Linda Klimovicova była nadzieją czeskiego tenisa na kolejną zawodniczkę w ścisłym światowym topie, w juniorskim Wimbledonie dotarła choćby do ćwierćfinału. Od trzech miesięcy ma jednak polski paszport, w weekend dotarła do pierwszego zawodowego finału w biało-czerwonych barwach. I kontynuuje tę passę, w kolejnym turnieju ITF W50 w La Marsa w teorii trafiła najgorzej jak można, na rozstawioną z jedynką Włoszkę Lucrezię Stefanini. To jednak rywalka miała pecha, przegrała z Lindą 6:3, 3:6, 4:6.