Festiwal bluzgów przy Łazienkowskiej. Kibice Legii mają dość

3 tygodni temu
Trudno zliczyć wulgarne okrzyki i przyśpiewki, jakie w sobotni wieczór znów pojawiły się na stadionie przy Łazienkowskiej. Ale frustracji kibiców Legii Warszawa nie można się dziwić. Drużyna Inakiego Astiza rzutem na taśmę zremisowała z Lechią Gdańsk 2:2 i w tabeli ekstraklasy ma już dwa punkty przewagi nad strefą spadkową. Kryzys stołecznego klubu trwa w najlepsze.
Nie pomogła publiczna reprymenda od Inakiego Astiza po ostatnim spotkaniu. Nie pomogła też ani przerwa na mecze reprezentacji, ani zmiany w podstawowym składzie. Legia Warszawa przegrała kolejny raz w tym sezonie i jej sytuacja stała się naprawdę beznadziejna. Po sobotnim remisie z Lechią drużyna Astiza ma już tylko dwa punkty przewagi nad strefą spadkową. O europejskich pucharach przy Łazienkowskiej nikt już nie myśli. O mistrzostwie, które jeszcze niedawno było priorytetem, nie wspominając.


REKLAMA


Zobacz wideo


Statystyki Legii są koszmarne. Drużyna Astiza może i przerwała serię porażek, ale w szerszym kontekście jej wyniki pozostają koszmarne. Legia nie wygrała szóstego spotkania z rzędu, a w ostatnich dziesięciu triumfowała raptem raz. Nie można więc dziwić się reakcji trybun po i w trakcie meczu z Lechią.
"Wy*******ać" - ryknęli kibice z "żylety" zaraz po zakończeniu meczu, po czym wszyscy ruszyli w stronę domów. Nie było choćby tradycyjnych w takich momentach rozmów z piłkarzami, ani podziękowań za walkę do końca. W końcu Wojciech Urbański bramkę na 2:2 zdobył w ostatniej minucie meczu. W Legii panuje coraz większa wściekłość na trybunach i beznadzieja na boisku.
Złość i szydera na trybunach stadionu Legii
"Wy*******ać", "K***a mać, Legia grać" i "Zejdźcie z boiska, nie róbcie z nas pośmiewiska" - skandowali kibice Legii Warszawa po ostatnim ligowym meczu z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza. Meczu, który legioniści znów przegrali (1:2) i spadli już na 11. miejsce w tabeli. Przed tą kolejką drużyna Astiza miała raptem cztery punkty przewagi nad strefą spadkową i bliżej jej było do I ligi niż do europejskich pucharów. Legii nie pomogło ani wsparcie udzielone Edwardowi Iordanescu przez klubowe władze, ani zwolnienie rumuńskiego szkoleniowca. Sytuacja Legii coraz bardziej zaczęła przypominać tę z sezonu 2021/22, kiedy drużyna prowadzona kolejno przez Czesława Michniewicza, Marka Gołębiewskiego i Aleksandara Vukovicia długo drżała o utrzymanie w ekstraklasie.
Mimo fatalnych okoliczności i ujemnej temperatury w sobotni wieczór na meczu z Lechią Gdańsk przy Łazienkowskiej pojawiło się 21138 kibiców. W obecnej sytuacji to wynik naprawdę dobry. Fani od pierwszej minuty wspierali drużynę Astiza, jakby zapominając o ostatnich spotkaniach i aktualnej rzeczywistości. Ale ta sytuacja potrwała tylko do 42. minuty, kiedy bramkę na 1:0 dla Lechii zdobył Iwan Żelizko.


Ta sytuacja momentalnie zmieniła atmosferę na stadionie. "K***a mać, Legia grać", "Co wy robicie, wy naszą Legię hańbicie" - skandowali wściekli kibice. Chwilę później ich złość przerodziła się w ironię. Po kolejnych podaniach do tyłu w ataku pozycyjnym fani zaczęli nie tylko gwizdać, ale też ironicznie bić brawo piłkarzom Astiza. "Biegać, walczyć i się starać, a jak nie to wy*******ać" - śpiewali kibice z "Żylety" zaraz na początku drugiej połowy.
Nastrojów nie zmienił choćby gol Bartosza Kapustki. Kiedy Legia wyrównała, z trybun najpierw poniosły się gwizdy, a chwilę później "Żyleta" krzyknęła słynne już w tym sezonie: "k***a mać, Legia grać". Minęło raptem kilka minut, kiedy to hasło skandowane było już na dwie trybuny. Gol dla Legii - poza wynikiem - nie zmienił niczego. Piłkarze Astiza grali fatalnie, a atmosfera na trybunach gęstniała z każdą minutą.
Kiedy w 77. minucie bramkę na 2:1 dla Lechii zdobył Aleksandar Ćirković wściekłość trybun osiągnęła apogeum. "Zejdźcie z boiska, nie róbcie z nas pośmiewiska" - śpiewały trybuny przy Łazienkowskiej. I był to najmilszy moment dla drużyny, bo reszty okrzyków i przyśpiewek nie ma sensu powtarzać. Po drugiej bramce dla gości część kibiców na trybunie wschodniej nie wytrzymała i zaczęła wychodzić ze stadionu.
Ostatecznie Legii szczęśliwie udało się urwać punkt, ale to goście mogą po spotkaniu czuć niedosyt. Przy wyniku 2:1 dla Lechii doskonałą okazję zmarnował Tomas Bobcek, a chwilę później gospodarze wybili piłkę z linii bramkowej. Legia jest w potężnym kryzysie, z którego teraz najpewniej wyciągać ją będzie Marek Papszun. Wszystko wskazuje na to, iż debiut nowego trenera przy Łazienkowskiej już w czwartek przeciwko Sparcie Praga w Lidze Konferencji.
Idź do oryginalnego materiału