Fatalna wiadomość dla rywalek Sabalenki. W tym zaczyna przypominać Świątek

8 godzin temu
Zdjęcie: REUTERS/Aleksandra Szmigiel


Aryna Sabalenka jest w takiej formie, iż choćby dobrze dysponowana rywalka czy moment słabości Białorusinki nie są w stanie jej zatrzymać. To fatalna wiadomość dla przeciwniczek Sabalenki, które mogą stracić wiarę w to, iż jest do zatrzymania. Podobna historia, jaką przeżywaliśmy dwa lata temu w przypadku Igi Świątek.
W poniedziałek Aryna Sabalenka pokonała w drugiej kolejce WTA Finals w Rijadzie Jasmine Paolini 6:3, 7:5. I to mimo, iż Włoszka w drugim secie prezentowała się znakomicie, miała dwie piłki setowe, których nie udało jej się wykorzystać. Sabalenka w najważniejszych fragmentach spotkania wniosła się na wyżyny swoich możliwości. Znów odrobiła straty, pokazując wielką siłę psychiczną.


REKLAMA


Zobacz wideo Iga Świątek wybrała nowego trenera. "Jestem bardzo podekscytowana"


Znów, bo pamiętamy, co działo się trzy tygodnie temu w turnieju rangi WTA 1000 w Wuhan. Białorusinka okazała się najlepsza w chińskiej imprezie, ale po drodze musiała wychodzić ze sporych problemów. Najpierw w meczu trzeciej rundy z Julią Putincewą przegrywała 1:6, 3:4. Tenisistka urodzona w Rosji, ale reprezentująca Kazachstan rozgrywała najlepsze spotkanie w tym roku. A jednak Sabalenka odrobiła straty i wygrała drugą partię 6:4, a trzecią do zera.
Putincewa i Gauff były tak blisko
Pojedynek z Putincewą był wyjątkowy dla zawodniczki z Mińska. Wychodząc na kort miała już świadomość, iż w przypadku wygranej w kolejnym notowaniu rankingu Organizacji Kobiecego Tenisa wyprzedzi Igę Świątek i zostanie ponownie liderką federacji WTA. Ta świadomość mogła zrodzić presję, która - obok świetnej dyspozycji Julii Putincewej - stanowiła okoliczność utrudniającą występ. Niemniej i tych warunkach Aryna zdołała przechylić szalę na swoją korzyść.


Na podobne kłopoty natrafiła w półfinale w Wuhan - przegrywała z Coco Gauff już 1:6, 2:4. Amerykanka doczekała się przełamania w drugiej partii, była o włos od pokonania rywalki. Sabalenka kolejny raz odrodziła się, zwyciężając 1:6, 6:4, 6:4. Jak to jest odwracać losy meczu w tak efektowny sposób?
Białorusinka po wygranej z Putincewą tłumaczyła: „Po prostu próbowałam się uspokoić i przypomnieć sobie, żeby dalej próbować, walczyć. Cały czas prowadziłam tę rozmowę we własnej głowie. Myślę, iż to pomogło, to małe wyciszenie, ta mała pogawędka z samym sobą. Dzięki temu zaczęłam się lepiej ruszać na korcie, podejmować lepsze decyzje."


Na początku zeszłego roku po wygranej w Australian Open Sabalenka przyznała, iż zrezygnowała ze wsparcia psychologicznego. Tłumaczyła wtedy, iż podczas okresu przygotowawczego odbyła szczerą rozmowę ze swoim psychologiem, wyrażając chęć samodzielnego radzenia sobie z emocjami. - Za każdym razem, gdy miałam nadzieję, iż ktoś inny rozwiąże moje problemy, to nie działało. Muszę wziąć na siebie tę odpowiedzialność i poradzić sobie z tym sama - wyjaśniła. Dodała przy tym, iż każdy tenisista najlepiej wie, czy i w jakim zakresie potrzebuje podobnej pomocy specjalisty na danym etapie kariery.


Sabalenka wygrała 22 z 23 ostatnio rozegranych spotkań. Jedyna porażka to ćwierćfinał w Pekinie z Karoliną Muchową, która ma patent na grę przeciwko Białorusince. Sabalenka w pozostałych meczach, choćby gdy miała gorsze momenty, potrafiła z nich wychodzić. To może bardzo niepokoić jej przeciwniczki, bo zwyczajnie coraz trudniej uwierzyć, iż jest na korcie do pokonania. A jeżeli rywalki wychodząc na spotkanie przeciwko Arynie nie będą wierzyć, iż mogą ją ograć, tenisistka z Mińska zyska ogromną przewagę w rozgrywkach.
Porównywalną do tej, jaką cieszyła się wiosną 2022 roku Iga Świątek, gdy notowała serię 37 zwycięstw w rzędu. Polka nie w każdym meczu grała wtedy idealnie, ale inne zawodniczki w tamtym czasie straciły także wiarę, iż mogą wyjść zwycięstwo z kontrowersji z Igą Świątek.
Zaczyna przypominać Igę Świątek
Dodatkowo, tak jak wówczas Polka, tak dziś Białorusinka jeszcze mocniej ma prawo wierzyć we własne możliwości. Skoro wychodzi ze stanu 1:6, 3:4 lub 1:6, 2:4 i to przeciwko czołowym tenisistkom świata, to dlaczego miałaby nie wierzyć do ostatniej piłki, iż każdy mecz jest możliwy do odwrócenia pod względem wyniku? To zaś czyni Arynę Sabalenkę jeszcze groźniejszą dla rywalek. Trzeba do samego końca utrzymywać najwyższy poziom, nie odpuszczać ani przez moment. W innym wypadku Sabalenka może zawsze znaleźć drogę do odrobienia straty przełamania/przełamań.


W tym roku naliczyliśmy Białorusince 12 spotkań, w których jako pierwsza przegrała seta. W aż ośmiu przypadkach wygrywała taki pojedynek stosunkiem 2:1 w partiach. Równie udane statystyki na tym polu zanotowała w poprzednim sezonie: 6-2. To oznacza, iż wynik 0:1 w setach nie daje jej rywalkom żadnej gwarancji, iż Sabalenka jest już podłamana, nie podniesie się, a zadanie staje się łatwiejsze. Zdaje się być wręcz odwrotnie - trzeba na aktualną liderkę rankingu jeszcze bardziej uważać.
Idź do oryginalnego materiału