpuszczenia w końcówce dla utrzymania kontroli nad meczem, ale nie kimś, kogo wprowadza się, by zmienić losy spotkania, czy podkręcić jego tempo.
Beneficjent terminarza
Zieliński gra ostatnio więcej, ale trudno powiedzieć, by znacząco podskoczył w hierarchii. Pod względem liczby minut spędzonych na boisku przez środkowych pomocników Interu zajmuje dopiero piąte miejsce, wyprzedzając jedynie Davide Frattesiego i nowo pozyskanego Andy’ego Dioufa. Z Barellą, Calhanoglu i Mchitarianem, jak przegrywał rywalizację u Inzaghiego, tak przegrywa i teraz. A do tego przed niego wskoczył jeszcze Sucić, który uzbierał ponad dwieście minut więcej. Polaka ratuje aktualnie kontuzja Ormianina, który ma wrócić za kilka tygodni, oraz… terminarz. W Lidze Mistrzów, przeciwko teoretycznie słabszym rywalom, Chivu pozwala sobie na rotacje, stąd występy Zielińskiego w podstawowym składzie przeciwko Slavii Praga, Kajratowi Ałmaty i Royalowi Unionowi Saint-Gilloise. Kiedy jednak w ostatnich kolejkach tego roku Inter spotka się z Atletico Madryt i Liverpoolem, Polaka raczej trudno będzie spodziewać się na boisku od pierwszej minuty. W lidze, gdzie Inter zaciekle walczy o odzyskanie tytułu, choćby po ostatnich udanych występach Zielińskiego tercet w środku pola tworzyli Sucić, Calhanoglu i Barella. Najdłuższy mecz w Serie A trwał dla Polaka w tym sezonie 58 minut. Ostatni raz rozegrał w lidze pełne spotkanie dziesięć miesięcy temu.


Dla reprezentacji Polski to rosnący problem, choćby jeżeli nie w perspektywie tego zgrupowania. Jej najlepszy piłkarz ma 37 lat, coraz częściej łapie drobne urazy i jest wykorzystywany przez klubowego trenera jako ekskluzywny rezerwowy. A drugi wśród najlepszych od półtora roku nie może złapać odpowiedniego rytmu w klubie, w którym raczej grywa, niż gra. W perspektywie ewentualnego mundialu bezpieczniejszym rozwiązaniem z myślą o odpowiedniej formie na turnieju byłoby pewnie szukanie w zimie transferu. Po pierwsze jednak o tym, czy Polska pojedzie na mistrzostwa świata, dowiemy się najprawdopodobniej końcem marca, czyli już długo po oknie transferowym, a po drugie Inter wygląda na rodzaj złotej klatki dla Zielińskiego.
Trudne potencjalne rozstanie
Przychodząc z wolnego transferu, mając renomę mistrza Włoch i człowieka, który dobija do czterystu występów w Serie A, był w stanie wynegocjować dobrą pensję i długi kontrakt, obowiązujący jeszcze dwa i pół roku. Jednocześnie jednak właśnie wysoka pensja, długa umowa oraz zaawansowany wiek (31 lat) sprawiają, iż musiałby się po niego zgłosić ktoś naprawdę bogaty i zdeterminowany, by mieć go u siebie. W innym przypadku zarówno Zieliński, jak i sam Inter, musieliby się zgodzić na daleko idące ustępstwa finansowe. Chętnych, by mieć kogoś takiego u siebie, na pewno by nie zabrakło. Ale pewnie już nie z półki, którą byłoby na to stać. Większość trenerów z najwyższej półki widziałoby u Zielińskiego te same mankamenty, co Chivu.
Czasy dla eleganckich rozgrywających, ocenianych głównie za to, co robią z piłką przy nodze, są w futbolu na najwyższym poziomie coraz trudniejsze. Piłkarze chcący grać w klubach pretendujących do wygranej w Lidze Mistrzów, a takim jest Inter, muszą łączyć wiele cech na bardzo wysokim poziomie – nienaganna technika jest oczywiście jedną z nich. Ale coraz częściej na równi z nią są również końskie zdrowie, pracowitość bez piłki, szybkość, umiejętność strzelania goli i doskonałego bronienia. Zieliński nie był przereklamowany. Ma techniczne umiejętności, by grać na absolutnie najwyższym poziomie. Będąc już jednak piłkarsko mocno dojrzały, znalazł się w klubie, który przechyla wajchę w niesprzyjającym mu kierunku. I dostosowanie się do rosnących wymagań może w tym przypadku nie być kwestią dojścia do formy, aklimatyzacji w nowym miejscu, czy unikania kontuzji. choćby w szczytowej dyspozycji Zielińskiemu w tak zbudowanej drużynie trudno byłoby się przebić.
Kadra jako azyl
Rok temu o tej porze Polak miał w klubie 495 rozegranych minut, co już było słabym wynikiem. Teraz ma 461. Ostatni raz rzadziej pojawiał się na boisku, gdy jako nastolatek dopiero wyrabiał sobie nazwisko w Udinese. Reprezentacja, która przez lata była dla niego mniej komfortowym środowiskiem niż klub, wyrosła na jedyne miejsce, gdzie może się poczuć naprawdę ważny. Problem w tym, iż kolejne jej zgrupowanie nastąpi dopiero w marcu. Albo do tego czasu Zieliński dostosuje się do wymagań nowego trenera i zdoła dodać do swojej gry elementy, w których nigdy nie był mocny, albo jego forma stanie się przed barażami nowym palącym problemem reprezentacji.
Idź do oryginalnego materiału