Paweł Fajdek to gigant polskiej lekkoatletyki. Po kimś takim mamy prawo spodziewać się solidnego wkładu punktowego do wyniku reprezentacji startującej w Drużynowych Mistrzostwach Europy. Dlatego strasznie boli „zerówka" mistrza.
REKLAMA
Zobacz wideo Maria Andrejczyk: Sport jest kojarzony z rozrywką męską, brutalnością
W Madrycie o medale walczy 16 najlepszych drużyn Starego Kontynentu. W każdej konkurencji można zdobyć 16 punktów za pierwsze miejsce swojego zawodnika, 15 za drugie, 14 za trzecie i tak aż do jednego punktu za miejsce 16. Albo do zera, jeżeli nasz przedstawiciel nie uzyska żadnego wyniku. I właśnie to spotkało Fajdka.
Pierwszy rzut: w siatkę. Drugi: znowu w siatkę. Przy obu widzieliśmy Fajdka wolno kręcącego się w kole. Z grymasem bólu. To z powodu podkręconej kostki. Kontuzji nabawił się kilka dni temu w Finlandii. Mimo to w Madrycie wystartował i próbował coś zrobić. W trzecim rzucie posłał młot w okolice 73. metra. To dałoby awans do top 8 i pozwoliłoby na jeszcze dwie próby. Ale sędziowie ocenili, iż młot, który uderzył w linię nie zmieścił się w wyznaczonym sektorze. Powtórki nie rozstrzygnęły, czy młot zmieścił się w promieniu, czy może to tylko jego linka zaczepiła linię wyznaczającą obszar i stąd nasze wrażenie, iż rzut powinien być mierzony.
Kiedy oglądaliśmy załamanych Fajdka i jego trenera Szymona Ziółkowskiego, Filip Moterski już składał protest. Czy szef polskich sędziów dowiedzie arbitrom w Madrycie, iż się pomylili? Czy Fajdek jednak zapunktuje dla Polski. Czekamy.
W rozmowie z TVP Sport Fajdek zdradził, iż upierał się, żeby nieuznany rzut mu zmierzono. Wydawał się być przekonany, iż to był rzut prawidłowy.