W poprzednim sezonie Lechia Gdańsk wywalczyła bezpośredni awans i po kilku miesiącach wróciła do ekstraklasy. Jednak już za chwilę znów może z niej spaść. Klub od początku kampanii walczy ze sporymi kłopotami nie tylko na boisku, ale i w gabinetach. Cały czas okupuje strefę spadkową. Szansę na poprawę sytuacji piłkarze mieli w piątkowy wieczór, kiedy to grali z Radomiakiem Radom. Ale okazji nie wykorzystali, po czym doszło do iście kuriozalnych scen.
REKLAMA
Zobacz wideo Mistrzem Polski Lech, Raków, Jagiellonia czy Legia? Kosecki: Z trudem przechodzi mi przez gardło
Lechia Gdańsk przegrała z Radomiakiem. Nagle do akcji wkroczyła "góra". Ostro po meczu
Lepiej ten mecz zaczęła Lechia, bo już w 20. minucie piłkę w siatce umieścił Tomas Bobcek. Ale na więcej goli drużyny nie było stać. Za to rywali owszem. Najpierw wyrównali, a następnie wyszli na prowadzenie i spotkanie zakończyło się wynikiem 2:1 dla Radomiaka. Była to czwarta porażka gdańskiej ekipy z rzędu, a 14. w tym sezonie. I wydaje się, iż przelała ona czarę goryczy.
Świadczą o tym wydarzenia po meczu, o których poinformował na X Tomasz Galiński, dziennikarz WP SportoweFakty. Okazuje się, iż piłkarze Lechii nie udali się gwałtownie w podróż powrotną do Gdańska, co miało miejsce zazwyczaj. Doszło do opóźnienia. Powód?
"Pod szatnią było niewesoło. Kapitan drużyny został wezwany przez 'górę' i dość długo rozmawiali. Nerwowo" - pisał Galiński. "Normalnie autokar z piłkarzami już dawno powinien jechać do Gdańska, a cały czas piłkarze są zamknięci w szatni. Kapić przekazuje im co usłyszał od szefostwa" - dodawał. Rozgoryczone po tym meczu były nie tylko władze klubu, ale i sam trener. "Nie ma drzwi, którymi by nie trzasnął John Carver. Wściekły to mało powiedziane" - zdradził Galiński.
Zobacz też: Było 1:1 w meczu Radomiak - Lechia. Wtedy nadeszła 72. minuta.
Pobyt Lechii w ekstraklasie się komplikuje. Kolejna niewykorzystana szansa na ucieczkę ze strefy spadkowej
Sytuacja Lechii staje się coraz bardziej dramatyczna. Klub zajmuje przedostatnie, a więc 17. miejsce w tabeli ekstraklasy z dorobkiem zaledwie 21 punktów. Mniej ma tylko Śląsk Wrocław - 15 "oczek". Do bezpiecznej strefy gdańska drużyna traci niewiele, bo jeden punkt, ale warto przypomnieć, iż rywale, w tym właśnie 15. Zagłębie Lubin nie rozegrało jeszcze spotkania w 25. kolejce. Ta różnica może więc wzrosnąć.
Szansa na pozostanie w ekstraklasie wciąż istnieje, ale Lechia musi zabrać się ostro do pracy, by z niej skorzystać i nie wrócić po sezonie do I ligi. To byłaby dla niej wielka katastrofa.