W końcu września UEFA wydała raport na temat europejskiej piłki. Wśród wielu analiz znalazły się też transfery z całego roku. I jak wynika z danych zgromadzonych przez europejską unię piłkarską, najwięcej na transfery wydały kluby z Anglii (3,9 mld euro), a potem Włoch (1,2 mld), Niemiec (895 mln), Hiszpanii (723), Francji (695), Arabii Saudyjskiej (484), Portugalii (335 mln) i Turcji (329). Inaczej to wygląda, gdy spojrzymy na kolejność tzw. wydatków netto, czyli gdy od wydatków odejmiemy to, ile kluby z danego kraju zarobiły na transferach. I tutaj na pierwszym miejscu też jest Anglia (1,39 mld), ale kolejne miejsca wyglądają już inaczej. Druga jest Arabia (336 mln), a na trzecim Turcja (155 mln). I o ile dwa czołowe kraje nie są zaskoczeniem, o tyle już trzecie miejsce to spora niespodzianka, może choćby wręcz sensacja. W dodatku, jeżeli porównamy liczby z tego roku do tego poprzedniego, to okaże się, iż tureckie kluby zwiększyły wydatki na transfery ponad 2,5 razy, a bilans netto niemal trzy razy. Gdy cofniemy się jeszcze o rok wcześniej, to okaże się, iż tureckie kluby więcej na transferach zarabiały, niż na nie wydawały.
REKLAMA
Zobacz wideo
Turecki klub był na krawędzi katastrofy
A żeby szok był jeszcze większy, to warto zerknąć do wydanego w tym roku innego raportu UEFA. Z niego dowiemy się na przykład, iż turecka ekstraklasa to najgorzej radząca sobie finansowo liga w Europie. To znaczy: ma wysokie przychody (534 mln euro z działalności podstawowej), ale wszystkie pieniądze pożerają wydatki na piłkarzy i ich amortyzacja (98 procent), a całościowe zadłużenie (729 mln euro) przekracza przychody.
Jeszcze gorsze dane przekazała w kwietniu turecka agencja prasowa Anadolu. Według zebranych przez nią danych cztery najlepsze kluby piłkarskie z Turcji (Galatasaray, Fenerbahce, Besitas, Trabzonspor) były zadłużone łącznie na 1,14 miliarda euro!
I tu rodzi się pytanie, jak to się stało, iż w letnim okienku transferowym Galatasaray stać było na transfery Victora Osimhena za 75 mln euro, Wilfrieda Singo za 31 mln euro i Ugurcana Cakira za 27,5 mln? Leroy Sane przyszedł co prawda za darmo, ale klub skusił go gigantyczną pensją: 9 mln euro netto, czyli dwa razy więcej niż piłkarz zarabiał w Bayernie. W sumie na transfery Galatasaray wydał niemal 150 mln euro, żeby zwiększyć swoje szanse w Lidze Mistrzów. W tych rozgrywkach Turcy zaliczyli co prawda falstart, przegrywając 1:5 z Eintrachtem Frankfurt, ale w drugim meczu byli już autorami sporej sensacji, ogrywając u siebie Liverpool 1:0 po golu Osimhena.
Jak UEFA mogła na to wszystko pozwolić?
Na transferowym rynku poszalał też inny stambulski klub: Fenerbahce. Klub Sebastiana Szymańskiego, który gra w Lidze Europy, wydał na transfery 87 mln euro, pozyskując m.in. takich graczy, jak Kerem Akturkoglu, Ederson, Marco Asensio i Jhon Duran (wypożyczenie).
Kolejne pytanie, które można tu zadać to, jak to możliwe, iż przy tak wysoko zadłużonych klubach, UEFA pozwoliła na tak gigantyczne transfery? Gdzie reguły finansowego fair play?
Okazuje się, iż Galatasaray dostał w lecie ogromny zastrzyk gotówki, który pozwolił klubowi nie tylko uregulować zadłużenie wobec tureckich banków, zrestrukturyzować pozabankowe długi i jeszcze dokonać wielkich transferów. Otóż klub sprzedał swoje obiekty treningowe w ekskluzywnej dzielnicy Florya położone nad Morzem Marmara. Klub przeniesie się na północ miasta bliżej swojego stadionu.
Oto jak rodzi się gigant. Setki milionów euro!
Kwota transakcji nie jest dokładnie znana, ale na pewno sięgała setek milionów euro. Sky Deutschland pisze, iż to aż 900 mln, ale miejscowy portal Turkiye Today ogłasza sumę niemal połowę niższą (480 mln). Klub na razie dostał z tego zaliczkę. Całość zostanie uregulowana po ukończeniu inwestycji na tym terenie.
Fenerbahce poszło tą samą drogą. Nie miało aż tak atrakcyjnych inwestycyjnie terenów, jak rywal, ale i tak jak podaje "Turkiye Today" zarobiło dodatkowe 90 mln euro. To i nowe umowy sponsorskie spowodowały, iż przychody klubu wzrosły do niewiarygodnej sumy 350 mln euro.
Dla polskiego kibica to tym większy szok, iż to suma większa niż przychody całej ekstraklasy. A przecież Turcja nie jest bogatszym krajem od Polski, a jak popatrzymy na PKB na mieszkańca to jednak sporo biedniejszym.