Starcie pomiędzy Widzewem Łódź a Wisłą Płock zapowiadało się świetnie. Łodzianie dokonali mnóstwo wzmocnień i po trzech kolejkach PKO Ekstraklasy zgromadzili 6 punktów. Komplet 9 "oczek" znajdował się natomiast na koncie Wisły Płock. Podopieczni Mariusza Misiury są rewelacją początku rozgrywek.
REKLAMA
Zobacz wideo Kiedyś wybił mu zęba, dziś jest jego trenerem. "Nie ma tragedii"
Najpierw szachy, później cios za cios
Większa część pierwszej połowy obfitowała w piłkarskie szachy. Oba zespoły grały spokojnie i wyglądały na takie, które skupiają się głównie na tym, by nie stracić gola. W 24. minucie mecz został na chwilę przerwany, kiedy boisko zostało zadymione.
Po upływie pół godziny gry obie ekipy podkręciły tempo. W 36. minucie kapitalnie w polu karnym Widzewa zachował się Łukasz Sekulski. Zabawił się z obrońcami gospodarzy i technicznym strzałem umieścił piłkę w siatce. Wtedy wreszcie mecz się otworzył. Widzewiacy nie zamierzali tego tak zostawić.
I już pięć minut później stan rywalizacji wyrównał Juljan Shehu. Albańczyk potwierdził, iż ma świetnie ułożoną lewą nogę. Z prawej strony precyzyjnie przymierzył i Rafał Leszczyński mógł tylko odprowadzić piłkę wzrokiem.
Emocje sięgnęły zenitu, bo Widzew i Wisła poszły na wymianę ciosów. Już doliczonym czasie gry pierwszej połowy Sekulski mógł zdobyć drugą bramkę, ale uderzył w poprzeczkę. Minutę później Bartłomiej Pawłowski huknął jak z armaty, ale Leszczyński był na posterunku. Tak wiele działo się w ostatnim kwadransie, iż kibice mogli żałować, iż pierwsza część pojedynku się kończy.
Widzew naładowany, Wisła rozpaczliwie się broniła
Drugą połowę lepiej rozpoczął Widzew. Podopieczni Żeljko Sopicia często przebywali z piłką na połowie Wisły Płock. Czujny musiał być Leszczyński, którego w 48. minucie mocnym strzałem z prawej nogi sprawdził Shehu.
Wisła natomiast wyraźnie oddała pole gospodarzom. Płocczanie próbowali wdać się w szarpaną grę, ale adekwatnie nie stwarzali sobie sytuacji bramkowych. W dodatku mieli problemy zdrowotne. Kilka razy na boisku leżał Sekulski. Z bólu zwijał się również Jorge Jimenez. Obaj musieli opuścić boisko.
Ciekawą sytuację widzieliśmy w 77. minucie. Mariusz Fornalczyk przepychał się z Marcusem Haglindem-Sangre. Arbiter Tomasz Kwiatkowski początkowo podyktował rzut karny. Kiedy wydawało się, iż za chwilę któryś z graczy gospodarzy podejdzie do "jedenastki", to sędzia zdecydował się jednak na obejrzenie powtórek w monitorze VAR. Po długim namyśle anulował karnego, co rozwścieczyło trenera Sopicia. Chorwat otrzymał żółty kartonik.
Widzew nie ustał w atakach, a defensywa Wisły grała coraz bardziej rozpaczliwie. Wydawało się, iż zwycięski gol łodzian jest kwestią czasu. Nafciarzom mogło być jeszcze goręcej, gdy widzieli, iż sędzia doliczył do podstawowego czasu gry aż 10 minut. Miało to oczywiście związek z długą interwencją przy monitorze VAR.
W końcówce strzałem z dystansu Leszczyńskiego postraszył Visus, ale Widzew znów musiał obejść się smakiem. Później gospodarze nie byli już w stanie nic zdziałać. Sobotni pojedynek zakończył się remisem, bo powinno bardziej cieszyć Wisłę.
Widzew Łódź - Wisła Płock 1:1 (1:1)
Gole: Shehu 41' - Sekulski 36'
Widzew: Kikolski - Krajewski, Visus, Żyro, Gallapeni - Selahi (Hanousek 90+1') - Akere (Baena 61'), Alvarez (Teklic 90+1'), Shehu, Fornalczyk - Pawłowski (Czyż 46')
Trener: Żeljko Sopić
Wisła: Leszczyński - Haglind-Sangre, Kamiński, Edmundsson - Pacheco - Custovic, Kun, Nowak, Kalandadze (Nastic 66') - Sekulski (Krawczyk 71'), Jimenez (Borowski 71')
Trener: Mariusz Misiura
Sędziował Tomasz Kwiatkowski
Żółte kartki: Visus 15', Shehu 21' - Nowak 33', Kalandadze 43'