Po dwóch ostatnich spotkaniach Polaków w Lidze Narodów zrobiło się gorąco. Przegrali je z rywalami na papierze o wiele słabszymi - Kubańczykami i Bułgarami. W turnieju w Gdańsku, który kończy fazę zasadniczą rozgrywek, mają tylko jedno zwycięstwo odniesione z Irańczykami. Teraz, na sam koniec spotkań rozgrywanych przed własną publicznością, pewnie chcieliby się odbić po poprzednich niepowodzeniach. Jednak zagrają z rywalem, który w obecnych okolicznościach, wydaje się być od nich znacznie silniejszy.
REKLAMA
Zobacz wideo Iga Świątek przeszła do historii Wimbledonu! "Gwiazda na skalę wszechświata"
Rok temu był horror. Teraz potrzeba pozytywów na koniec bardzo złego turnieju
Mistrzowie olimpijscy, Francuzi, w tabeli Ligi Narodów są tuż przed Polakami. Niedzielne spotkanie będzie meczem o wyższą pozycję w klasyfikacji przed turniejem finałowym, a więc także rozstawieniem przed walką o medale w Chinach. Co więcej, rywale mają szansę przeskoczyć Polaków w rankingu Międzynarodowej Federacji Siatkówki (FIVB). A nie spadli z pozycji lidera od trzech lat.
Stawka spotkania będzie zatem całkiem duża, a presja po dwóch porażkach z rzędu pewnie wcale nie mniejsza niż w ostatnich dniach. Jeszcze niedawno powiedzielibyśmy, iż w tym meczu liczymy na co najmniej wyrównaną walkę Polaków z francuską drużyną. A najlepiej zwycięstwo, które nakręciłoby nasz zespół przed finałami. Teraz oczekiwania mocno się zmieniły - potrzeba choćby pojedynczego pozytywnego impulsu. Tak, żeby nie kończyć turnieju u siebie stypą. Wystarczy, iż już teraz pod kątem wyników jest bardzo źle.
Mecz przed własną publicznością przeciwko Francuzom od roku kojarzy się nam z horrorem. Właśnie tak określaliśmy to, co wydarzyło się w łódzkiej Atlas Arenie w półfinale zeszłej edycji Ligi Narodów. To spotkanie mogło nam się wręcz śnić po nocach. Ile dalibyśmy teraz za takie emocje!
Polacy mieli nóż na gardle, ale uchwyt Francuzów słabł
A zaczęło się całkiem niewinnie: od seta, w którym Polacy mieli przewagę niemal od początku do końca i pokonali Francuzów 25:22. Wielkie nerwy zaczęły się w końcówce drugiej partii. Wydawało się, iż Polacy pewnie zmierzają po zwiększenia prowadzenia w całym spotkaniu, iż zaraz postawią rywali pod ścianą. Było już 17:12, ale wtedy to rywale zaczęli przejmować inicjatywę. Najpierw zmniejszyli straty (17:15), a potem doprowadzili do wyrównania (19:19). Niestety, najważniejsze piłki tej partii też należały do nich i wygrali ją do 22.
Francuzi nie odpuszczali. Od początku trzeciej partii starali się nadążać za Polakami, a dodatkowo dociskać ich agresywną zagrywką. Niespodziewanie błyszczeli ich zmiennicy Theo Faure i Yacine Louati. To dzięki nim nagle zrobiło się 16:20. Polski zespół wrócił jeszcze do gry dzięki świetnym serwisom Bartosza Bednorza i Norberta Hubera (22:22), ale Francuzi drugi raz z rzędu okazali się lepsi w końcówce, tym razem zwyciężając do 23.
Kolejną partię to Polacy rozgrywali "na musiku", byli o krok od porażki. I zdawali sobie z tego sprawę na tyle, iż odmienili swoją grę. Najpierw zyskali podstawy - dwa punkty przewagi, na których oparli przejście do coraz większej dominacji. Seria punktowa od stanu 14:13 do 19:13 pozwoliła im dość spokojnie rozgrywać tego seta. W końcówce tym razem Francuzi nie zbliżyli się do nich na bliżej niż trzy punkty, a przedłużenie spotkania o tie-breaka zapewnił im wynik 25:20.
"Na minach Polaków wcale nie było widać jednak ogromu radości, a o wiele więcej ulgi. I skupienia, bo każdy z nich rozumiał, jak istotny będzie zbliżający się tie-break. Drużyna Nikoli Grbicia uciekła spod topora. Choć przez cały czas miała nóż na gardle, powoli starała się przesunąć go bliżej rywali. A i uchwyt Francuzów coraz bardziej słabł" - opisywaliśmy wówczas w relacji ze spotkania na Sport.pl.
Wielkie emocje w tie-breaku. Polacy nie wykorzystali dwóch meczboli
Niestety, to właśnie tie-break był najbardziej dramatycznym fragmentem spotkania. Zaczęło się źle, od prowadzenia Francuzów (2:4), ale Polacy byli w stanie odwrócić kierunek, w którym zmierzała decydująca partia spotkania. Na przerwę schodzili z dwupunktowym zapasem (8:6), potem zrobiło się choćby 10:7 i 12:9. Wydawało się, iż jeszcze kilka minut i tłum kibiców w Łodzi będzie świętował awans do finału Ligi Narodów.
Ale nie doceniliśmy tego, jaką dramaturgię może mieć siatkarski mecz o wysoką stawkę. A zwłaszcza jego tie-break. Trzy punkty z rzędu i Francuzi mieli remis. Polacy dwukrotnie wyszli jednak potem na prowadzenie i zyskali pierwszego meczbola. Nie wykorzystali go, ale za chwilę pojawił się kolejny. Niestety, również zmarnowany. Tę okazję do zapewnienia sobie wygranej Francuzi po prostu musieli wykorzystać. I przy drugiej piłce meczowej po ich stronie w tym spotkaniu francuscy rezerwowi wystrzelili w górę, a następnie wbiegli na boisko. To Francja wygrała 18:16, w całym meczu 3:2 i awansowała do finału.
Po wszystkim szkoda było przede wszystkim tego, co wydarzyło się przy stanie 13:12. To wtedy Polacy wyrzucili kluczową piłkę w aut i zamiast dwóch piłek meczowych był remis i nerwy. Wydaje się, iż kadra Grbicia w tamtym momencie straciła ciut pewności siebie, który mógł pomóc jej wyrwać zwycięstwo. Przy 16:17 i zagrywce Francuzów niestety poślizgnął się Bartosz Bednorz, a piłka zaserwowana przez Theo Faure'a wylądowała tuż przed jego dłonią, uderzając w boisko. - Przegraliśmy dlatego, iż taki jest sport. Czasami bywa okrutny i decydują w nim niuanse. Tak było teraz - mówił nam po meczu przyjmujący.
Francuzi po pokonaniu Polaków wywalczyli złoto Ligi Narodów, ale i dla Polaków znalazło się miejsce na podium - wygrali mecz o trzecie miejsce ze Słoweńcami i zgarnęli brąz. Szkoda, iż nie udało im się zrewanżować "Les Bleus" za tę porażkę podczas igrzysk olimpijskich nieco ponad miesiąc później. W o wiele ważniejszym finale w Paryżu znów lepsi byli Francuzi i to oni zostali mistrzami olimpijskimi przed własną publicznością.
Cóż, teraz też nie spodziewamy się odwetu za igrzyska ze strony Polaków. Ale już walką i zaangażowaniem, które pokazywali przed rokiem w Łodzi, na pewno nie pogardzimy. Początek niedzielnego spotkania zaplanowano na godzinę 20:30. Relacja na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.