Gauff upokorzona przez pogromczynię Świątek! Nie wierzyliśmy własnym oczom

4 godzin temu
Czegoś takiego się nie spodziewaliśmy! Tenisowi fani zacierali ręce na półfinał turnieju WTA 1000 Amanda Anisimowa - Coco Gauff. Zapowiadało się na znakomity bój będącej w świetnej formie Amandy z obrończynią tytułu. Jednak zamiast wielkiej batalii zobaczyliśmy jeszcze większą masakrę! Pogromczyni Igi Świątek z US Open wręcz zniszczyła Gauff 6:1, 6:2 i w fenomenalnym stylu zameldowała się w finale chińskiego turnieju.
Choć pekiński półfinał Linda Noskova - Jessica Pegula również zapowiadał się pasjonująco, to nie ulegało wątpliwości, iż starcie Anisimowa - Gauff na papierze rozgrzewało jeszcze bardziej. Coco to obrończyni tytułu w stolicy Chin. Do półfinału doszła nie bez trudu, bo grała m.in. trzysetówki z Leylah Fernandez oraz Belindą Bencić. Jednak już w ćwierćfinale sprawnie poradziła sobie z rewelacją turnieju w postaci Evy Lys (6:3, 6:4).


REKLAMA


Zobacz wideo Drugi złoty medal Klaudii Zwolińskiej na mistrzostwach świata! "Niesamowite zawody"


Miał być pasjonujący bój, był przerażający pogrom
Anisimowa z kolei potwierdziła, iż od kilku miesięcy jest w życiowej formie. Po przegranym finale US Open zrobiła sobie trzy tygodnie przerwy, ale do Pekinu przyjechała równie znakomita, co w Nowym Jorku. Swoje też musiała przejść, Jasmine Paolini oraz Karolina Muchova były dla niej trudnymi testami. Zdała jednak oba i w nagrodę mogła spróbować powstrzymać Gauff przed obroną tytułu. Nastawialiśmy się na długi, wyrównany bój. ale dostaliśmy coś zgoła innego.


W pierwszym secie Gauff została kompletnie rozbita. Anisimowa przy własnym serwisie była bestią. Gdy tylko trafiała pierwszym podaniem, to wygrała łącznie aż 89 proc. wymian po nim następujących. Za to przy serwisie rywalki grała... jeszcze lepiej. Gauff została dwukrotnie przełamana, najpierw do zera, potem do piętnastu. Zanosiło się na 6:0, ale obrończyni tytułu udało się wyrwać jednego gema na sam koniec. Miała choćby pierwsze w meczu breakpointy na 2:5, ale zmarnowała je.


Gauff końcówkami uratowała się od upokarzającej katastrofy. Zamiast tego jest "tylko" katastrofa
jeżeli ktoś myślał, iż tegoroczna mistrzyni Roland Garros zrobi nagły reset i wróci do meczu, ten grubo się pomylił. W czymś takim bezsprzecznie pomogłaby słabsza gra Anisimowej. Jednak ta nie chciała w ogóle o tym słyszeć. Prezentowała się wręcz nieprawdopodobnie. W drugim secie stłamsiła bezradną Gauff równie mocno, co w pierwszym. Ponownie okazała też nieco litości w końcówce, bo gdy serwowała na 6:0, trzecia rakieta świata przełamała ją, dzięki czemu uniknęła nie tylko bajgla (6:0), ale też bagietki (6:1).
To jednak jedynie kwestie wizualne. Wynik 6:1, 6:2 dla Anisimowej w równiutko 60 minut jest równie druzgocący. Finalistka US Open jest teraz także finalistką WTA 1000 w Pekinie i po takim występie z pewnością to ona będzie faworytką finału. O nieprzyjemność zmierzenia się z rozpędzoną Anisimową zagrają jeszcze dziś (początek ok. 12:00 czasu polskiego) Jessica Pegula i Linda Noskova.
Idź do oryginalnego materiału