Gdy Iga Świątek przegrywała ćwierćfinał w Dubaju i półfinał w Indian Wells z Mirrą Andriejewą, niemałą część winy można było zrzucić na klasę rywalki. Rosjanka była w świetnej formie, zresztą oba wspomniane turnieje wygrała. Zatem pewna okoliczność łagodząca się pojawiała. Niestety przeciwko Alexandrze Eali o żadnym "pudrowaniu" nie ma mowy. Filipinka rozegrała oczywiście bardzo dobry mecz, ale zawodniczce z drugiej setki światowego rankingu Polka nie powinna była po prostu na to pozwolić.
REKLAMA
Zobacz wideo Matty Cash gra w darta. I to jak! ABSOLUTE CINEMA
Świątek rozsypana jak domek z kart. Eksperci grzmią
Niestety Świątek przegrała i wiele wskazuje na to, iż przede wszystkim znów ze sobą. Jej mimika, nastawienie, brak ognia w grze. Wszystko to aż raziło po oczach i bardzo martwiło. Analizy realizowane są do teraz. Na celowniku znalazła się już nie tylko psycholog Daria Abramowicz, ale też trener Wim Fissette, którego wpływu na grę Polki nie widać, zdaniem wielu. Były tenisista Dawid Olejniczak twierdził wręcz, iż polsko-belgijski duet nie przetrwa długo.
Świątek "jak galareta"
Równie bezpośredni w przekazie był Karol Stopa. Znany komentator sportowy i tenisowy ekspert w rozmowie z dziennikiem "Fakt" nie miał dla Świątek litości. Stwierdził, iż Polka wyszła na kort niczym... galareta.
- Tak grającej Świątek, tak psującej Świątek, ale przede wszystkim tak źle poruszającej się po korcie Świątek dawno nie widziałem. Przecież to był zawsze jej najmocniejszy punkt. Natomiast w tym meczu stało się coś makabrycznego. Nie wiem, czy ona z kimś się pokłóciła, czy coś innego się wydarzyło. Coś jednak spowodowało, iż wyszła na kort roztrzęsiona jak galareta. To było widać od pierwszej piłki - powiedział Stopa.
Rywalka, z którą nie dało się przegrać
Zdaniem eksperta Eala nie miała prawa wygrać tego meczu w normalnych warunkach i to kogo pokonała wcześniej, to żadna wymówka. - Bardziej bym się spodziewał problemów z Eliną Switoliną. Ale nie z dziewczyną, która uszkodziła drugą nogę w trakcie gry i w zasadzie nie była w stanie biegać. Po prostu robiła dwa kroki i się cieszyła jeżeli zdołała przebić piłkę. Argument, iż Alexandra Eala wygrała wcześniej w Miami z Jeleną Ostapenko i Madison Keys mnie nie przekonuje. Pierwsza jest chimeryczna, a druga w meczu z Filipinką wróciła do tego, co grała przed Australian Open. Bezsensownie łupała i wywalała w auty jedną piłkę za drugą - czytamy.