Chelsea zremisowała z Arsenalem 1:1 w hicie 13. kolejki Premier League. Pierwsza połowa była wręcz obrzydliwa, ale w drugiej się wszystko trochę rozkręciło. The Blues mogą się cieszyć z takiego wyniku, bo przez godzinę musieli grać w osłabieniu po czerwonej kartce dla Moisesa Caicedo.
Przestraszył się Mikel Arteta, kiedy z kontuzją wypadł mu Gabriel Magalhaes. W końcu to lider defensywy, który jest także niebezpieczny przy stałych fragmentach pod bramką przeciwników. Kanonierzy musieli grać bez niego z Tottenhamem i Bayernem. I co? No i nic, bo obu tych mocnych rywali udało się pokonać z łatwością.
Najpierw Piero Hincapie, a później Cristhian Mosquera stworzyli duet stoperów z Williamem Salibą. Większy problem pojawił się przed hitem Chelsea, bo Francuz w ostatniej chwili wypadł z urazem. Arteta musiał skleić eksperymentalną parę stoperów, która grała ze sobą tylko raz – z Brighton w Pucharze Ligi.
Czerwona kartka Caicedo i mnóstwo fauli
Więcej było od początku faulowania niż grania. Wyglądało to raczej jak jakieś południowoamerykańskie starcie z potencjałem na bitkę przy linii i cztery czerwone kartki, a nie europejski hit. Oba zespoły podchodziły wysoko, grały agresywnie. „Nie no, ten dzisiaj wyleci z boiska” – można było tak pomyśleć o kilku zawodnikach. I słusznie.
Do lekkiej spinki Mikela Merino z Moisesem Caidedo doszło już w pierwszych minutach (będą później bohaterami ważnej sytuacji). Kolumbijczyk odepchnął przeciwnika. Temperatura wrzała. Martin Zubimendi wyłapał żółtą kartkę w piątej minucie, Cucurella w dziesiątej, a Cristhian Mosquera w 13. Okazje? Jakie okazje? A po co to komu? Co chwilę tylko faule i przerywanie gry przez Anthony’ego Taylora.
Kiedy Bukayo Saka oddał pierwszy celny strzał w 13. minucie, to i tak był prawdopodobnie na pozycji spalonej.
W samej pierwszej połowie obie ekipy popełniły aż 14 fauli. Źle się to oglądało, brakowało płynność. Co chwilę ktoś kogoś kopnął, uderzył, szarpnął. Enzo Fernandez był bardzo nabuzowany.
Gęsta atmosfera udzieliła się Moisesowi Caicedo, który w bardzo brzydki sposób sfaulował Mikela Merino. Anthony Taylor dał mu najpierw żółtą kartkę, ale z każdą kolejną powtórką przekonywaliśmy się, iż tu musi dojść do wykluczenia. Sędzia podszedł do monitora, obejrzał sytuację i zmienił decyzję. Chelsea od 38. minuty musiała grać w osłabieniu.
Chelsea go down to 10 men as Moisés Caicedo gets his first-ever club career red card – Chelsea’s SEVENTH of the season pic.twitter.com/qCMpDNZiWl
— OneFootball (@OneFootball) November 30, 2025
Było też trochę gry w piłkę nożną. Więcej w drugiej połowie
Oprócz wzajemnego koszenia się i ogłuchnięcia od kolejnych gwizdków sędziego, zobaczyliśmy też trochę gry w piłkę. Jeszcze w 11 na 11 doskonałą szansę zmarnował Estevao. Jeden z bohaterów meczu z FC Barceloną fatalnie przekopał. Piłka po jego strzale doleciała do Gliwic… Potem miał kolejną sytuację i był już trochę bliżej. Kopnął tylko w okolice Liverpoolu.
Akcji było jak na lekarstwo. Warto wyróżnić może tę z końcówki pierwszej połowy, gdy Declan Rice odebrał piłkę, a potem pognał w kierunku bramki Rayi i mógł mieć asystę. Na wysokości zadania stanął jednak Robert Sanchez, który obronił taki „chytry” strzał po ziemi Gabriela Martinelliego.
Estevao na drugą połowę już nie wyszedł, a zastąpił go Alejandro Garnacho. Dość dziwnej zmiany dokonał Enzo Maresca, ale dwie minuty później każdy już o tym zapomniał. Chelsea zaskoczyła po stałym fragmencie! Taki paradoks, bo to przecież ogromna broń Arsenalu. Najpierw David Raya w świetnym stylu obronił strzał z główki Joao Pedro, ale rzut rożny po tej akcji poskutkował golem. Najwyżej wyskoczył Trevoh Chalobah i dał The Blues sensacyjne prowadzenie.
𝐆𝐎𝐎𝐎𝐎𝐋! 𝐓𝐑𝐄𝐕𝐎𝐇 𝐂𝐇𝐀𝐋𝐎𝐁𝐀𝐇! Chelsea prowadzi grając w osłabieniu!
Jak odpowie Arsenal?
Transmisja meczu w CANAL+ EXTRA 1 i w serwisie CANAL+: https://t.co/45gDeTjRc6 pic.twitter.com/y5QTNPaAPM
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) November 30, 2025
Jako iż grali w dziesiątkę, to postanowili dość mocno się cofnąć. Kanonierzy prowadzili grę i Bukayo Saka zakręcił na skrzydle, dograł na pole karne do Mikela Merino i w 59. minucie zrobiło się 1:1.
𝐒𝐀𝐊𝐀 𝐌𝐄𝐑𝐈𝐍𝐎 𝐆𝐎𝐎𝐎𝐋! Arsenal wyrównuje w derbach Londynu!
Transmisja meczu w CANAL+ EXTRA 1 i w serwisie CANAL+: https://t.co/45gDeTjRc6 pic.twitter.com/Vb18aVH05O
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) November 30, 2025
Przynajmniej gra stała się dużo bardziej płynna. Arsenal atakował, a Chelsea liczyła na przechwyt. Rzeczywiście raz czy dwa zrobiło się odrobinę groźniej pod bramką Davida Rayi. The Blues powalczyli w osłabieniu przy wsparciu publiczności i zasłużyli na ten punkt.
Kanonierzy zawiedli. Nie potrafili tak na dobre docisnąć osłabionego przeciwnika, napierać, przygnieść. Raczej było to takie bierne poszukiwanie przestrzeni, które niczym nie skutkowało. Trochę klepania dla klepania. Oddali tylko trzy celne strzały przez godzinę, w której mieli przewagę jednego gracza. Najbliżej trafienia był Mikel Merino w 88. minucie. Miał piłkę na szesnastym metrze i sporo miejsca. Świetną paradą popisał się Robert Sanchez. Później jeszcze z impetem wjechał w niego Viktor Gyokeres i znów zrobiło się na murawie gorąco.
Arsenal docisnął śrubę mocniej dopiero w doliczonym czasie. Cały czas jednak doskonale defensywą szefował Wesley Fofana. Miał najwięcej bloków (trzy), najwięcej wybić (dziesięć) i najwięcej wygranych główek (sześć) spośród wszystkich na boisku.
Mamy więc status quo. Ani Arsenal nie odskoczył, ani Chelsea nie odrobiła sześciu punktów straty. Skorzystał za to Manchester City, który wskoczył na pozycję wicelidera i zbliżył się do Kanonierów na pięć oczek.
Chelsea FC – Arsenal FC 1:1 (0:0)
- 1:0 – Chalobah 48′
- 1:1 – Merino 59′
CZYTAJ WIĘCEJ O PREMIER LEAGUE NA WESZŁO:
- Farke domaga się zmian po zagrywce Guardioli
- Mateta jak Alvarez. Spuścizna po decyzji Marciniaka
- Isak w końcu trafił! Liverpool nareszcie wygrał
Fot. screen X

9 godzin temu













