FIS wymazał rekord Polski i się zaczęło. Oto powód

2 godzin temu
Zdjęcie: Screen Eurosport


- Dla nas jest rekordzistką skoczni w Lake Placid - mówi Sport.pl asystent trenera w kadrze skoczkiń Stefan Hula o Poli Bełtowskiej. Polka w piątkowym konkursie Pucharu Świata kobiet poleciała aż na 131. metr. To byłby jednocześnie rekord skoczni i rekord Polski. Niestety, "byłby", bo jury zawodów podjęło decyzję, która wymazuje to osiągnięcie z kart historii. I, jak tłumaczy nam dyrektorka Pucharu Świata, Chika Yoshida, naprawdę nie było innego wyjścia.
Bełtowska skakała jako szósta w pierwszej serii pierwszych zawodów kobiet zaplanowanych na piątkowe popołudnie. Konkurs przebiegał jednak w ekstremalnych warunkach - przy bardzo silnych podmuchach wiatru z różnych kierunków. Zawody co chwilę przerywano, a skoczkinie trafiały w tej loterii bardzo różnie. Polka wylosowała jednak szczęśliwy los - przy podmuchach średnio aż 1,69 metra na sekundę pod narty poleciała aż na 131 metrów.


REKLAMA


Pięknie wyłożyła się na nartach, nabrała wysokości i dość pewnie, choć bez telemarku i na dwie nogi, wylądowała swój skok. A po nim była eksplozja radości, bo to miał być jej życiowy rezultat w zawodach najwyższej rangi. Gdyby konkurs dokończono, zapunktowałaby w nich pierwszy raz w karierze i prawdopodobnie znalazła się na całkiem wysokiej pozycji. Niestety, jury kilkadziesiąt minut później po dwóch przerwach doszło do wniosku, iż jedynym wyjściem z sytuacji - przy pogarszających się, trudnych warunkach - jest anulowanie dotychczasowych wyników i restart konkursu kilka godzin później.


Zobacz wideo Coming out polskiego skoczka! Kosecki: Mega szanuję taką postawę


Nie było innego wyjścia. Dyrektorka PŚ tłumaczy, czemu trzeba było anulować serię z Polką na prowadzeniu
To przykre, bo w takich okolicznościach Bełtowska straciła znakomity skok - jednocześnie rekord skoczni i wyrównany rekord Polski, a także świetny wynik w zawodach, bo po skokach 14 zawodniczek przez cały czas prowadziła. Niektórzy od razu pytali, czy nie mogło być tak, iż konkurs zostanie dokończony, a nie rozegrany od nowa. O to zapytaliśmy dyrektorkę Pucharu Świata kobiet, Chikę Yoshidę.
- Niestety, to byłoby niemożliwe, bo korzystamy z tego samego zespołu obsługującego bazę danych co w przypadku PŚ skoczków (oni o 23:00 rozpoczynają kwalifikacje - przyp.). Muszą się skończyć jedne zawody, zanim zaczniemy kolejne - tłumaczy. - Kilkugodzinna przerwa w przypadku takich dokańczanych zawodów byłaby zbyt długa, a warunki zbyt różne od tych z rana - dodaje Yoshida.
- Taka decyzja, o anulowaniu serii i restarcie konkursu, to rzadkość, więc przed jej podjęciem musieliśmy sprawdzić, czy wszystko się zgadza i przemyśleć ten ruch. Teraz, po przesunięciu zawodów, planujemy spróbować rozegrać dwie serie konkursowe. Mamy na nie slot transmisji w telewizjach. Liczymy, iż się uda - przekazuje działaczka.


- Niestety wiatr nie pozwolił na kontynuację zawodów i trzeba było przerwać konkurs. Wiało bardzo mocno i nie udało się dociągnąć tych zawodów. Mamy nadzieję, iż konkurs odbędzie się później i dziewczyny skoczą swoje "bombardzie", dobre skoki - mówi Sport.pl asystent trenera polskich skoczkiń Marcina Bachledy, Stefan Hula.


Rekord Polski wygumkowany. Niestety, takie są przepisy FIS
Ta decyzja wydaje się jeszcze dość logiczna. Ale wiele osób wskazuje, jak niespójny jest fakt, iż przepisy Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS) nie zaliczają rekordów skoczni ze skoków treningowych poza obiektami do lotów narciarskich. Przez tę zasadę wynik Bełtowskiej, choć wideo ze skoku z dopiskiem o rekordzie udostępnił na swoich mediach społecznościowych sam FIS, zostanie wymazany.
"I co? Teraz mamy zapomnieć, iż Pola Bełtowska skoczyła 131 m? Bo serię anulowali? Głupota. Ekscytujące skoki gumkowane. Czas zrestartować myślenie, FIS" - pisze na portalu X dziennikarz TVP Sport, Mateusz Leleń.


- Dla nas Pola jest rekordzistką skoczni w Lake Placid - odpowiada nam Stefan Hula. Być może kolejna taka sytuacja, teraz odpowiednio nagłośniona w środowisku, spowoduje, iż FIS przemyśli zmianę przepisów w tej kwestii. Choć na razie oczywiście nie ma co się tego spodziewać.


Hula: "Najważniejsze, żeby Pola uwierzyła w swoje możliwości"
- Bardzo się cieszyliśmy z tego skoku. Pola fajnie zareagowała na dobre warunki, ale sam skok był bardzo dobry. I przede wszystkim mogła te warunki wykorzystać - opisuje nam wyczyn Polki Hula. - Co jest fajne, to, iż wszyscy trenerzy na wieży cieszyli się z tego skoku - relacjonuje.
Teraz dobrze byłoby, żeby ten skok, choć w tych okolicznościach rekordem skoczni w Lake Placid, ani Polski już nie będzie, pomógł samej zawodniczce. Samo osiągnięcie teraz pewnie nieco ją przytłoczy, ale koniec końców może się okazać sporym zastrzykiem pewności siebie. - Latem widzieliśmy, co Pola potrafi zrobić w powietrzu w tunelu aerodynamicznym w Sztokholmie. Pokazywała, iż ma bardzo dobre czucie już podczas treningów. Wiedzieliśmy, iż świetnie potrafi sobie radzić. Najważniejsze jest to, żeby Pola uwierzyła w swoje możliwości - tłumaczy Stefan Hula.


Pierwsza okazja do tego, żeby wykorzystać to, co wydarzyło się kilka godzin wcześniej, przydarzy się Bełtowskiej 15 minut po północy, gdy rozpocznie się restart piątkowego konkursu. Poza nią wystartują w nim jeszcze dwie Polki - Nicole Konderla i Anna Twardosz.
Idź do oryginalnego materiału