Iga Świątek (2. WTA) gładko ograła Emmę Navarro (8. WTA) 6:1, 6:2 w ćwierćfinale Australian Open. Polka wygrała zasłużenie i bez większych problemów, ale uwagę mediów przyciągnęła jedna, rzekomo kontrowersyjna sytuacja z meczu. Wiceliderka światowego rankingu zdobyła punkt po podwójnym odbiciu piłki od kortu, a Amerykanka domagała się sprawdzenia sytuacji przez sędzie meczu.
REKLAMA
Zobacz wideo Wojciech Szczęsny skończony w Barcelonie?!
Kontrowersja po meczu Igi Świątek w Australian Open. Głos zabrał Boris Becker
"Przy stanie 6:1, 2:2 i A:40 Świątek odegrała piłkę, która odbiła się dwukrotnie po jej stronie kortu. Skrót Amerykanki by świetny, wydawało się, iż Polka do niego dobiegła, ale powtórki pokazały, iż jednak nie zdążyła przed drugim odbiciem. Nie zauważyła tego pani sędzia, Navarro nie zatrzymała gry i przegrała ten punkt. Dopiero po akcji, gdy Świątek wyszła na prowadzenie 6:1, 3:2, Navarro domagała się reakcji od sędzi. Amerykanka słusznie twierdziła, iż Świątek odbiła piłkę nieczysto. Ale przepisy mówią, iż jej interwencja była po prostu za późna" - opisał całą sytuację Łukasz Jachimiak ze Sport.pl.
Dziennikarz porozmawiał także ze znaną arbiter Gabrielą Załogą, a ta wprost stwierdziła, iż sędzia w meczu podjęła dobrą decyzję. Wszystko dlatego, iż przepisy jasno określają moment, kiedy można użyć challenge'u - trzeba zakwestionować decyzję sędziego od razu i przerwać grę. Navarro tego nie zrobiła i chociaż punkt Świątek zdobyła niesłusznie, to zgodnie z przepisami rywalka zareagowała na to zbyt późno.
W ogólnym rozrachunku ten punkt miał mały wpływ na wynik końcowy, ale w świecie tenisa to zjawisko komentowane dość szeroko. "Musimy zmienić zasadę VR… powinno być możliwe kwestionowanie "not up" po zakończeniu punktu (jak VAR w piłce nożnej, gdy pozwalają na rozwój akcji, a następnie sprawdzają spalonego). Navarro otrzymała szorstką decyzję na początku drugiego seta" - napisał o sprawie dziennikarz Rob Koeing.
W serwisie X z tymi słowami postanowiła zgodzić się legenda światowego tenisa. "Zgadzam się z tobą, Rob" - napisał krótko i wymownie Boris Becker. Najwyraźniej dawny numer jeden światowego rankingu również chciałby zmiany tej zasady.
Trudno jednak spodziewać się, iż władze światowego tenisa gwałtownie rozważą taką zmianę. Zwłaszcza po meczu, w którym nie miało to wielkiego znaczenia i nie wpłynęło mocno na wynik końcowy rywalizacji.