Po sobotnim remisie Rakowa Częstochowa z Koroną Kielce 1:1, Lech Poznań przed swoim meczem w Katowicach z GKS był w komfortowej sytuacji. Wszystko dlatego, iż przeciwko GieKSie oraz Piastowi Gliwice przy Bułgarskiej w ostatniej kolejce zespół Nielsa Frederiksena potrzebował zaledwie czterech punktów, by wywalczyć mistrzostwo Polski.
REKLAMA
Zobacz wideo Czy psycholog pomógł Jakubowi Koseckiemu? "Za moich czasów to była oznaka słabości"
Spotkanie w Katowicach wydawało się być kluczem do zdobycia tytułu dla "Kolejorza", który u siebie spisuje się znacznie lepiej niż na wyjazdach. A do meczu z GKS zespół z Poznania przystępował mocno osłabiony brakiem czterech ważnych piłkarzy - Radosława Murawskiego, Daniela Hakanasa, Filipa Jagiełły i Bartosza Salamona. Z drugiej strony jego niedzielny rywal też nie był pozbawiony problemów kadrowych - musiał radzić sobie bez napastnika w wyjściowym składzie, jako iż wykluczeni z gry byli Sebastian Bergier (kontuzja) i Filip Szymczak (zapis w umowie wypożyczenia), a wracający po ciężkim urazie Adam Zrelak na razie znalazł się tylko na ławce rezerwowych.
Wielkie nerwy Lecha Poznań w Katowicach. Zadecydowała 76. minuta
Lech całkiem nieźle wszedł w to spotkanie. Już w siódmej minucie bliski kolejnego gola w swoim stylu był Ali Gholizadeh, który w narożniku pola karnego zatańczył z rywalem, a następnie uderzył technicznie w długi róg bramki. Zmierzającą do siatki piłkę zdołał jednak odbić głową Marten Kuusk, ratując Dawida Kudłę. Chwilę później w niezłej sytuacji minimalnie przestrzelił głową Antonio Milić i "Kolejorzowi" nie udało się strzelić gola w pierwszych dziesięciu minutach gry.
Wówczas mecz zaczął się liderowi Ekstraklasy komplikować. W 14. minucie GKS miał bowiem rzut rożny, po którym zrobiło się ogromne zamieszanie w polu karnym Lecha, na 11. metrze przed bramką Bartosza Mrozka, w którym najlepiej zachował się Oskar Repka i potężnym strzałem otworzył wynik spotkania.
Lech znalazł się pod ścianą, bo nie mógł sobie pozwolić w Katowicach na porażkę. Potrzebował jednak chwili, żeby odzyskać odpowiedni rytm. W 22. minucie z dystansu obok bramki huknął Ali Gholizadeh. Jedenaście minut później w dobrej sytuacji zupełnie się nie popisał Patrik Walemark, który mógł minąć Arkadiusza Jędrycha i wyłożyć piłkę osamotnionemu Mikaelowi Ishakowi, a zamiast tego w marny sposób próbował wymusić rzut karny. Obejrzał za to czwartą żółtą kartkę w sezonie, przez co nie zagra w ostatniej kolejce.
W 43. minucie Szwed jednak zrehabilitował się w najlepszy możliwy sposób. Walemark zdecydował się na zaskakujący, kąśliwy strzał z około 20 metrów, który zupełnie zaskoczył Dawida Kudłę. Bramkarz GKS nie zdołał odbić piłki, przez co Lech uzyskał upragnione wyrównanie.
Wynik 1:1 utrzymał się do przerwy, a tuż po zmianie stron "Kolejorz" szukał kolejnego trafienia. Antoni Kozubal z piętnastu metrów uderzył obok bramki GKS, po chwili raz jeszcze z dystansu strzelał Patrik Walemark, ale tym razem skutecznie interweniował Dawid Kudła.
W 50. minucie doszło do sporej kontrowersji w polu karnym Lecha Poznań z udziałem Michała Gurgula i Marcina Wasielewskiego. Piłkarz GKS był zahaczany przez obrońcę Lecha, ale przewrócił się w drugie tempo i sędzia Bartosz Frankowski uznał, iż to za mało na rzut karny. W kolejnych minutach niecelne uderzenia głową oddawali Patrik Walemark i Bartosz Nowak, ale koniec końców nie trzeba było czekać choćby do upływu godziny tego meczu na kolejnego gola.
A było to trafienie dla GKS Katowice. W wyprowadzeniu piłki kompletnie pogubił się Michał Gurgul, gospodarze przejęli piłkę i po płaskim dośrodkowaniu Marcina Wasielewskiego piłka trafiła przed bramkę do Bartosza Nowaka. Były piłkarz Rakowa Częstochowa z kilku metrów nie dał Bartoszowi Mrozkowi żadnych szans i w 59. minucie było 2:1 dla GieKSy.
Co więcej, w 66. minucie mogło być już 3:1. Mateusz Mak wyszedł sam na sam z Mrozkiem, ale to golkiper Lecha Poznań wygrał ten pojedynek. Po 70. minucie obudził się "Kolejorz". Po składnej akcji zespołowej przed świetną szansą stanął Mikael Ishak, jednak jego uderzenie z ostrego kąta obronił Dawid Kudła. Chwilę później po akcji dwójkowej z Kozubalem Ali Gholizadeh uderzył za lekko, by pokonać bramkarza.
Szczęśliwa dla Lecha Poznań okazała się 76. minuta. Gdy po krótko rozegranym rzucie rożnym Joel Pereira dokładnie dośrodkował piłkę z głębi pola w pole karne, gdzie dopadł do niej Antonio Milić. Chorwat uderzył jednak głową tak, iż futbolówka trafiła jeszcze w głowę rezerwowego Mario Gonzaleza i kompletnie zmyliła Dawida Kudłę. Nie było spalonego, w Katowicach znów był remis, tym razem 2:2.
Oba zespoły szukały jeszcze zwycięskiego gola. Dwa razy z pola karnego uderzał Kornel Lisman, jednak w obu przypadkach dobrze interweniował Dawid Kudła. Po drugiej stronie boiska, w 89. minucie bliski szczęścia był Oskar Repka, który po dośrodkowaniu z prawego skrzydła uprzedził wychodzącego z bramki Bartosza Mrozka, ale główkował nad poprzeczką.
Koniec końców, wynik już się nie zmienił. Lech Poznań urwał się ze stryczka i zremisował z GKS Katowice 2:2, co pozwala "Kolejorzowi" utrzymać pozycję lidera Ekstraklasy z jednopunktową przewagą nad Rakowem Częstochowa. jeżeli "Kolejorz" wygra w ostatniej kolejce z Piastem Gliwice na własnym stadionie, zostanie po raz 9. w historii mistrzem Polski.