Początki
Ayrton Senna to jeden z największych sportowców w historii Brazylii. Kierowca z Sao Paulo inspirował wielu swoich rodaków w tym ojca obecnego kierowcy Saubera. Odkąd Gabriel Bortoleto zaczął ścigać się w kartingu, to od 7. roku życia z małymi modyfikacjami do tej pory używa jednego wzoru kasku. Jego głównym motywem jest flaga Brazylii z rozpiętymi skrzydłami. To nawiązanie do opowieści, które usłyszał od swojej rodziny – gdy Senna wygrywał i z dumą powiewał flagą swojego kraju, to podnosił na duchu swój kraj. I z tego postanowił skorzystać. Bortoleto na swoim kasku ma również flagę Włoch, gdyż ma tamtejsze korzenie. Jego babcia pochodzi bowiem właśnie z tego kraju.
Brazylijczyk w wielu lokalnych zawodach kartingowych bił się o miejsca na podium. W okolicach 2016 roku zaczął także coraz częściej startować poza swoją ojczyzną. w okresie 2018 został wicemistrzem WKS Super Master Series, a także II wicemistrzem kartingowym Europy. Lepsi od niego w tych drugich zawodach byli tylko Paul Aron i Gabriele Mini.
Gabriel Bortoleto i przeskok do F4
Aby móc startować w zawodach Formuły 4 z wyłączeniem edycji duńskiej i w omawianym okresie francuskiej trzeba było mieć skończone 15 lat. Gabriel Bortoleto z tego powodu w 2019 roku nie mógł wziąć udziału w zasadzie w żadnym wyścigu, gdyż jego urodziny wypadają w październiku.
Niemiej Brazylijczyk solidnie przepracował okres, aby w kolejnym sezonie móc normalnie rywalizować we Włoskiej F4 w barwach Premy. Rywalizację rozpoczął od zdobywania małych punktów. W dziewięciu pierwszych wyścigach aż 5-krotnie kończył zmagania na 7. pozycji. W Mugello jednak zaliczył najlepszy weekend w sezonie. Miał 2 pole position, a wyścigi kończył kolejno na 2., 1. i 3. pozycji. Dwa podia zanotował także na torze Monza. Do końca roku nie powtórzył już tej sztuki, ale jechał bardzo solidnie. W Vallelundze wywalczył 2 pole position, ale niestety dla niego odwołano drugi wyścig. W tym ostatnim zaś zamienił pierwsze pole startowe na 4. miejsce.
Debiutancki rok w F4 zakończył na 5. miejscu z dorobkiem 157 punktów. Bortoleto na pewno pokazywał wyścigową inteligencję. Jako przykład można tu podać walkę z Montoyą na torze Imola, gdzie obierał różne linie jazdy, aby uporać się z Kolumbijczykiem. W całym sezonie Brazylijczyk nie ukończył 3 wyścigów. Podczas pierwszego weekendu na Imoli miał awarię, na Monzy zaś wypadł z toru w końcówce. Przecinając szykanę Ascariego, uszkodził swój bolid. Z kolei podczas drugiego weekendu na Imoli miał kolizję z Sebastianem Ogaardem.
Kolejny przystanek w drodze do F1 – FRECA
Pod koniec 2020 roku podpisano pewną umowę, którą łączyła licznie obsadzoną Formułę Renault Eurocup z mniej liczną FREC, czyli Formułą Regional European Championship, gdzie za to były takie zespoły jak Prema czy VAR. Wcześniej bowiem na tym samym poziomie były 2 serie. Ta od Renault i mistrzostwa od FIA. Uznano, iż nie ma sensu, aby to wszystko było rozbite i tak doszło do połączenia tych serii. Przyjęto nazwę FRECA, bowiem dodana literka A oznacza Alpine, które zmieniło na sezon 2021 w roli dostawcy silników Alfę Romeo.
Gabriel Bortoleto podpisał kontrakt na starty z ekipą FA Racing, która obsługiwana była przez MP Motorsport. Jednym z jego partnerów był Andrea Rosso. Włoch rok wcześniej ścigał się we włoskiej F4 i w pewnym momencie był realnym kandydatem do mistrzostwa. Jednak fatalna końcówka roku sprawiła, iż kierowca z Italii zakończył sezon na 7. pozycji, a więc za reprezentantem Kraju Kawy.
Już w swoim debiucie Brazylijczyk wywalczył punkty. Na Imoli zajął 9. miejsce. Później miał serię 11 kolejnych wyścigów bez zdobyczy punktowej. Przełamał ją w Austrii, gdzie miał naprawdę dobry weekend. Do pierwszego wyścigu zakwalifikował się na 4. pozycji. Zaraz po starcie dał się ograć Alexowi Quinnowi i i Gregoire Saucy’emu, a później na trasie uporał się z nim Michael Biełow. Miejsce 7. jednak było naprawdę solidnym rezultatem. Dzień później startował 3. i na tej pozycji dojechał do mety. Jednak oryginalny zwycięzca, a więc Franco Colapinto został ukarany za łamanie limitów toru i spadł z 1. miejsca na 4. Tym samym Gabriel Bortoleto awansował na 2. pozycję.
W ostatnich 6 wyścigach punktował 4-krotnie i sezon zakończył z dorobkiem 44 punktów na 15. miejscu. W tabeli debiutantów panował ogromny ścisk – nie licząc Miniego i Hadjara, którzy regularnie walczyli o podia, w tym rejonie stawki był niesamowity ścisk.
Pierwsza wygrana na tym poziomie i pewne problemy
Zimą 2022 roku Bortoleto wziął udział w 6 wyścigach FRAC, czyli azjatyckiej formule regionalnej. Teraz ta seria znana jest jako FRMEC (od zwrotu Middle East). Brazylijczyk zdołał wygrać 1 wyścig. I to gdzie, bo na torze Yas Marina. Dzięki odwróconej pierwszej dziesiątce do drugiej gonitwy startował z pole position. Pomimo licznych restartów był w stanie umiejętnie je rozgrywać i tak wpadł na metę jako 1.
W głównym sezonie startował w barwach R-ace GP. Ekipa ta w okresie 2021 wywalczyła mistrzostwo. Jednak w 2022 roku Francuzi mieli na początku pewne problemy. Spowodowane one były przez nowe opony, które zaczęto używać w serii i choćby duże zespoły, takie jak właśnie R-ace GP, zmagały się z nimi na początku. Jednakże doświadczenie kierowców takich jak Hadrien David i Gabriel Bortoleto sprawiło, iż w końcu znaleziono receptę na ich zakończenie po kilku wyścigach. Ta dwójka na swoje barki wzięła bowiem rozwiązanie tego problemu, testując wiele wariantów ustawień, aby je zrozumieć.
Co się działo jednak na początku? Bortoleto zaliczył naprawdę solidny początek sezonu. W ośmiu pierwszych wyścigach zapunktował za każdym razem, a na torze Imola stanął na najniższym stopniu podium. Po czerwonej fladze spowodowanej wypadkiem Montoyi kierowcy mieli wręcz sprint do mety na sam koniec wyścigu. W nim Brazylijczyk uporał się z Timem Tramnitzem i Michalem Biełowem i to w dość nieoczywistych miejscach. Przez wypadek Victora Berniera zawody zakończyły się za samochodem bezpieczeństwa. Bortoleto awansował jednak z 4. pozycji na 3., gdyż Kas Haverkort został zdyskwalifikowany z wyników wyścigu za naruszenia techniczne.
W Zandvoort, czyli 9. wyścigu w okresie po raz pierwszy w karierze nie ukończył wyścigu FRECA przez awarię. Zanim do tego doszło, to zdołał popisać się kilkoma udanymi wyprzedzaniami jak na Capietto, którego wyprzedził od zewnętrznej w 1. zakręcie. Drugie podium wywalczył na pożegnanie z Hungaroringiem, gdzie ponownie ulokował się na 3. pozycji.
Upragniony triumf
Pierwsza wygrana we FRECA przyszła podczas 12 zmagań w sezonie. Miało to miejsce w Spa, choć i tu nie obyło się bez zamian miejsc. Na pierwszym okrążeniu doszło do wielkiego wypadku z tyłu stawki. Kierowcy wręcz wpadali na siebie nawzajem. Piotr Wiśnicki wspominał, iż aż musiał przejechać przez drugą aleję serwisową, aby nie wpaść w rozbitych rywali. Gdy już ogłoszono, iż będzie samochód bezpieczeństwa, to Hadrien David wyprzedził Paula Arona. Późniejsze wydarzenia na torze tak się poukładały, iż przed Estończykiem i Dino Beganovicem znalazł się właśnie Gabriel Bortoleto. Stewardzi postanowili zamienić po wyścigu Francuza z Brazylijczykiem pozycjami i w ten sposób to nasz bohater zainkasował pełną pulę punktów.

Do końca roku przyszły mistrz F3 i F2 na podium stanął 2 razy. W Hiszpanii zamienił pole position na wygraną, a w Mugello ograł go tylko Gabriele Mini, który potrzebował zwycięstwa do tego, aby zostać wicemistrzem. Jako ciekawostkę można podać, iż Włoch zderzył się z Brazylijczykiem, przez co obaj nie ukończyli tamtego wyścigu. Sezon 2022 zakończył na 6. pozycji z dorobkiem 174 punktów. Mógł żałować tego, iż jego zespół miał na początku wspomniane problemy.
Gabriel Bortoleto i kooperacja z wielkim mistrzem
W 2022 roku Brazylijczyk również został członkiem A14 Management, czyli stał się podopiecznym Fernando Alonso. Hiszpan organizuje różne obozy z młodymi kierowcami i stara się, aby trafiali oni do czołowych zespołów. Całość jest naprawdę dobrze i profesjonalnie zrobiona. Ta agencja w przeciwieństwie do kilku akademii działa bardzo dobrze.
Można wyobrazić zatem jakie korzyści miał kierowca z Kraju Kawy z tego powodu, iż miał do swojej dyspozycji cały czas Alonso, o czym wspomniał Pawłowi Baranowi, a także, iż dołączył do Tridentu, czyli jednego z najlepszych zespołów. Ścisłym faworytem do mistrzostwa jednak nie był. Na papierze silniejsi byli Goethe, Mini, Beganovic, O’Sullivan czy Colapinto.
Sezon rozpoczął od kolizji z Rafaelem Villagomezem i Kaylenem Frederickiem w Bahrajnie. Jednak dzień później skorzystał na karze dla Gabriele Miniego i ku ogromnej euforii Fernando Alonso zdołał wygrać wyścig. W Melbourne zdążył wykręcić czas dający pole position, zanim Nikita Bedrin się rozbił. Pierwsze pole startowe zamienił na zwycięstwo.
Dalszy marsz ku tytułowi
W kolejnych wyścigach kręcił się w okolicach podium, a na nie wrócił w wyścigu głównym w Austrii, gdzie zajął 2. miejsce. Tę samą pozycję, ale w sprintach miał na Silverstone i Hungaroringu. Tu warto wspomnieć o tym, iż na torze pod Budapesztem naprawdę w idealny sposób wyczekał, aż Nikita Bedrin będzie jechał gorszym tempem, aby wyprzedzić kierowcę Jenzera.
Z racji, iż jego rywale w przeciwieństwie do niego mieli przygody, to mistrzostwo mógł zapewnić sobie w Belgii. Jednak stamtąd nie wywiózł ani jednego punktu, choć na ostatnim okrążeniu mógł uporać się z Franco Colapinto. Wolał jednego tego nie robić, bo mógłby doprowadzić do kolizji z Argentyńczykiem. W tabeli miał przed finałem sezonu taką przewagę, iż do mistrzostwa potrzebował jedynie tego, żeby Paul Aron i Pepe Marti… nie wywalczyli pole position. Tylko ta dwójka bowiem miała matematyczne szanse. Jednak ani Estończyk, ani drugi z podopiecznych Alonso nie wygrali kwalifikacji i tak Bortoleto został mistrzem F3. Z kronikarskiego obowiązku dodam, iż na Monzy ukończył on wyścigi na 2. i 5. pozycji.
Co pomogło w wywalczeniu mistrzostwa?
Bortoleto wygrał 2 wyścigi i to te główne, raz miał pole position i aż 4-krotnie stawał na drugim stopniu podium. Ponadto wykręcił 3-krotnie najszybszy czas w wyścigu. Brazylijczyk także nie uwikłał się regularnie w różne incydenty i od Bahrajnu aż do Spa miał serię aż 13 wyścigów z punktami.
Odchodząc od statystyk. Doświadczenie z oponami z FRECA naprawdę nauczyło go, jak należy się z nimi obchodzić. A iż Trident w F3 takich kłopotów nie miał, to kierowca z Kraju Kawy był w lepszej sytuacji. No i nieoceniona była pomoc Fernando Alonso. Gabriel Bortoleto w każdej wolnej chwili Brazylijczyk mógł liczyć na wsparcie od swojego mentora, który do takich rzeczy przywiązuje ogromną uwagę. Ponadto nasz bohater został 2. debiutantem w historii tej nowej F3, który wygrał mistrzostwo. Wcześniej dokonał tego Oscar Piastri i można połowicznie zaliczyć Roberta Shwartzmana, który jednak miał przed tym sezon startów w Europejskiej F3.
Gabriel Bortoleto i kolejne kroki
Po wywalczeniu tytułu kierowca z Kraju Kawy trafił do akademii McLarena. Podpisał ponadto kontrakt na starty w F2 z ekipą Invicta. Jego kolegą z zespołu został Kush Maini, którego wspierał inny dwukrotny mistrz świata F1, a więc Mika Hakkinen.
Początek sezonu w bezpośrednim przedsionku królowej sportów motorowych był mieszany. W Bahrajnie wywalczył na dzień dobry pole position, ale nie wykorzystał okazji i w wyścigu nie stanął choćby na podium. Później nastąpiła seria czterech startów bez punktów. W Arabii Saudyjskiej z zawodów głównych wyeliminowała go awaria, z kolei w Australii w czasie sprintu został storpedowany zaraz po starcie.
Na torze Imola po raz drugi wywalczył pierwsze miejsce w czasówce, ale w głównym daniu, jakim był niedzielny wyścig główny, strategicznie ograł go Isack Hadjar wraz z zespołem Campos. Niemniej 2. pozycja była jego pierwszym miejscem na podium w jego startach w F2. W sprincie w Monako powtórzył ten sukces.
Włączenie się do walki o mistrzostwo
Gabriel Bortoleto po wspomnianym weekendzie na torze Imola wyraźnie odżył. Podobnie jak w F3 zaczął regularnie punktować. Owszem zdarzały się sytuacje jak w Barcelonie, gdzie doprowadził do kolizji z Mainim, ale o tamtej sytuacji gwałtownie zapomniano, ponieważ rodak Senny wygrał wyścig główny na Red Bull Ringu.
W Wielkiej Brytanii ponownie doszło do incydentu pomiędzy nim a Hindusem. Kierowcy Invicty niczym Lewis Hamilton i Felipe Massa w 2011 roku razem wpadli na metę. Brazylijczyk z Mainim walczył o miejsce na podium. Górą z tego arcyciekawego pojedynku wyszedł protegowany Hakkinena, chociaż to Brazylijczyk przekroczył przed nim linię mety. Sędziowie u ówczesnego juniora McLarena dopatrzyli się nieregulaminowego manewru i przyznali mu karę doliczenia 5 sekund do końcowego czasu w jakim ukończył wyścig.
Później nadeszła chwila słabości, bo zdarzały się wpadki w sprintach, ale Gabriel Bortoleto przynajmniej solidnie punktował w wyścigu głównym.
Punkt zwrotny
Momentem, który sprawił, iż podopieczny Alonso nie tylko liczył się w walce o mistrzostwo, ale miał na nie realną szansę, był weekend na Monzy. W kwalifikacjach rozbił się, co oznaczało start z ostatniej pozycji, ale nie poddał się. W sprincie wpadł razem z Dennisem Haugerem na 8. pozycji. Sędziowie w związku z taką sytuacją zdecydowali, aby obaj kierowcy dostali po 0,5 punktu.
Dzień później Bortoleto wykorzystał zamieszanie i wyjazd samochodu bezpieczeństwa, czego efektem był jego triumf. Brazylijczyk po drodze musiał minąć kilku rywali, ale byli to zawodnicy, którzy mieli do odbycia obowiązkową zmianę opon. Dzięki temu stał się pierwszym kierowcą w historii, który wygrał wyścig w erze GP2/F2 startując z ostatniego miejsca. Poprzednim rekordem była 21. pozycja startowa. Ruszając z niej wygrywali Sebastien Buemi (sprint na torze Magny-Cours w 2008 roku), Stefano Coletti (sprint na Hungaroringu z sezonu 2011), a także Antonio Giovinazzi (wyścig główny na Monzie z 2016 roku). Do tego ostatniego przykładu można znaleźć kilka analogii.
Włocha zdyskwalifikowano po wygranych przez niego, gdyż stwierdzono w jego bolidzie nieprawidłowe ciśnienie w oponach. W najważniejszym wyścigu weekendu wykorzystał wypadek rywali, wymienił opony w czasie neutralizacji, a po wznowieniu rywalizacji zrobił swoje.
Dalszy etap
Po rundzie w Baku wykorzystał niemoc Isacka Hadjara i Brazylijczyk wysforował się na prowadzenie w tabeli mistrzostw. Do końca sezonu nie wypuścił go już z rąk, chociaż w Katarze stracił wygraną, ponieważ nieregulaminowo zjechał do alei serwisowej. W wyniku wypadku z udziałem Andrea Kimiego Antonellego na torze pojawiła się wirtualna neutralizacja. W F2 w takim przypadku odbyta zmiana opon się nie liczy. Bortoleto musiał porzucić zjazd do alei serwisowej, chociaż przkekroczył już malowaną linię, ale zdążył uciec, zanim było za późno. W ten sposób zamiast 40 kilku sekund łącznie, stracił tylko 5 przez karę. Do mety dojechał jako pierwszy, ale po doliczeniu wspomnianego czasu, spadł na 3. miejsce – za Paula Arona i Isacka Hadjara. Kush Maini mógł powstrzymać rywali w pewnym momencie, aby jego kolega z zespołu mógł nieco odjechać reszcie, ale Hindus zamiast tego zanurkował do alei serwisowej.
Przed finałem sezonu Brazylijczyk miał 0,5 punktu przewagi nad Hadjarem. Tytuł w zasadzie zapewnił sobie zaraz po starcie do niedzielnego wyścigu, ponieważ Francuz… w ogóle nie ruszył ze swojego pola startowego. Tylko cud mógł sprawić, żeby junior Red Bulla, który postanowił wrócić do rywalizacji, wyszedłby z tej sytuacji obronną ręką, ale do niego nie doszło.
Gabriel Bortoleto związał się z Sauberem i co dalej?
Jeszcze przed rundami F2 w Katarze i Bahrajnie stało się jasne, iż Brazylijczyka w nadchodzącym sezonie ujrzymy w F1. Po rodaka Ayrtona Senny sięgnęła stajnia z Hinwil. W związku z transferem mistrz F3 i F2 przestał być juniorem McLarena. Zespół z Woking ma duet na lata w postaci Norrisa i Piastriego, więc dla Bortoleto nie byłoby miejsca. Niemniej 20-latek pozostanie podopiecznym Fernando Alonso. Tu warto wspomnieć, iż bohater tego materiału to pierwszy zawodnik wspierany przez 2-krotnego mistrza świata, który dotarł do F1.
Nie ma co ukrywać, iż Sauber w minionych latach przeżywał kryzys. Ostatni poważny zryw (jeszcze jako Alfa Romeo) miał miejsce w 2022 roku, gdy Valteri Bottas walczył regularnie o dość duże punkty. Później forma uleciała. Z tego powodu trudno oczekiwać, aby Gabriel Bortoleto z miejsca bił się o solidne lokaty.

Celem będzie unikanie wypadków, co jak pokazał przypadek Franco Colapinto, wcale nie jest takie łatwe. Z drugiej strony za kolegę z zespołu będzie miał Nico Hulkenberga, czyli prawdziwego weterana F1. Wydaje się przynajmniej na ten moment, iż o ile Brazylijczyk nie będzie spisywał się tragicznie, to zobaczymy go również w okresie 2026, gdzie byłby częścią fabrycznego zespołu Audi. Wszystko jednak zweryfikuje tor.
Gabriel Bortoleto zostanie pierwszym Brazylijczykiem od sezonu 2017, który przejedzie pełny sezon w F1. Poprzednim był Felipe Massa, którego oglądaliśmy w barwach ekipy Williams. W międzyczasie w 2020 roku w dwóch ostatnich wyścigach pandemicznego okresu, poparzonego Romaina Grosjeana w kokpicie zespołu Haas zastąpił Pietro Fittipaldi.