- Nigdy nie biegłem w takiej atmosferze. To było coś niesamowitego. Norwescy kibice robili swoje. Było tak głośno, iż momentami zapominałem, jak wielkie problemy mam ze skurczami. To było świetne doświadczenie, ale cieszę się, iż mam już za sobą - mówił szalenie zmęczony, ale uradowany Dominik Bury po biegu na 50 kilometrów techniką dowolną w mistrzostwach świata w narciarstwie klasycznym w Trondheim. Polak dobiegł na 25. pozycji. To najlepszy wynik naszego biegacza w maratonie na MŚ od siódmego miejsca Józefa Łuszczka w Lahti (1978).