Żewłakow funkcję dyrektora sportowego Legii objął 27 marca 2025 roku po tym, jak klub zdecydował się na zakończenie współpracy z Jackiem Zielińskim. Tym samym 48-latek zaliczył powrót na stanowisko, które piastował w latach 2015-2017.
REKLAMA
Zobacz wideo Co Roman Kosecki przeskrobał w Legii? "Patrzymy, knajpa stoi, to weszliśmy"
Od pierwszych dni pracy Żewłakow nie może narzekać na brak zajęć. Nie jest żadną tajemnicą, iż w ostatnich sezonach Legia wykazywała się wyjątkową niegospodarnością. choćby piłkarze, którzy pełnią w drużynie marginalną rolę, potrafią miesięcznie inkasować setki tysięcy złotych. Z kolei zarobki rekordzistów sięgają kilku milionów złotych rocznie. Podobno rekordzistą pod tym względem jest Ruben Vinagre, który według nieoficjalnych źródeł zarabia 750-800 tysięcy euro za sezon.
- Michał Żewłakow dostał kontrakty zawodników Legii i to, co najbardziej go przeraziło to wysokość tych kontraktów, to jest solidnie przepłacona drużyna, zarobki nie zgadzają się kompletnie z umiejętnościami - powiedział w podcaście "Ofensywni" dziennikarz Przeglądu Sportowego Łukasz Olkowicz.
Legię czeka rewolucja? Wszystko zależy od Pucharu Polski
Jak informuje TVP Sport, w warszawskim klubie rozważane są drastyczne ruchy kadrowe. Wszystko przez to, iż Legia musi ciąć koszty, oraz nie jest pewna jej gra w europejskich pucharach następnym sezonie. Aktualnie bowiem zajmuje piąte miejsce w tabeli Ekstraklasy, a do gry w Europie uprawnione będą trzy najlepsze zespoły ligi. Łatwiejszą drogą do europejskich pucharów wydaje się ten krajowy, gdyż Legia zagra w jego finale na Stadionie Narodowym z Pogonią Szczecin.
Mimo wszystko, transfery z Warszawy w najbliższym okienku wydają się nieuniknione. Łącznie może dojść choćby do dwudziestu takich ruchów. Legia może spróbować sprzedać najlepszych piłkarzy, jednocześnie na nich zarabiając i schodząc z wysokich kontraktów. Oczywistym wyborem do takiego transferu jest wspomniany już Vinagre. Ponadto zainteresowanie na rynku budzą Steve Kapuadi, a TVP Sport wspomina też o innych graczach, jak Kacper Tobiasz, Ryoya Morishita, Juergen Elitim czy Jan Ziółkowski.
Jednakże największą grupą są zawodnicy, którzy dają Legii relatywnie niewiele, za to mogą stanowić obciążenie dla klubowego budżetu. Tu padają nazwiska Jean-Pierre’a Nsame, Marco Burcha i Migouela Alfareli. Cała trójka gra jest wypożyczona do innych drużyn, ale to wątpliwe, by po powrocie Legia wiązała z nimi przyszłość.
Klub z Warszawy będzie też musiał zasięgnąć głębiej do kieszeni, by sprowadzić na stałe grającego na wypożyczeniu Luquinhasa, będącego zawodnikiem Fortalezy. Taki ruch ma kosztować Legię około miliona euro. Brazylijczyk w tym sezonie rozegrał 38 spotkań, w trakcie których strzelił 11 bramek i zanotował 3 asysty.