Gigant przyjechał do Płocka na mecz LM. To musiało się tak skończyć

1 tydzień temu
Zdjęcie: zrzut ekranu z Eurosportu


Wisła Płock meczem z Veszprem kończyła pierwszą połowę zmagań w fazie grupowej Ligi Mistrzów EHF. Oba zespoły były w zupełnie różnej sytuacji, przez co wskazanie faworyta nie było trudnym zadaniem. Aczkolwiek różnica poziomów nie była aż tak widoczna na parkiecie. Jednym z najlepszych w węgierskim zespole był Rodrigo Corrales, były bramkarz płocczan. - Złamał schemat, miał dostęp do kodów - ocenili komentatorzy.
Wisła Płock po sześciu kolejkach Ligi Mistrzów miała na koncie tylko jedno zwycięstwo i aż pięć porażek. Zupełnie odwrotną sytuację miało Veszprem, które z sześciu meczów pięć wygrało i jeden przegrało. Zatem przed pierwszym gwizdkiem nietrudno było wskazać faworyta, choć przewidywania te musiał zweryfikować parkiet.


REKLAMA


Zobacz wideo


Wisła Płock nie odstawała od Veszprem w Lidze Mistrzów
Mistrzowie Polski jako pierwsi zdobyli bramkę, ale później okazało się, iż to było ich jedyne prowadzenie w całej pierwszej połowie. Chociaż nie byli wyraźnie gorsi od rywali, przynajmniej do stanu 7:7. Później Veszprem zaczął odskakiwać, a pierwszą część zakończył z rezultatem 12:10 (a miał choćby cztery bramki przewagi).


Pewnym problemem płocczan mogła być też mała różnorodność w ofensywie. Z 10 bramek aż sześć zdobył Miha Zarabec. Do tego trzy dorzucił Gergo Fazekas, a jedną Tomas Piroch. U rywali rozkładało się to nieco bardziej równomiernie (trafiało pięciu zawodników). Bardzo dobrze spisywali się też obaj bramkarze - Mirko Alilović miał 36,8 proc. skuteczności, a Rodrigo Corrales aż 47,4 proc.
Wisła Płock ruszyła w pogoń za Veszprem. Zabrakło niewiele. Rodrigo Corrales skradł show
Wisła niemrawo rozpoczęła drugą część i cztery minuty czekała na gola (rzucił go Zoltan Szita). Ale iż mistrzowie Węgier również nie grzeszyli skutecznością (dwie bramki), to strata przez cały czas nie była zbyt duża. A po golu Pirocha zmalała do zaledwie jednego trafienia (14:15).
Ta różnica utrzymywała się przez pewien czas, również za sprawą dobrej dyspozycji obu bramkarzy. Corrales, były gracz Wisły, pokazywał się ze znacznie lepszej strony niż inny ex-wiślak Siergiej Kosorotow, który na kwadrans przed końcem wyleciał z boiska za brutalny faul. A płocczanie to wykorzystali i doprowadzili do remisu 18:18.


Jednak Węgrzy gwałtownie się otrząsnęli i gwałtownie wrócili na prowadzenie, poza tym cały czas mogli liczyć na świetnie dysponowanego Coralesa. I w końcu odskoczyli na trzy trafienia (22:19). I już do samego końca Veszprem utrzymało bezpieczną przewagę. Co w dużej mierze zawdzięczają Corralesowi. - To on dzisiaj złamał schemat, miał dostęp do sekretnych kodów - podsumowali komentatorzy Eurosportu.
7. kolejka fazy grupowe Ligi Mistrzów EHF: Orlen Wisła Płock - Veszprem 24:27 (10:12)
Mistrzowie Polski i Węgier spotkają się także w następnej kolejce Ligi Mistrzów. Rewanżowe spotkanie odbędzie się 21 listopada.
Idź do oryginalnego materiału