Ekstraklasa 2024/25 – playoffy

3 tygodni temu

Ekstraklasa 2024/25 - playoffy

Kilka (a może bardziej kilkanaście) lat temu mój tata regularnie pisał brydżowe relacje, najczęściej do miesięcznika „Brydż”. Pamiętam, iż po udanych zawodach siadał do komputera zaraz po powrocie do domu i wręczeniu nam obiecanych prezentów. Natomiast gdy wynik był daleki od oczekiwanego, wtedy przed komputer trzeba go było zaciągać siłą.

Twojej domyślności, Drogi Czytelniku, zostawiam, czy chętnie siadałem do komputera, by napisać kilka zdań o ostatnim zjeździe ligowym.

Naszym celem był awans do Final Four. Aby to osiągnąć, musieliśmy wygrać jeden z dwóch meczów. Pozwólcie, iż nie będę się dalej wgłębiać w system rozgrywek naszej ukochanej Ekstraklasy, ponieważ jest on tak skomplikowany, iż nie rozumieją go sami zawodnicy, a co dopiero kibice.

Pierwszy mecz graliśmy z mocną drużyną TB Silesia I Gliwice. Dla nas stawka była wysoka, emocje ogromne, a do tego cały mecz graliśmy na Brydżramie, gdzie kibicowali nam nasi najwierniejsi fani.

Z tego meczu, oprócz wspaniałych impasów, które robiłem, zapamiętałem przede wszystkim doskonałą formę analityczną mojego Drogiego Przyjaciela Jarka, który oglądając wszystkie rozdania właśnie na Brydżramie, doskonale potrafił ocenić naszą grę.

„To jest brydż” – mówił po dobrym zagraniu. „To nie jest brydż!” – krzyczał, gdy zagranie było gorsze. Z podziwem poczynania Jarka obserwował Tuczek.

Niestety w pierwszym meczu nasi kibice za słabo ściskali za nas kciuki i musieliśmy polec.

Drugą szansę mieliśmy z drużyną Agilero Piast Skawina. Popularne „Lajkoniki” postanowiły wzmocnić się przed fazą playoff „juniorami”: Maksem Chodackim i Wojtkiem „NieusiedzęPrzezChwilęWJednymMiejscu” Kaźmierczakiem. Już w pierwszym rozdaniu meczu przyszedł szlem w piki – gładko wylicytowany na obu stołach. Pierwsze dwanaście rozdań meczu można przelicytować na FunBridgu w ramach naszego cotygodniowego treningu, a następnie porównać swoje wyniki z naszymi. Zapraszam.

Nasza licytacja:

W drugim meczu graliśmy z nożem na gardle. Jeden z kolegów z drużyny mówił mi w przerwie, iż jak przegramy, to go żona do chaty nie wpuści. Inny podobno usłyszał od swojej lubej, iż ona „woli wygranych”.

Co tu wiele mówić – presja była olbrzymia. Do tego stopnia, iż rada drużyny zdecydowała się na desperacki krok: na dwa wieczorne sobotnie segmenty odsunęła od gry największą gwiazdę drużyny, Jarka. Podobno przeszywający krzyk desperacji, złości i rozpaczy było słychać w całej Warszawie.

Bez Jarka wygrywamy ostatnią składkę o 20 impów, więc uśmiechnięty wrócił wieczorem do kolegów napić się koli.

Następnego dnia najważniejsze wydawały się poranne składki, które nigdy nie były mocną stroną naszej drużyny. O wyniku meczu zadecydował czwarty segment, koncertowo rozegrany na obu stołach przez naszych bohaterów. W naszym najlepszym rozdaniu weteran wygrał nie do wygrania 4 piki, a na drugim stole popularne Golce (czyli bracia) przelicytowali przeciwników 5 kierami, które niżej podpisany pewnie zrealizował.

Nasza licytacja:

Dwa ostatnie segmenty nasza doświadczona drużyna koncentrowała się na dowiezieniu korzystnego wyniku, co udało się zrealizować. Myślę, iż uważny czytelnik nie jest zaskoczony finalnym rezultatem.

Jesteśmy w Final Four!

Na przełomie maja i czerwca czeka na nas kolejny „challenge” – wywalczenie medalu. Trzymajcie za nas mocno kciuki!

Piotr Jassem

Idź do oryginalnego materiału