Nowy kandydat na prezesa PKOl-u? Mistrz olimpijski wkroczył do akcji

22 godzin temu
Zdjęcie: Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl


Jak dowiedział się Sport.pl, sporo dzieje się przed zaplanowanym na 25 marca zarządem PKOl-u. To tam może dojść do głosowania w sprawie odwołania prezesa tej instytucji, Radosława Piesiewicza. Wiele wskazuje na to, iż liderem opozycji został Robert Korzeniowski, który zaprosił prezesów związków na spotkanie w Teatrze Wielkim. Czemu to miałoby służyć?
W Sport.pl jako pierwsi informowaliśmy o wydarzeniach z połowy lutego. To wtedy na posiedzeniu prezesów polskich związków sportowych, doszło do podpisania listu wzywającego sternika PKOl-u, Radosława Piesiewicza do ustąpienia z funkcji. Pod listem podpisało się wówczas 22 z 27 obecnych na spotkaniu prezesów związków. Co w tej sprawie dzieje się dalej? Opozycja nie próżnuje, bo nadchodzą gorące dla wszystkich dni.


REKLAMA


Zobacz wideo Kontrowersje wokół zarobków Piesiewicza. "Jego pensja jeździła jak winda w Pałacu Kultury"


Niektórzy prezesi spotkali się z Piesiewiczem
Najpierw na list z prośbą o dymisję zareagował sam Piesiewicz. Przełożył o miesiąc planowany na końcówkę lutego zarząd PKOl-u i zaczął sprawdzać, co się dzieje w środowisku. Sam też wysłał listy do prezesów związków, prosząc o indywidualne spotkania. Część prezesów za nie podziękowała, część przyszła porozmawiać.
Spotkania z prezesami wyglądały podobnie. Piesiewicz przekazywał, iż narracja o nieprawidłowościach w PKOl-u jest kłamstwem, iż komisja rewizyjna nad wszystkim czuwa, a niektóre dyskretnie podejmowane przez niego decyzje – jak choćby o kandydaturze Andrzeja Dudy na członka MKOl-u - były słuszne, bo "dyplomacja lubi ciszę". Niektórzy prezesi przekazywali nam, iż narracja Piesiewicza w wielu miejscach nie zgadzała się ze stanem faktycznym czy posiadanymi przez nich informacjami, ale konkretów w tych rozmowach nie było. Było roztaczanie wizji sprawnego menedżera, który zrobił dla polskiego sportu wiele dobrego.


Przypomnijmy, iż od roku Piesiewicz mierzy się z zarzutami o złe pożytkowanie pieniędzy komitetu, o wysokie zarobki, o których na początku wielu z członków zarządu nie wiedziało, o wyjazd na igrzyska w Paryżu dziewiętnastu działaczy i osób towarzyszących ze związków, których sportowcy na imprezę się nie zakwalifikowali, o przeciąganie przez prawie pół roku wypłat premii dla medalistów olimpijskich, czy też ostatnio o sprawę inwestycji pieniędzy PKOl-u (niemal 1,5 mln złotych) w restaurację Olimpic Sky. We władzach jej spółki zasiadł Piesiewicz i jego zaufani ludzie – sekretarz generalny Marek Pałus oraz Katarzyna Kochaniak, szefowa marketingu i komunikacji komitetu. 30 procent udziałów w spółce dostała też Julita Słowikowska, była dyrektor biura Polskiego Związku Koszykówki, której prezesem był kiedyś Piesiewicz. Ona do spółki nic nie wniosła. Sprawę restauracji PKOl-u bada prokuratura, podobnie jak kilka innym wątków dotyczących wystawiania fikcyjnych faktur oraz wyrządzenia wielomilionowych szkód majątkowych.
Korzeniowski zwołuje spotkanie w Teatrze Wielkim
Coraz więcej prezesów sportowych związków sytuacją wokół PKOl-u jest już wyraźnie zmęczona. Do sygnatariuszy listu z prośbą o dymisję Piesiewicza dołączyli kolejni, w sumie zebrało się już 39 osób. Oprócz ich przemyśleń nad tym czy i jak uda się odwołać Piesiewicza (uchwała zarządu), pojawiają się też te dotyczące jego następcy.


Nazwisk kandydatów w ostatnim czasie padało kilka, ale bardziej w mediach lub od działaczy: Maja Włoszczowska, Tomasz Chamera, ale też Robert Korzeniowski – o nich słyszeliśmy.
Jak dowiedział się Sport.pl, to właśnie ten ostatni, który był też jednym z inicjatorów listu, zwołał na 17 marca duże spotkanie prezesów związków. Ma na nim być omawiana "przyszłość polskiego sportu, nie tylko olimpijskiego". Spora część prezesów łączy to jednak z tym co w nadchodzących dniach ma wydarzyć się w sprawie PKOl-u. Co na to Korzeniowski?
- Jestem prezesem stowarzyszenia OlimpijczycyPL. Jego rolą jest m.in szerzenie idei olimpizmu, edukowanie społeczeństwa jednoczenie środowiska sportowego wokół ważnych dla nas wszystkich tematów. Ponieważ zwracają się do mnie koleżanki i koledzy przejęci sytuacją w PKOl-u, to staram się włączyć w dyskusję - mówi nam czterokrotny złoty medalista olimpijski w chodzie.


- Moja rola jest tu oczywista. Ja w sporcie jestem od 41 lat. Oczywiste jest, iż też niepokoi mnie, to co dzieje się w środowisku. Sposób funkcjonowania w PKOl-u pana Radosława Piesiewicza jest zarówno wstydliwym, jak i groźnym incydentem w 105-letniej historii tej organizacji. Przypomnę tylko, iż to pan Piesiewicz pojawił się u nas, olimpijczyków, a nie my u niego – przekazuje. Korzeniowski żadnej roli w PKOl-u w tej chwili nie pełni, gdy pytamy go o tę sprawę, tylko się uśmiecha.


- Pan Piesiewicz wykreślił mnie z wszelkich komisji, czy grup roboczych, co najpierw było zadziwiające, ale teraz mogę to traktować jak swoiste wyróżnienie. Byłem olimpijczykiem i nim jestem. Nie potrzebuję tytułów i funkcji w jakiejś grupie, bym zabierał głos i interesował się sprawami sportu czy komitetu, czy starał się działać dla jego dobra – przekazuje.
Co interesujące Korzeniowski już raz był inicjatorem spotkania z prezesami związków. Doszło do niego w drugiej połowie lutego w Pałacu Lubomirskich. Teraz wydaje się, iż frekwencja na kolejnym posiedzeniu będzie większa. Sięgnie prawdopodobnie kilkudziesięciu osób, bo opozycja wobec Piesiewicza się powiększa. Nieco zaskakujące jest też miejsce spotkania – Teatr Wielki. Jak jednak usłyszeliśmy, w poniedziałek ma zostać tam podpisane porozumienie stowarzyszenia Olimpijczycy.Pl z dyrektorem Teatru Wielkiego i Opery Narodowej. Dzięki temu wszyscy olimpijczycy będą mogli korzystać z zaproszeń do teatru i opery. To taki miły dla nich gest.
Korzeniowski na prezesa?
Olimpijczyka, który był kiedyś dyrektorem TVP Sport, czy organizatorem kilku sportowych imprez, a który w tej chwili został doradcą ministra sportu i turystyki, zapytaliśmy też o jego ewentualną kandydaturę na prezesa PKOl-u.
- Najpierw przedyskutujmy, jaki powinien być odnowiony PKOl. Dopiero potem do tego dopasowujemy osobę, która by temu zadaniu podołała. Dzisiaj nie chodzi o samo zastąpienie prezesa, który złamał wszystkie zasady etyczne i dobre obyczaje. Chodzi o to, by ta organizacja mogła normalnie funkcjonować przez długie lata, reprezentując cały polski sport i będąc instytucją rzeczywistego zaufania społecznego. Mówmy zatem o tym, jaki ma być nowy statut, nowe zadania komitetu, jakie powinny być relacje ze społeczeństwem i sportowym środowiskiem - odparł Korzeniowski dyplomatycznie.


- Ostatni PKOl sprowadzono już tylko do dyskusji o pieniądzach za przeważnie pseudo marketing mający swe źródła w koneksjach politycznych. Co więcej, ów marketing dotyczył wprost osoby samego prezesa Piesiewicza, którego, "podziwialiśmy" na okładkach kolorowych magazynów i bilbordach w otoczeniu gwiazd polskiego olimpizmu. PKOl oczywiście powinien zajmować się marketingiem pięciu kółek, ale robić to przede wszystkim pełniąc funkcję strażnika wartości sportowych i ogólnoludzkich - przekazuje nam Korzeniowski.
Czy 17 marca będzie kluczowym dniem nie tylko w wypracowaniu planu na realną próby zmian w PKOl-u, ale też momentem, w którym bardziej oficjalnie pojawi się nowy kandydat na prezesa?
Idź do oryginalnego materiału