W cieniu drugiej rundy cyklu TAURON SEC w niemieckim Güstrow, cztery reprezentacje powalczą o medale Drużynowych Mistrzostw Europy U24. W ponownie zmodyfikowanej imprezie (przed rokiem była ona przeznaczona dla zawodników, którzy ukończyli maksymalnie 23. rok życia) udział biorą Brytyjczycy, Duńczycy, Francuzi, a także Polacy. Biało-czerwoni okazali się najlepsi w Krakowie, gdyż to w II stolicy Polski, rozegrano przed rokiem finał tej imprezy.
Z tego powodu mieli oni zapewniony awans z urzędu, podobnie jak Francuzi, którzy są gospodarzami tegorocznego finału. Do nich z eliminacji dołączyli Brytyjczycy oraz Duńczycy.
Od kilku dni zapowiadało się jednak na to, iż w dniu zawodów nad stadionem ma dojść do oberwania chmury. I tak się stało, co potwierdza relacja, którą około godziny 16:00 na swoje media społecznościowe wstawił Bastian Pedersen.
Sytuacja od tamtej pory nie zmieniła się. W Mâcon cały czas pada. Dobra wiadomość jest taka, iż od godziny 21:00, czyli w momencie, gdy zawody powinny się rozpocząć, ma wyłonić się okienko pogodowe. Oczywiście tor będzie trzeba doprowadzić do użytku.
Już przed rokiem pogoda nieco namieszała, ponieważ na prawie godzinę ze względu na warunki atmosferyczne, przerwano rundę kwalifikacyjną do SGP2.
Ważny mecz w niepełnej obsadzie?
W dodatkowych załącznikach w FIM Europe znajduje się zapis, iż w przypadku przełożenia finału, zawody należy rozegrać w niedzielę. A to oznacza, iż w patowej sytuacji znajdą się Bartłomiej Kowalski, Damian Ratajczak, Jakub Krawczyk, Villads Nagel, Jonas Knudsen oraz Bastian Pedersen. Powód? Ich zespoły na 27 lipca mają zaplanowane spotkania.
W tej sytuacji za zawodników z PGE Ekstraligi nie przysługuje zastępstwo zawodnika, ale dla tych z Krajowej Ligi Żużlowej już tak. Pilanie mogliby zatem skorzystać z niej w przypadku Villadsa Nagela, ponieważ Duńczyk znajduje się w najlepszej 3. żużlowców tamtejszej Polonii. Problem jednak w tym, że… nie nie został on wpisany do składu. Skandynaw w zależności od meczu jeździ głównie z numerów 8/16, czyli z tych, których się z reguły nie awizuje.
Szczęście w nieszczęściu może mieć Jakub Miśkowiak, który przez przełożenie meczu w Rybniku, nie jest wymieniony w grupie ryzyka.
Warto dodać, iż podróż z Mâcon jest długa. Późna pora zawodów nie ułatwia zadania, a zwłaszcza, gdy te się przeciągają. Jedna nieplanowana sytuacja w drodze powrotnej może sprawić, iż zawodnik może nie dotrzeć na mecz, który zaplanowano kolejnego dnia. Swego czasu sporo opowiadał o tym Adrian Cyfer, który w 2014 roku po zwycięskim dla siebie półfinale IMEJ, musiał dojechać z Mâcon do Częstochowy w mniej niż 14 godzin, a odległość pomiędzy stadionami wynosi prawie 1600 kilometrów. Sztuka ta mu się jednak udała, chociaż zarówno on, jak i Hubert Łęgowik, byli na styku.
Warto zatem obserwować sytuację we Francji, gdyż może ona wpłynąć na niedzielne spotkania w znacznym stopniu.