Połączenie kalendarzy Pucharu Świata od sezonu 2026/27 FIS ogłosił po zebraniu komitetu federacji w Portorożu w maju zeszłego roku. Więcej o temacie zaczęło się mówić po Forum Nordicum - corocznym zjeździe dziennikarzy i działaczy narciarskiego środowiska, na którym dyrektor Pucharu Świata w skokach, Sandro Pertile opisał szerzej wizję zmian w najbliższej przyszłości dyscypliny. Złączenie skoków mężczyzn i kobiet będzie oczywiście jedną z największych.
REKLAMA
Zobacz wideo Fenomenalny Wąsek! Nowy rekord życiowy i najlepszy występ w karierze
Tak jest już w innych dyscyplinach pod egidą FIS: biegach narciarskich, snowboardzie, telemarku, a także narciarstwie dowolnym i szybkim. Jednak gwałtownie znalazło się wielu krytyków tego pomysłu sugerujących, iż zmiana nie będzie niczym pozytywnym dla promowania rywalizacji skoczkiń, a także wprowadzi więcej chaosu niż pomoże w uporządkowaniu skoków na najwyższym poziomie. Głównie dlatego, iż nie wszystkie obiekty goszczące mężczyzn są gotowe na przejęcie także zawodów kobiet, a PŚ skoczków nie ma interesu w organizowaniu konkursów wszędzie tam, gdzie startują skoczkinie.
Skoki mężczyzn to projekt od dłuższego czasu przynoszący większe zyski, więc przy zmianach działacze FIS muszą zachować odpowiedni balans. Tak, żeby męskie skoki wyraźnie na nich nie straciły. Jednocześnie potrzeba kilku kompromisów, które zapewnią spełnienie potrzeb kobiecych skoków. I to właśnie nich dotyczy list, który w proteście przeciwko zmianom wysłały do FIS austriacki, słoweński i japoński związek.
Potęgi zwróciły się przeciwko FIS. Chodzi o rewolucję w skokach
W liście trzy potęgi świata skoków piszą, iż tak duże zmiany, jak łączenie kalendarzy, które wywraca do góry nogami funkcjonowanie obu dyscyplin, potrzebują więcej czasu w przygotowanie i dostosowanie ich w odpowiedni sposób. Sugerują, iż taki okres powinien potrwać przynajmniej do sezonu 2030/31.
Austria, Słowenia i Japonia wskazują też pięć powodów, które tłumaczą, czemu adekwatne byłoby pozostawienie w kalendarzu normalnych skoczni w tej chwili używanych tylko w PŚ skoczkiń: Villach, Ljubnie oraz Zao:
mniejsze skocznie oferują skoczkom większe możliwości przebicia się do Pucharu Świata;
w przypadku zawodów łączonych z PŚ skoczków nie było wielkiego wzrostu liczby kibiców na konkursach kobiet, w niektórych przypadkach efekt był odwrotny, a pojedyncze konkursy, jak te w Ljubnie, Villach i Zao, pozostają wśród najpopularniejszych w całym kalendarzu;
w tych miejscach, które już organizują łączony PŚ w skokach, konkursy mężczyzn były często stawiane wyżej w ekstremalnych warunkach pogodowych, co prowadziło do odwoływania wielu konkursów PŚ skoczkiń ze względu na ograniczony czas rozgrywania całych zawodów;
użycie mniejszych skoczni w Pucharze Świata jest często warunkiem dla publicznego finansowania tych obiektów, więc rezygnacja z konkursów mogłaby zagrozić temu procesowi i pozostawieniu w użytku skoczni, co pośrednio mogłoby wpłynąć na rozwój młodych zawodników, którym takie miejsca potrzebne są do treningów i rywalizacji w zawodach;
największe imprezy takie jak igrzyska olimpijskie czy mistrzostwa świata wciąż są rozgrywane na dużych i normalnych skoczniach, co wskazuje na potrzebę i znaczenie utrzymywania skoczni różnych wielkości, by zapewnić sprawiedliwe i optymalne warunki dla zawodników o każdym poziomie umiejętności, a Puchar Świata również powinien się w to wpisywać i gwarantować zawodnikom możliwość harmonijnego rozwoju ich karier tak, żeby zachować uczciwość rywalizacji.
Dyrektor Pucharu Świata reaguje. Zapowiada oświadczenie
Co na to działacze FIS? - Dyskutujemy o tym, jak zareagować, wewnątrz federacji. Można oczekiwać jakiegoś rodzaju oświadczenia w tej sprawie później, gdy odbędzie się spotkanie sekretarza generalnego FIS i dyrektorów sportowych związków, które wysłały list - mówi nam dyrektor PŚ skoczków, Sandro Pertile.
- Mam na ten temat własną opinię, ale nie chcę się nią publicznie dzielić. Mówię o niej tylko podczas naszych rozmów w FIS. Szanuję opinię innych. I myślę, iż powinniśmy dojść do tego, co będzie najlepsze dla rozwoju kobiecych skoków - dodaje Włoch.
Czy obiekty w Villach, Ljubnie i Zao wiedziały, co może je czekać ze względu na decyzję FIS? - Podczas inspekcji na skoczniach latem dyrektorka Pucharu Świata skoczkiń Chika Yoshida, informowała organizatorów o tym, iż po połączeniu kalendarzy mężczyzn i kobiet coś się wydarzy. W szczery i otwarty sposób - wskazuje Pertile.
Jak przebiega proces szykowania łączenia kalendarzy? Protest trzech potęg świata skoków przykrywa fakt, iż to wszystko już się dzieje. - Działamy, to dzieje się w tle. Wiosną objaśnimy jasną wizję tego, jak będzie wyglądała przyszłość skoków wraz z tym projektem po sezonie olimpijskim - tłumaczy działacz.
Pertile ma wówczas zostać dyrektorem całej dyscypliny, nie tylko PŚ mężczyzn. - Musimy odpowiednio zrestrukturyzować nasz system w taki sposób, by móc wypełniać wszystkie zadania zarówno w przypadku PŚ skoczków jak i skoczkiń. Mam już pewne pomysły na to, jak tego dokonać. Czy z nowymi osobami? Jesteśmy otwarci na każde rozwiązanie - uważa Pertile.
FIS już otrzymał jeden list: od skoczkini z Norwegii. Teraz jej rodaczka mówi zupełnie co innego
Przypomnijmy, iż jeszcze zanim pojawiła się oficjalna informacja potwierdzająca łączenie kalendarzy, o zmiany w skokach kobiet zaapelowały same zawodniczki. One też wysłały do FIS list: napisała go Norweżka Silje Opseth, a podpisało - według różnych informacji - 23 lub 27 zawodniczek. Jednym z postulatów było organizowanie zawodów wraz ze skoczkami, a o jego treści i szczegółach pisaliśmy tutaj.
W trakcie tej zimy pytaliśmy wiele zawodniczek o tym, co sądzą o zmianie zapowiedzianej przez FIS. Przy odpowiedziach warto zaznaczyć, iż skoczkinie kierują się w nich nie tylko swoją opinią i tym, co czują, ale także interesem swoich związków narciarskich. Austria, Słowenia czy Japonia są zatem raczej w opozycji do zmian - przynajmniej przedstawianych w taki sposób, jak do tej pory robił to FIS. Za to np. Niemcy i Norwegia będą mocno za tym, żeby je wprowadzać.
W tych okolicznościach ciekawie brzmi wypowiedź Norweżki Anny Odine Stroem. Ona nie podpisała listu, który napisała Opseth, jej koleżanka z kadry. I choć w jej kraju mówi się głównie o skokach na coraz większych obiektach, Stroem zwraca uwagę na to, jak bardzo potrzebne są inne skocznie. - Dobrze byłoby, gdyby zachować w tym wszystkim balans. Żebyśmy nie były rozgrzewką przed zawodami skoczków. Nie tak powinno być. Powinniśmy też zachować niektóre mniejsze obiekty jak Zao i Ljubno. Są ważne zwłaszcza dla kolejnej generacji zawodniczek. jeżeli będziemy skakać tylko na dużych obiektach, to kobieca część tego sportu gwałtownie wyginie. Wtedy nie będzie łatwiejszych skoczni, na których mogłaby się rozwijać młodzież i gdzie można byłoby sprawdzać jej poziom i umiejętności. Są też ważne dla patrzenia na to, co dzieje się ze sprzętem i testowania go. Jedna ze skoczni w Villach lub Hinzenbach też byłaby nam przydatna, bo Austria to kraj napędzający naszą dyscyplinę. Te skocznie można wykorzystywać np. gdy skoczkowie pojadą na loty narciarskie tam, gdzie my jeszcze nie skaczemy, np. na Kulm czy do Oberstdorfu - mówiła nam zawodniczka w Lillehammer.
Tam, podczas inauguracji PŚ tej zimy, odbyło się też spotkanie pomiędzy FIS i skoczkiniami, na którym został im nakreślony plan przyszłości i zmian w dyscyplinie. Mogły zadawać pytania i zabierać głos, ale okazało się, iż publicznie nie przemówiła tam żadna ze skoczkiń. Nie wszystkie dotarły też na to spotkanie, bo nie było na nim np. Polek.
Skoczkinie reagują na połączenie kalendarzy PŚ. "Idziemy w dobrym kierunku"
Ciekawie reaguje też obecna liderka Pucharu Świata kobiet Nika Prevc. - Nie skupiam się na tym, nie myślę o takich sprawach zbyt wiele, ale według mnie zmiana to lepszy krok dla kobiecych skoków. Gdy mamy wspólne zawody, to jest okazja do promocji naszego sportu. Zwiększa się dzięki temu zainteresowanie - twierdzi Słowenka. - Co z Ljubnem? Cóż, nie mam nic przeciwko skakaniu poza normalnymi skoczniami, bo wolę większe. Jednak Ljubno nie powinno zostać zapomniane i pominięte. To jedna z wad nowego systemu. Może w takich przypadkach lepiej dalej organizować kilka oddzielnych konkursów? - zastanawia się Prevc.
- To dobra zmiana, pokazuje, iż robimy progres i zbliżamy się do tego, co dzieje się w PŚ mężczyzn. To adekwatny krok - mówi za to Austriaczka Marita Kramer. Dopytujemy ją o normalne skocznie w Austrii i fakt, iż Villach i Hinzenbach mogłyby znaleźć się w zagrożeniu. - To prawda, ale powiększenie obiektów, na których startujemy, to jedyna możliwa droga. Są inne obiekty w Austrii. Oczywiście dla tych mniejszych sytuacja nie jest łatwa, ale czasem trzeba się zdecydować na taki krok - wskazuje. - Są pewne wyzwania, które stawia przed nami łączenie kalendarzy. Niektóre detale trzeba odpowiednio dopracować. Ale ogółem uważam, iż idziemy w dobrym kierunku - przekazuje Eva Pinkelnig.
Zdanie najlepszej z Niemek jest podobne. - Dobrze, iż będziemy rywalizować razem ze skoczkami, na tych samych skoczniach. Jest łatwiej dla wszystkiego wokół zawodów. Podoba mi się ten pomysł - wskazuje Katharina Schmid. - To krok do przodu. Zwłaszcza jeżeli spojrzy się na to, jak to funkcjonuje w innych sportach w FIS. Kibice przychodzą oglądać wszystkich. Wydaje mi się, iż większa szansa na obejrzenie naszych zawodów jest, gdy fani będą mogli mieć obydwa konkursy obok siebie w tym samym miejscu. Dostaje się o wiele więcej za cenę jednego biletu, a w naszym przypadku środowiska obu dyscyplin są bliżej siebie i mogą współpracować - ocenia Kanadyjka Alexandria Loutitt.
- Skoki kobiet rosną jako sport i jest coraz trudniej rozwijać je jako osobną dyscyplinę. Dlatego połączenie kalendarzy to dobry ruch - wskazuje Sara Takanashi z Japonii. - To ekscytujące. Widać po statystykach tego, ilu kibiców śledzi zawody w telewizji, iż gdy mamy konkursy razem ze skoczkami, to idzie dużo lepiej. Ta zmiana promuje też skakanie na coraz większych obiektach, co powinno być celem: w końcu chcemy skakać tak dobrze, jak mężczyźni. Także latać na nartach. To wszystko przynosi wiele szans naszej dyscyplinie - uważa Norweżka Eirin Maria Kvandal.
Zawody Pucharu Świata w Willingen, które rozpoczęły się w piątek, to jeden z łączonych weekendów skoczków i skoczkiń tej zimy. Pierwszy miał miejsce w Lillehammer, tak rywalizowano jeszcze w Engelbergu i Garmisch-Partenkirchen, a po Willingen podobne rozwiązanie będzie miało miejsce jeszcze w Lake Placid, Oslo, Vikersund i Lahti. W Willingen w piątek rozegrano treningi kobiet i mężczyzn, a po nich odbędzie się jeszcze konkurs drużyn mieszanych. Polskę będą reprezentować Pola Bełtowska, Aleksander Zniszczoł, Anna Twardosz i Paweł Wąsek. Relacja na żywo na Sport.pl, a transmisje w Eurosporcie, TVN i na platformie Max.