Już z trzecim właścicielem w 2025 roku przystępowała do piątkowego meczu z Cracovią Pogoń Szczecin. A przecież mieliśmy dopiero 14 marca. Po Jarosławie Mroczku i krótkim epizodzie Nilo Efforiego, swego dopiął kanadyjsko-irański charyzmatyczny milioner Alex Haditaghi. To właśnie on ma najpierw poradzić sobie z problemami finansowymi "Portowców", którzy od dłuższego czasu nie płacili swoim piłkarzom, a następnie poprowadzić klub do sukcesów.
REKLAMA
Zobacz wideo Czy piłkarz nie powinien się cieszyć po golu przeciwko byłej drużynie? Żelazny: To jest totalny absurd
0:2 po 11 minutach, a potem wielki zwrot akcji. Wielkie emocje w meczu Pogoń - Cracovia
I choć pieniądze na konta piłkarzy Roberta Kolendowicza miały trafić w dniu meczu, czyli 14 marca, tak początek spotkania wyglądał, jakby "Portowcy" w ramach protestu nie wyszli na murawę. Efekt? Szybkie prowadzenie gości aż 0:2 po jedenastu minutach.
A zaczęło się od rzutu karnego, gdy w piątej minucie Leo Borges podstawił nogę w polu karnym Filipowi Rózdze i choć Benjamin Kallman uderzył z jedenastu metrów bardzo przeciętnie, to piłka pod brzuchem Valentina Cojocaru wpadła do bramki.
W 11. minucie Fin trafił do siatki po raz drugi w tym meczu i 14. w całym sezonie. Cracovia wykorzystała totalny chaos w linii defensywnej Pogoni i po podaniu Amina Al-Ammariego Kallman od połowy boiska wychodził sam na sam z Cojocaru i tym razem bardzo pewnie pokonał golkipera gospodarzy.
W pierwszych 20 minutach Pogoni jakby nie było na boisku, a Cracovia mogła jeszcze podwyższyć prowadzenie, ale choć Mick Van Buren po dośrodkowaniu z lewej strony boiska główkował celnie, to jednak zbyt mało precyzyjnie i Cojocaru uchronił swój zespół przed utratą trzeciej bramki.
Pogoń przebudziła się w okolicach 24. minuty, gdy najpierw po bardzo ładnej akcji zespołowej przed bramką Cracovii zablokowany został Kamil Grosicki, a chwilę później uderzenie Efthymisa Koulourisa z pola karnego pewnie obronił Sebastian Madejski.
Kolejny kwadrans był nieco mniej ciekawy, ale była to tylko cisza przed burzą, która miała nastąpić w końcówce pierwszej połowy. W 40. minucie doszło do zadymy na trybunach w okolicach sektora gości, który został zaatakowany przez chuliganów ze Szczecina. Sędzia Bartosz Frankowski przerwał grę, a następnie Kamil Grosicki oraz piłkarze Cracovii wymownie apelowali do pseudokibiców o spokój.
Arbiter doliczył do pierwszej części gry aż siedem minut, ale chyba choćby najbardziej pesymistyczni kibice Cracovii nie spodziewali się tego, co miało w tym czasie nastąpić. Najpierw w drugiej minucie doliczonego czasu gry gospodarze złapali kontakt po rzucie wolnym, gdy po dośrodkowaniu Kamila Grosickiego piłkę zgrywał głową przed bramkę Danijel Loncar, a do siatki z bliska skierował ją Fredrik Ulvestad.
W ostatniej akcji przed przerwą z kolei zrobiło się 2:2. Tym razem po centrze Grosickiego fatalnie we własnym polu karnym interweniował Otar Kakabadze, który efektownym "strzałem" głową zaskoczył własnego bramkarza.
Po przerwie dłużej przy piłce utrzymywała się Pogoń, ale pierwsze strzały oddawała Cracovia. Próby Benjamina Kallmana i Filipa Rózgi były wprawdzie celne, jednak zbyt lekkie by sprawić problemy Valentinowi Cojocaru. W 58. minucie gospodarze odpowiedzieli strzałem głową Efthymisa Koulourisa, który minimalnie się pomylił po dośrodkowaniu swojego rodaka Leonardo Koutrisa.
W 60. minucie dramatycznie na połowie rywala zachował się Mick van Buren. Holender ciosem rodem z kung-fu trafił korkami w głowę Leonardo Koutrisa. Choć Bartosz Frankowski pierwotnie pokazał napastnikowi Cracovii żółtą kartkę, to po interwencji VAR zmienił swoją decyzję i zasłużenie wyrzucił Van Burena z boiska.
Cracovia grała ostatnie pół godziny w dziesiątkę, ale przez długi czas Pogoń jakby nie umiała się odnaleźć w tej nowej rzeczywistości. Przez 20 minut stać ją było jedynie na mizerne próby Efthymisa Koulourisa oraz Leo Borgesa. Ale w 81. minucie goście z Krakowa popełnili jeszcze jeden fatalny błąd - po prostopadłym podaniu Kacpra Smolińskiego, Joao Gamboa został przewrócony w polu karnym przez Virgila Ghitę, a z rzutu karnego nie pomylił się Koulouris, zdobywając 17. gola w tym sezonie.
Trzy minuty później z kolei było już po meczu. Kamil Grosicki dostał podanie na wolne pole i po jego centrze z lewego skrzydła znowu pomylił się Ghita, ale tym razem do sprokurowanego karnego dołożył bramkę samobójczą i było 4:2 dla gospodarzy. Bezsensowna czerwona kartka, dwa gole samobójcze i sprokurowany rzut karny - po fantastycznym początku Cracovia zrobiła wszystko, aby trzy punkty pozostały w Szczecinie.
Co więcej, w ostatniej akcji meczu "Portowcy" dołożyli jeszcze piątego gola. Po rzucie rożnym dla gospodarzy i koszmarnym kiksie we własnym polu karnym Benjamina Kallmana do siatki trafił po raz drugi Fredrik Ulvestad.
Pogoń Szczecin pokonała u siebie Cracovię 5:2, dzięki czemu z 43 punktami awansowała na czwarte miejsce w tabeli PKO Ekstraklasy. Cracovia z 38 "oczkami" pozostaje na szóstej pozycji.