Borek ujawnił, co usłyszał od Francuza o Polakach. Nie mógł uwierzyć

4 godzin temu
Reprezentacja Polski w wyjątkowo słabym stylu zakończyła mistrzostwa Europu do lat 21. Po blamażu 0:5 z Portugalią przyszedł jeszcze jeden - z Francją. Już po 29 minutach nasz zespół przegrywał aż 0:3 i losy rywalizacji były de facto przesądzone. W to, co działo się na boisku, nie mogli uwierzyć choćby francuscy komentatorzy. O tym, co mówił jeden z nich, opowiedział tuż po przerwie Mateusz Borek.
Trzy mecze, trzy porażki i bilans bramkowy 2:11 - oto dorobek reprezentacji Polski na tegorocznych mistrzostwach Europy do lat 21. Impreza rozgrywana na Słowacji zakończyła się dla naszej ekipy wręcz koszmarnie. W "meczu o honor" z Francją przegrała 1:4, ale emocje skończyły się adekwatnie po niespełna 30 minutach.


REKLAMA


Zobacz wideo Piotr Adamczyk wprost o swoich umiejetnościach koszykarskich: Bardziej udajemy


Były francuski piłkarz zobaczył polską młodzieżówkę. "Nie wierzył". Borek ujawnia
Spotkanie rozpoczęło się dla zespołu Adama Majewskiego wręcz fatalnie, bo od koszmarnego błędu bramkarza Kacpra Trelowskiego, po którym padł gol Nathana Zeze. W dodatku w ciągu zaledwie minuty na 2:0 podwyższył Djaoui Cisse, a w 29. dołożył jeszcze jedno trafienie. Po pierwszej połowie Polska przegrywała więc aż 0:3 i próżno było szukać nadziei na poprawę.


Postawę polskiej ekipy najlepiej podsumowuje opowieść Mateusza Borka, który komentował ten mecz w TVP Sport. Zaraz po przerwie, gdy wszedł na antenę, podzielił się pewną wymowną sytuacją. - Mieliśmy okazję w przerwie zamienić kilka słów z mistrzem Europy z 1984 r., z człowiekiem, który wywalczył też Puchar Europy z Marsylią w 1993 r., a więc Jean-Markiem Ferrerim, który komentuje to spotkanie dla telewizji francuskiej. On po prostu przecierał oczy ze zdumienia. Nie wierzył, iż to jest reprezentacja blisko 40-milionowego kraju, która nie miała absolutnie nic do zaproponowania w tej pierwszej połowie - ujawnił.
Koszmar w wykonaniu reprezentacji Polski. Absolutny blamaż
Oddawały to zresztą statystyki. Polacy w pierwszych 45 minutach byli totalnie stłamszeni. Przy piłce utrzymywali się przez zaledwie 33 proc. czasu gry. Oddali tylko dwa strzały, w tym jeden w bramkę, choć de facto choćby jej nie zagrozili. Nie byli w stanie wywalczyć choćby rzutu rożnego.


Po zmianie stron obraz meczu był już nieco inny. Honorowego gola strzelił Ariel Mosór, na którego odpowiedział Matthis Abline, ustalając wynik na 4:1. Niemniej jednak nasza drużyna z turniejem pożegnała się w wyjątkowo brzydki sposób.
Idź do oryginalnego materiału