Już w nocy z 15 na 16 listopada nie wcześniej niż o 3 w nocy czasu polskiego do ringu wejdą amerykański YouTuber oraz pięściarz Jake Paul i legendarny były mistrz świata wagi ciężkiej Mike Tyson. Walka ta postrzegana jest bardzo różnie. Jedni są ciekawi, jak zaprezentuje się 58-letni Tyson, dla którego będzie to pierwsza profesjonalna walka (jest oficjalnie sankcjonowana jako zawodowa, a nie pokazowa) od czasu porażki z Kevinem McBride'm w czerwcu 2005 roku. Inni krytykują zestawienie, jako iż postrzegane jest po prostu jako skok na kasę i kolejną pokazówkę w wykonaniu Paula.
REKLAMA
Zobacz wideo Adrianna Sułek-Schubert komentuje zakończony sezon: Doceniam wynik, ale chciałabym więcej
Adamek vs Tyson?! To było możliwe
Co by jednak o niej nie sądzić, budzi ona spore zainteresowanie, a przede wszystkim o to w niej przecież chodzi. Jak się okazuje, namówienie Tysona do powrotu zainspirowało niektórych działaczy w Polsce. Mianowicie chodzi o włodarzy Fame MMA. Mateusz Borek, dziennikarz i promotor bokserski, ujawnił w programie na "Kanale Sportowym", iż pomysł angażu Amerykanina w Fame faktycznie się pojawił i nie ograniczał jedynie do sfery teoretycznej.
Fame MMA naprawdę chciało to zrobić. Borek wyjaśnia, czemu się nie udało
Wedle informacji przekazanych przez Borka, sprowadzenie Tysona było pierwszym pomysłem federacji na walkę wieczoru gali na PGE Narodowym. - Gdy tylko pojawiła się koncepcja gali na Narodowym z Tomaszem Adamkiem w walce wieczoru, to tym nazwiskiem na jego rywala był Mike Tyson. Szukaliśmy kontaktu do Mike'a, no i rzeczywiście odezwała się jego agentka. Mam choćby do dzisiaj tę korespondencję - powiedział Borek.
Dlaczego ostatecznie nic z tego nie wyszło? Cóż, jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. - Wyobrażałem sobie, iż człowiek, który wisiał kiedyś "parę dolarów" Tomaszowi Babilońskiemu, będzie zainteresowany gażą na poziomie 500-600 tysięcy dolarów. Ale tam w grę wchodziły już grube miliony. Niemniej gdzieś ta korespondencja z ludźmi Tysona została i pomysł faktycznie był - wyjaśnił Mateusz Borek.