Reprezentacja Polski jest już po obu październikowych meczach w Lidze Narodów. Najpierw drużyna Michała Probierza przegrała 1:3 z Portugalią, a następnie zmierzyła się z Chorwacją. Momentami trudno było racjonalnie wytłumaczyć to, co działo się w spotkaniu z brązowymi medalistami mistrzostw świata. Ostatecznie mecz zakończył się remisem 3:3, jednak tuż po ostatnim gwizdku w mediach rozpętała się burza. Wszystko przez incydent z 76. minuty.
REKLAMA
Zobacz wideo Świątek bez trenera! Pożegnała się z Wiktorowskim
Chorwaci nie odpuszczają. Tak piszą o faulu na Lewandowskim
Wtedy to do prostopadłego podania próbował dobiec Robert Lewandowski. Na drodze Polakowi stanął Dominik Livaković, który pierwszy uderzył futbolówkę, a następnie ostro przejechał korkami po udzie naszego napastnika. Ten momentalnie padł na murawę i zwijał się z bólu. Za to golkiper Chorwatów otrzymał czerwoną kartkę i opuścił plac gry.
Według wielu polskich ekspertów czerwony kartonik w pełni należał się Livakoviciowi za tak bezpardonowe wejście. Inne zdanie w tej kwestii mają natomiast Chorwaci. - Dla mnie jest to całkowicie niezrozumiała i nie do przyjęcia decyzja sędziego. Celem Livakovicia w tym pojedynku jest wyłącznie piłka. W biegu nie mógł się powstrzymać i trafił w Lewandowskiego, który musiał uważać, bo Livaković jako pierwszy dotarł do piłki. Nie jest dla mnie jasne, czy nie doszło do interwencji VAR i obawiam się potencjalnych wyjaśnień, które zrozumieją trzej eksperci. To niedopuszczalna decyzja. Dziwne, iż VAR nie interweniował - mówił tamtejszy były sędzia Bruno Mari.
Choć od tamtego spotkania minęło już trochę czasu, to najwyraźniej emocje po kontrowersji związanej z faulem Livakovicia przez cały czas nie opadły. Ostatnio nacional.hr znów odniósł się do całej sprawy. Bałkańscy dziennikarze porównali sytuację z meczu Polska - Chorwacja z podobnym incydentem, jaki miał miejsce podczas piątkowego meczu Borussi Dortmund z St. Pauli w Bundeslidze. "Podwójne standardy. Zawodnik Bundesligi zrobił to samo, co Livaković: spójrzcie na reakcję sędziego" - czytamy w tytule artykułu.
W treści czytamy, iż "podobną sytuację widzieliśmy w meczu Bundesligi. Borussia Dortmund pokonała St. Pauli 2:1 w siódmej rundzie, a interesująca dla nas sytuacja wydarzyła się w 51. minucie". Wtedy to zawodnik gości - Robert Wagner - po strzale podobnie jak Livaković w sytuacji z Lewandowskim mocno zahaczył o nogę Juliana Ryersona. Zawodnikowi Borussii została udzielona pomoc medyczna, jednak arbiter finalnie... choćby nie odgwizdał przewinienia. "W Bundeslidze nie było mowy o wyrzuceniu z boiska" - podkreślają Chorwaci. Jak widać, przez cały czas nie mogą pogodzić się z tym, co stało się we wtorkowy wieczór na Stadionie Narodowym w Warszawie.