- Właśnie takiej osoby jak on szukaliśmy jako menadżera tych dyscyplin. Zawsze staramy się pozyskiwać najlepszych z najlepszych, aby skoki w Polsce dalej się rozwijały - tak jeszcze w sierpniu zeszłego roku Adam Małysz mówił o Alexandrze Stoecklu. Wówczas prezes PZN-u zatrudniał Austriaka jako dyrektora sportowego ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej. Minęło jednak ok. pół roku i jego ocena radykalnie się zmieniła.
REKLAMA
Zobacz wideo GKS Katowice walczy o utrzymanie w PlusLidze. Łukasz Usowicz: Pokazaliśmy, iż dalej wierzymy
Małysz uderzył w Stoeckla. Jest odpowiedź. "Będę musiał..."
W ostatnim programie "Trzecia seria" w TVP Sport Małysz publicznie zaczął krytykować Austriaka. - Chcieliśmy, żeby Stoeckl był przywódcą całych skoków. Ale czujemy, iż trochę za bardzo stał się teamem. Brakuje trochę dystansu. (...) Liczyłem, iż więcej uzyskamy od Alexa Stoeckla, ale on tylko uspokaja, chce dawać czas, ale tego czasu nie ma - mówił niezadowolony.
Takie słowa na nieco ponad dwa tygodnie przed startem mistrzostw świata w Trondheim zabrzmiały bardzo niepokojąco. Rozbudziły tylko spekulacje o ewentualnym zwolnieniu. Portal WP Sportowe Fakty poprosił o komentarz do nich samego Alexandra Stoeckla. Jak zareagował na krytykę ze strony prezesa PZN? - Będę musiał z nim o tym porozmawiać. Dla mnie to ważne, żeby mieć bardzo dobry dialog zarówno z samym Małyszem, jak i z całą federacją. Dlatego też nie chcę komentować tej sprawy w mediach, zanim nie porozmawiam z prezesem - uciął.
Stoeckl dostał pytanie o Stocha. "Za mną o tym nie rozmawiał"
W tym samym programie Małysz ujawnił, iż Kamil Stoch domagał się gwarancji miejsca w składzie na wspomniane mistrzostwa świata. Stoeckl otrzymał więc pytanie, czy skoczek mówił o tym również sztabowi. - Ze mną o tym nie rozmawiał, być może z Thomasem Thurnbichlerem. Na ten moment nie mamy jeszcze ostatecznej decyzji, kto pojedzie na mistrzostwa świata. To ważne, by każdy ze skoczków się starał teraz jak najmocniej. Jakiekolwiek decyzje dotyczące składu zostaną podjęte po treningach w Polsce i wszystko pozostało otwarte - przyznał.
Zdradził też, ilu skoczków zabierzemy na tę imprezę. - Przynajmniej piątkę. Piotr Żyła jest obrońcą tytułu na skoczni normalnej i ma automatyczne prawo startu. Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest jednak to, iż pojedzie łącznie szóstka skoczków, z Piotrkiem włącznie - ujawnił.