To był bardzo istotny mecz dla układu dolnej części tabeli. Przed rozpoczęciem 25. kolejki PKO Ekstraklasy w zdecydowanie lepszej sytuacji był Radomiak. Gospodarze, którzy w ostatnich trzech meczach zdobyli aż siedem punktów, zdołali odskoczyć od strefy spadkowej. Z 28 punktami mieli aż sześć "oczek" przewagi nad szesnastą Puszczą Niepołomice. W przypadku Lechii o takim komforcie nie było mowy. Zespół Johna Carvera do meczu w Radomiu przystępował ze strefy spadkowej, aczkolwiek dorobek 21 punktów sprawiał, iż do bezpiecznej lokaty gdańszczanie tracili tylko punkt.
REKLAMA
Zobacz wideo Czy piłkarz nie powinien się cieszyć po golu przeciwko byłej drużynie? Żelazny: To jest totalny absurd
Radomiak znów stracił gola jako pierwszy, ale i tak wygrał z Lechią
To nie był mecz, w którym bardzo dużo się działo, ale gdy już się działo, to zwykle kończyło się golem. Sprawiło to nawet, iż po raz pierwszy w 2025 roku Radomiak Radom nie stracił gola w pierwszym kwadransie gry. Tyle iż uczynił to pięć minut później, gdy jedyna akcja Lechii w pierwszej połowie zakończona strzałem przyniosła otwarcie wyniku tego spotkania. W 20. minucie długiego podania Camilo Meny nie przeciął Saad Agouzoul, a złe wyjście poza pole karne bramkarza Radomiaka Macieja Kikolskiego wykorzystał Tomas Bobcek, który minął swojego przeciwnika, w polu karnym jeszcze efektownie zwiódł Steve'a Kingue i trafił z bliska do pustej bramki.
Radomiak każdy mecz w 2025 roku zaczynał od stanu 0:1, ale na koniec przegrał tylko dwa z nich. W piątkowym spotkaniu na odpowiedź gospodarzy trzeba było czekać nieco ponad kwadrans. Lechia koszmarnie pogubiła się w kryciu przy rzucie rożnym i w 36. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Rafała Wolskiego skutecznym strzałem głową z kilku metrów popisał się Marco Burch, doprowadzając do wyrównania.
Po tym golu dużo szczęścia miał gwiazdor Lechii Camilo Mena, który z bezradności i bez szans na zagranie piłki kopnął w czułe miejsce swojego przeciwnika Paulo Henrique. Sędzia Paweł Raczkowski pokazał Kolumbijczykowi tylko żółtą kartkę, a do przerwy utrzymał się remis 1:1.
Po zmianie stron pierwsza zagrożenie pod bramką rywala stworzyła Lechia Gdańsk. Uderzenie rezerwowego Antona Carenki z dystansu z trudem obronił Maciej Kikolski.
Radomianie okazali się skuteczniejsi w 72. minucie. Wprowadzony pięć minut wcześniej na boisko Capita Capemba dostał świetne podanie od Marko Burcha (wypożyczony z Legii zawodnik do gola dołożył asystę) i płaskim strzałem z kilkunastu metrów trafił przy bliższym słupku bramki Bohdana Sarnawskiego, który w tej sytuacji mógł spisać się o wiele lepiej.
Radomiak prowadził, a niedługo później po stałym fragmencie niezłą szansę miał Saad Agouzoul, jednak strzał głową Marokańczyka po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Rafała Wolskiego został obroniony przez Sarnawskiego. Ukrainiec poradził sobie również z uderzeniem głową Jana Grzesika kilka minut później.
Bezbarwna w tym całym spotkaniu Lechia Gdańsk dopiero w 88. minucie wypracowała sobie małą szansę na wyrównanie, jednak po rzucie rożnym nad poprzeczką główkował Tomas Bobcek. W ostatniej akcji spotkania w polu karnym został zablokowany Dominik Piła.
Wynik w Radomiu już się nie zmienił. Radomiak Radom pokonał Lechię Gdańsk 2:1, dzięki czemu zwiększył swoją przewagę nad strefą spadkową do dziewięciu punktów. Lechia z kolei zrobiła duży krok w kierunku I ligi. Po przerwie na kadrę zagra z Jagiellonią Białystok, ale do tego spotkania przez większość czasu będzie przygotowywała się bez trenera Johna Carvera, który wyjeżdża na zgrupowanie reprezentacji Szkocji.