Burza po decyzji światowych władz. Kibice chcą startów Rosjan z polskim paszportem

2 godzin temu
Zdjęcie: Artiom Łaguta Źródło: Newspix.pl


Nie milkną echa po decyzji organizatora cyklu Grand Prix dotyczącej tzw. dzikich kart. Wybór wywołał kontrowersje, a w sieci można znaleźć wiele komentarzy kibiców, którzy mówią o jednej ważnej rzeczy.



Jason Doyle, Mikkel Michelsen, Kai Huckenbeck, Jan Kvech – to zawodnicy, którzy otrzymali dzikie karty na występy w cyklu Grand Prix w okresie 2025. O ile nominację dla pierwszych dwóch wymienionych żużlowców da się jeszcze zrozumieć, o tyle zaproszenia dla Huckenbecka i Kvecha wydają się kuriozalne. W mediach społecznościowych organizatorzy GP chwalą się, iż w cyklu razem z rezerwowymi pojawią się zawodnicy z 13 państw. Widać, iż nie zależy im na pełnej atrakcyjności cyklu.

Kibice chcą Sajfutdinowa i Łagutę

Przede wszystkim bulwersujący jest brak wśród stałych uczestników Grand Prix Leona Madsena oraz reprezentanta Polski z dzikiej karty. Naszych zawodników będziemy mieli w walce o Indywidualne Mistrzostwo Świata, ale mowa tylko o aktualnym czempionie Bartoszu Zmarzliku oraz o Dominiku Kuberze, który przepustkę do GP uzyskał w Grand Prix Challenge rozgrywanym w Pardubicach.


Wielu ekspertów zdążyło już w sieci wypowiedzieć się o tym, iż cykl z takimi zawodnikami jak Huckenbeck czy Kvech nie może być atrakcyjny. To po prostu uczestnicy, którzy nie zasługują na to, by znaleźć się w GP. Sporo osób marzyło o innym zestawie osobowym przy rozdawaniu dzikich kart. Nie milkną m.in. głosy o tym, aby przywrócić do rywalizacji międzynarodowej Artioma Łagutę oraz Emila Sajfutdinowa.






„Wstydźcie się, iż umieściliście wśród uczestników dwa kewlary zamiast Emila Sajfutdinowa i Artioma Łaguty” – tak brzmi jeden z komentarzy fanów żużla.

Łaguta powstrzymał Zmarzlika

Temat Łaguty i Sajfutdinowa był już przerabiany wielokrotnie. Obaj panowie po raz ostatni pojawili się w Grand Prix w okresie 2021, gwarantując wielkie emocje. Wówczas ten pierwszy został mistrzem świata, a drugi z nich sięgnął po brązowy medal. Rozdzielił ich Bartosz Zmarzlik. To właśnie w tamtym roku polski czempion ostatni raz znalazł pogromcę.


Po wybuchu wojny w Ukrainie Łaguta i Sajfutdinow jako Rosjanie zostali wykluczeni ze wszystkich rozgrywek i to włącznie ze startami w PGE Ekstralidze. Obaj panowie posiadają jednak polskie obywatelstwo, więc od sezonu 2023 startują w naszych rozgrywkach z polską licencją. Władze Polskiego Związku Motorowego nie zgadzają się jednak na ich starty w Grand Prix w biało-czerwonych barwach. Wybitni żużlowcy nie trafiają tam również jako uczestnicy pod neutralną flagą. Niewątpliwie cierpi na tym widowiskowość cyklu.


Wielu fanów żużla przekonuje, iż przynajmniej Łaguta mógłby znów zagrażać Zmarzlikowi w walce o złoto. Gdyby tak się stało, to mogłoby się to przełożyć na większą oglądalność rywalizacji o mistrzostwo świata. Nie wydaje się jednak, by powrót Łaguty i Sajfutdinowa do elity mógł nastąpić szybko.
Idź do oryginalnego materiału