Najnowsza produkcja o Formule 1 była najchętniej oglądanym filmem minionego weekendu. Być może widownia byłaby jeszcze większa, gdyby producentom nie odmówił Max Verstappen.
Więcej niż się spodziewano
F1 Movie wszedł w miniony weekend do kin i zaliczył bardzo mocne otwarcie. Boxoffice prognozowało, iż film zarobi pomiędzy $45 mln a $55 mln w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Udało mu się tę liczbę delikatnie przekroczyć i wartość sprzedaży biletów kinowych wyniosła $55,6 mln. Był to najchętniej oglądany film w tych krajach w miniony weekend.
Sporym zainteresowaniem film cieszył się też w innych krajach.
Można się zatem spodziewać, iż jego budżet – około $300 mln – gwałtownie się zwróci.
12 lat temu film Rush w pierwszy weekend zebrał około $10 mln.
Verstappen odmówił
Wśród tych, którzy kupili bilety raczej nie było Maxa Verstappena. Holender był mało entuzjastycznie nastawiony do produkcji i jako jedyny nie uczestniczył w jego nowojorskiej premierze. Tłumaczył, iż chce wrócić do domu do małej córeczki Lili. W rzeczywistości zjawił się na torze spa, gdzie testował auto GT3.
Ale na tym nie koniec niechęci do tej produkcji ze strony aktualnego mistrza świata.
Ciekawe informacje przekazuje holenderski De Teleraaf. Zgodnie z nimi, twórcy F1 Movie chcieli nagrania sceny w klubie nocnym z udziałem Brada Pitta i Maxa Verstappena. Max odmówił jednak.
W filmie Verstappena jest dość mało, choć toczy on “torowy” pojedynek z jednym z głównych bohaterów.
Już jutro rano na blogu recenzja F1 Movie – zapraszam!