Cały świat powinien poznać prawdę o rywalce Szeremety. Trener Polki mówi jak jest

3 godzin temu
- Nie rozumiem - mówi wprost Tomasz Dylak o zamieszaniu wokół Lin yu-ting. Wzbudzająca kontrowersje rywalka Julii Szeremety niedawno zapowiedziała, iż wystartuje na MŚ w Liverpoolu, ale dwa dni przed rozpoczęciem imprezy okazało się, iż Tajwanka jednak nie stanie w ringu. Wszystko rozbiło się o test płci. - Zrobiłbym na żywo test płci i pokazałbym całemu światu - komentuje dla Sport.pl trener Dylak.
Julia Szeremeta będzie liderką reprezentacji Polski na MŚ w boksie, które 4 września ruszą w Liverpoolu. Nasza kadra jest już na miejscu. We wtorek 2 września zawodniczki przeszły nowe procedury. Czyli przedłożyły testy genetyczne dowodzące, iż są kobietami.


REKLAMA


Zobacz wideo Artur Szpilka miał wypadek samochodowy. "Zasnąłem za kierownicą"


Wprowadzenie takich testów w sporcie kobiet to efekt między innymi potężnego zamieszania, do jakiego doszło rok temu na igrzyskach olimpijskich w Paryżu w boksie. Wówczas szeroko komentowano udział w turnieju pięściarek Lin yu-ting i Imane Khelif. Tajwanka i Algierka w roku 2023 zostały wykluczone z mistrzostw świata. Międzynarodowe Stowarzyszenie Boksu (IBA) stwierdziło, iż u obu testy genetyczne nie potwierdziły, iż są kobietami. To dziwiło, bo wcześniej przez lata obie startowały w zawodach kobiet. Międzynarodowy Komitet Olimpijski nie dał wiary testom przeprowadzonym przez skompromitowaną organizację (na czele IBA stoi Umar Kremlow nazywany ulubionym oligarchą Władimira Putina) i pozwolił na udział w igrzyskach Lin Yu-Ting oraz Khelif. Obie zdobyły złote medale. Generalnie MKOl nie uznawał IBA. Dlatego dziś olimpijskim boksem rządzi już nowa federacja, World Boxing. I to ona zarządziła obowiązkowe testy dla wszystkich zawodniczek.
Nas szczególnie interesuje Lin Yu-ting, bo to ona była rywalką Julii Szeremety w kategorii 57 kg. I pokonała Polkę w finale.
Od igrzysk ani Lin Yu-ting, ani Khelif nie stoczyły żadnej walki. Tajwanka niedawno zapowiedziała, iż wróci do międzynarodowej rywalizacji w Liverpoolu. Z Azji docierały informacje, iż mistrzyni kategorii 57 kg teraz przejdzie do kategorii wyższej – 60 kg. Ale dwa dni przed startem MŚ okazało się, iż Lin Yu-ting nie zawalczy wcale. Tajwańska kadra przyleciała do Liverpoolu bez swojej gwiazdy. Działacze stwierdzili, iż Lin Yu-ting nie weźmie udziału w mistrzostwach, bo przeszła test dowodzący jej płci i wynik został wysłany do World Boxing, ale działacze światowej organizacji rządzącej boksem olimpijskim nie odpowiedzieli.


Stanowisko Tajwańczyków jest kuriozalne. Trener polskiej kadry Tomasz Dylak tłumaczy, dlaczego. - Co tu komentować? Jest ponad rok po igrzyskach i nie rozumiem, jak można w takim okresie nie stoczyć ani jednej walki. Potem nagle mówi, iż zawalczy na mistrzostwach świata i dwa dni przed rezygnuje. Do tego nie rozumiem tłumaczenia, iż wysłali badania do World Boxing i nie dostali odpowiedzi. Przecież te badania daje się na miejscu, wynik jest jednoznaczny, więc w jakim celu oni je wysyłali? – pyta Dylak. - Nasze dziewczyny dzisiaj [2 września] dostarczyły na miejscu badania, by zostały zweryfikowane przez przedstawicieli World Boxing – dodaje trener w rozmowie ze Sport.pl. - Gdybym ja był w podobnej sytuacji, zrobiłbym na żywo ten test i wynik od razu bym pokazał całemu światu, by rozwiać wątpliwości – podsumowuje Tomasz Dylak.
Idź do oryginalnego materiału