Feio zakłamuje rzeczywistość. Naprawdę to powiedział

2 dni temu
Zdjęcie: YouTube/Legia Warszawa (Screen)


Goncalo Feio nie spełni obietnicy danej latem kibicom Legii Warszawa. Sytuacji nie odwrócą żadni magowie, czarodzieje, czarnoksiężnicy, bogowie i cudotwórcy. Nikt nie ma takiej siły. Legia na dobre wypisała się z wyścigu o mistrzostwo Polski. Można się pokusić o stwierdzenie, iż o walce o podium także można zapomnieć. Główny cel zakładany na ten sezon pozostanie niespełniony. A mimo to Portugalczyk chce wierzyć w mistrzostwo, co jest niesamowite. Ma to swoje dno.
- Wszyscy pragniemy tego samego. Kibice, zarząd, piłkarze, sztab, trener Legii – chcemy zdobyć mistrzostwo i Puchar Polski. W Europie możemy zajść jak najdalej i marzyć, czemu nie – każdy wieczór w tych rozgrywkach jest wyjątkowy. Chodzi o to, by to kontynuować i zapisać się w historii klubu, a także polskiej piłki - mówił Goncalo Feio na początku roku w wywiadzie z mediami klubowymi Legii. Marzyć każdy może, ale Portugalczyk nie zrealizuje w tym sezonie największego marzenia każdego legionisty i głównego celu zespołu.


REKLAMA


Zobacz wideo Michał Żewłakow zbawcą Legii? Kosecki: Fajny ruch, ale nie spodziewałem się tego


Niespełniona obietnica Goncalo Feio. Wymowna reakcja Żylety
Po meczu z Motorem Lublin Goncalo Feio był pytany o szanse Legii na mistrzostwo. Rzucił krótko: - Wierzę i będę wierzył do końca.
Kilkanaście dni później sytuacja warszawskiego zespołu pozostało gorsza. Porażka z Rakowem Częstochowa 2:3, bezbramkowy remis z Pogonią Szczecin - drużynami, które są przed Legią w tabeli, z czego jedna jest o kilka długości dalej. W najczarniejszym scenariuszu po tym weekendzie Legia może spaść na szóste miejsce w tabeli (za Górnika Zabrze), mieć tyle samo punktów co siódma Cracovia, do podium tracić 12 punktów, a do lidera aż 14. Na osiem kolejek przed końcem to są straty nie do odrobienia.
Wiosna dla Legii jest wręcz brutalna, a kibice wydają się być pogodzeni z losem, iż mistrzostwo nie wróci po czterech latach do Warszawy, a Feio nie przełamie niemocy swoich poprzedników. Ich reakcja po końcowym gwizdku była wymowna. Kiedy trener i piłkarze podeszli pod Żyletę, by podziękować za doping, spotkali się ze zbiorowym milczeniem i pojedynczymi gwizdami. To był moment, który wyrażał więcej niż choćby milion słów.


Mimo to Feio do dziś marzy o mistrzostwie Polski. Na konferencji po meczu z Pogonią zapytaliśmy go, czy wierzy tak samo w tytuł jak kilkanaście dni temu, czy może ta wiara została zachwiana. Portugalczyk brzmiał jak niepoprawny optymista. Dał do zrozumienia, iż będzie wierzył, dopóki matematyka nie zabierze wszelkiej nadziei. To trochę naiwne przy takich stratach i nierównej grze. W takim tempie legioniści będą zasiadać do stołu wielkanocnego bez cienia szansy na tytuł.


- Jakim trenerem, jakim liderem bym był, gdybym powiedział, iż już nic się tutaj nie będzie działo? Tak nie wygląda sport. W lidze jesteśmy niezadowoleni z punktów. To jest związane z wieloma kwestiami. Ale to jest futbol, to jest sport. Ten sport daje nam szansę, żebyśmy znowu wygrywali. Nieważne, przeciwko komu, w jakiej rywalizacji, na jakim stadionie. Okej, wolałbym grać u siebie, zawsze. Ale mecze wyjazdowe też są ważne. Kim bym był, gdybym powiedział, iż nie wierzę?! Wierzę w naszą pracę, w to, co robimy. Czy jesteśmy idealni? Nie, przed nami ogrom pracy. Ja, piłkarze, sztab, nie boimy się pracy - mówił.


Ale z drugiej strony nie mógł odpowiedzieć inaczej. Jakby był niewolnikiem własnych ambicji i presji panującej wokół Legii. Ambicji, które w tym roku nie znajdują ujścia, nie da się ich urzeczywistnić i zmaterializować. Presji, którą próbuje dźwigać, ale nie zrzuci jej choćby po uratowaniu sezonu pucharami. Dla Legii sukces jest tożsamy ze zdobywaniem trofeów, ze zdobywaniem tytułów mistrzowskich, których ma najwięcej w historii polskiej piłki. Głównego celu Feio nie zrealizuje, co wydaje się być po meczu z Pogonią przesądzone. A mimo to dalej próbuje kreować rzeczywistość, w której wszystko jest możliwe.
- Musimy zrobić wszystko po to, aby naprawić wiele rzeczy do następnego sezonu. Łatwiej jest wstać, analizować mecz, gdy wygrywasz dziesięć meczów z rzędu. Wtedy motywacja nie jest potrzebna. Wtedy też twoja rola jako lidera nie jest aż tak potrzebna. To teraz musisz powiedzieć, podnieść tych ludzi, wstać, pracować, bronić ludzi. Muszę dać światełko w tunelu, muszę pracować. Wierzę w tę drużynę i do ostatniego dnia będę robił wszystko dla klubu, bo on jest najważniejszy, a także w piłkarzy. W piłce piłkarze są najważniejsi. Sił mi nigdy nie zabraknie - dodał trener Legii.
Feio inaczej nie może, ale los i okoliczności mu nie pomagały
Perspektywa Feio może wydawać się infantylna, może choćby oderwana od realnego świata, ale jednocześnie jest jak najbardziej zrozumiała. Tym bardziej jeżeli spojrzymy na jego zachowanie na przestrzeni całego sezonu. Nie bał się brać odpowiedzialności za niepowodzenia, porażki, stanąć przed kibicami, dziennikarzami i wziąć winę na siebie. choćby wtedy, kiedy to nie on zawodził. Nie można mu odmówić zaangażowania w życie klubu i jego rozwój. Poczuwa się do tego, by dowodzić drużyną, stojąc w pierwszym szeregu, a podda się jako ostatni. Podpowiada mu to jego własna ambicja.


Feio nie może inaczej się zachować, jeżeli chodzi o patrzenie na mistrzostwo, które odjechało na dobre. Jasne, były mecze i momenty, które mu nie wyszły. Zachowania, które miały prawo się nie podobać. Popełnił błędy, ale nie jest jedynym winnym ligowej porażki Legii w tym sezonie.
Zobacz też: Rząd Tuska wkracza do akcji. Takiego meczu jeszcze w Polsce nie było
Stołeczni nie mieli dyrektora sportowego przez trzy miesiące, przez długi czas nie byli w stanie znaleźć zastępcy, co w klubie mającym tak duże aspiracje jest czymś nie do pomyślenia. Amatorka. Chaos, bałagan, konflikty w gabinetach i na najwyższych szczeblach. Skauting pozostawia wiele do życzenia. Piłkarze rozczarowywali i pozostawiali niedosyt. Brak jakościowego napastnika praktycznie cały sezon. Nieskuteczność. Problemy z obsadą bramki, ograniczone możliwości w budowie obrony. Cała Legia jest winna i odpowiedzialna za to, iż kolejny sezon z rzędu nie sięgnie po mistrzostwo. Jedynie kibiców szkoda, bo tłumnie przychodzą na mecze i są z drużyną cały czas, 24/7.
Nadzieja umiera ostatnia, ale w Warszawie umarła ona przed czasem. Strata punktów z Pogonią Szczecin jest dotkliwa w skutkach. Wiara i modlitwy do Boga nic nie dadzą. Z jednym Feio ma rację - trzeba myśleć o budowie silnej Legii na następny sezon, mimo iż wciąż jest o co grać (Puchar Polski i Liga Konferencji).


Co dalej?
Ekstraklasa jest już przegrana, dlatego Legia powinna się skupić na walce w obu pucharach. Ma nowego dyrektora sportowego, który podejdzie do zadania mądrzejszy o doświadczenie z poprzedniej kadencji w Legii i z lat pracy w Zagłębiu Lubin i Motorze Lublin. W sobotę Michał Żewłakow ma rozmawiać z Goncalo Feio w Legia Training Center nt. kadry, planów, wizji. Czy będzie temat przedłużenia kontraktu? Raczej trudno oczekiwać jasnej deklaracji z którejkolwiek strony. Będzie czekanie na to, co się stanie w PP i LK.
choćby jeżeli Feio nie dostanie oferty, to on sam nie ma o co się martwić. Nie bez powodu rozmawia z Jorge Mendesem, jest zainteresowanie jego osobą za granicą. Gdyby został w Legii, to podejmie się wyzwania bez wahania. To w gabinetach muszą się martwić o przyszłość.
Idź do oryginalnego materiału