Manchester United po raz ostatni mistrzostwo Anglii zdobył w 2013 roku. Od tego czasu w piłce nożnej zakochało się kolejne pokolenie kibiców i wielu młodych fanów nie patrzy dziś na klub z Old Trafford jak na potęgę. Kolejne wstydliwe statystyki i nieudane transfery wywołują słowa politowania, nie ma mowy o podziwie z przełomu wieków. Kolejni menedżerowie próbują mierzyć się z legendą sir Alexa Fergusona, ale kolejni - z różnych powodów - nie dają rady. Ostatnim był zwolniony w ubiegły poniedziałek Erik ten Hag.
REKLAMA
Zobacz wideo Oto kosmiczny stadion Realu Madryt! Pochłonął ponad miliard euro
Najsłynniejszy zespół w Anglii od dekady jest pośmiewiskiem
Cofnijmy się o kilka miesięcy. Kto wie, czy gdyby 25 maja na wypełnionym po brzegi Wembley, Manchester City nie pokonał Manchesteru United, to czy ten Hag dalej pracowałby w czerwonej części miasta. Chwilę wcześniej "Czerwone Diabły" skończyły ligowy sezon na ósmej pozycji - najgorszej w 31-letniej erze Premier League. Zespół był jednak w stanie wygrać krajowy puchar - w finale pokonał City 2:1 - i tym samym zapewnił holenderskiemu menedżerowi kredyt zaufania na kolejne tygodnie.
Jak się jednak okazało - na próżno. Zaledwie pięć miesięcy po tych wydarzeniach Holendra nie ma już w klubie, a United notuje wstydliwy początek sezonu. W momencie jego zwolnienia zajmował 14. miejsce w ligowej tabeli, wygrał zaledwie cztery z 13 meczów. Czara goryczy w końcu się przelała i nastąpiło to, czego kibice domagali się od wielu miesięcy.
Ten Hag został pożegnany, a ostatnie miesiące były wręcz miniaturą tego, jak w ostatniej dekadzie wyglądał Manchester United. Zła, jak się później okazało, decyzja o pozostawieniu menedżera na stanowisku, bajońskie sumy wydane na nowych zawodników, a na koniec wielkie rozczarowanie.
W Manchesterze United po odejściu Fergusona próbowano już praktycznie wszystkiego. Począwszy od namaszczonego przez Szkota rodaka Davida Moyesa, przez doświadczonego Louisa van Gaala, słynnego Jose Mourinho, byłego piłkarza Ole Gunnara Solskjaera, aż po święcącego triumfy w mniejszej lidze ten Haga. Żaden z nich nie był w stanie sięgnąć po 21. tytuł mistrzowski.
Kadencja tego ostatniego w doskonały sposób obrazuje to, jak od 2013 roku wygląda Manchester United. Jak słusznie zauważył Oliver Key z The Athletic - czas Holendra był kwintesencją pracy menedżerskiej w United. "Wymagające pierwsze okno transferowe, wczesne problemy, przegrupowanie, powrót do podstaw futbolu, poprawa etyki pracy, nagła poprawa wyników, sukces w postaci trofeum i optymistyczna deklaracja, iż to dopiero początek, a potem bezradne przyglądanie się, jak wszystko się rozpada, dysfunkcyjna grupa graczy powracająca do podstaw i kolejny niedoszły zbawca usunięty po cichu".
Kibice mogą czuć zmęczenie. Kolejna rewolucja, która miała przywrócić utracony z dawna blask nie powiodła się. Manchester United po raz kolejny wrócił do punktu wyjścia, a tym, któremu powierzono misję odbudowy został Ruben Amorim. Stanowisko trenera obejmie 11 listopada, więc na ławce zadebiutuje już po przerwie reprezentacyjnej. Do tego czasu tymczasowym szkoleniowcem został Ruud van Nistelrooy i choćby jeżeli w debiucie rozbił Leicester City 5:2, a kibice zobaczyli inne oblicze zespołu, to do sprawy podchodzą z dystansem.
Historia lubi się powtarzać
Zbyt wiele razy w przeciągu ostatniej dekady przeżywali rozczarowanie. Zbyt wiele razy klub zmierzał w dobrym kierunku, by nagle obrać zupełnie przeciwny. W Anglii zastanawiają się, czy Manchester United w ogóle wróci jeszcze na szczyt. Nie bez powodu przywołują przypadki innych zespołów, które długo czekały na mistrzowski tytuł. Na Old Trafford nie widziano pucharu za zwycięstwo w Premier League od 11 lat i śmiało można przypuszczać, iż tę liczbę w maju zastąpi 12. Trudno przypuszczać, by Amorim w kilka miesięcy zbudował przyszłego mistrza Anglii.
Czytaj także:
Sensacja w ekstraklasie. Lider pokonany po kontrowersyjnej decyzji sędziego
Manchester United niebezpiecznie zbliża się do połowy okresu, który trwał w latach 1967-93. Wówczas przez 26 lat na Old Trafford nie zakładano mistrzowskiej korony. Era Fergusona przyzwyczaiła kibiców do dobrobytu. Era po Szkocie zahartowała fanów w poczuciu wiecznego wstydu i rozczarowania.
Czytaj także:
Najbogatszy zespół świata stał się pośmiewiskiem. Upokorzenie
Aż 19 lat na mistrzowski tytuł czekał Liverpool, a w tym roku minęły dwie dekady od ostatniego mistrzostwa Arsenalu. Do obu granic w teorii Manchesterowi jeszcze daleko, ale niewykluczone, iż smutna bariera zostanie osiągnięta. Kibice, którzy jako młodzi fani futbolu dorastali w latach świetności klubu, dziś mają już rodziny i dzieci. Trudno im przetłumaczyć młodemu pokoleniu, iż Manchester United w przeszłości znaczył więcej niż wielomilionowe gaże i kwoty płacone na nowych zawodników.
Dyrektor zarządzający Omar Berrada niedawno zadeklarował, iż do 2028 roku Manchester United ma zdobyć mistrzostwo Anglii. Wówczas klub będzie obchodził 150. rocznicę powstania. Dziś brzmi to jak "mission impossible". Z drugiej strony najnowsza historia w Anglii zna przypadki, w których kluby w krótkim czasie wstawały z kolan.
The Athletic słusznie podaje przykłady poszczególnych menedżerów. Juergen Klopp obejmował Liverpool będący na 10. miejscu i w ciągu trzech lat doprowadził drużynę do finału Ligi Mistrzów. Mikel Arteta w ciągu pięciu lat z ósmego w tabeli Arsenalu zrobił zespół realnie walczący z Manchesterem City o tytuł. Obaj przejmowali drużyny w trakcie pierwszej połowy sezonu. Czas pokaże, czy Amorim podąży ich śladem. To człowiek, który zna smak odbudowy. Pod jego wodzą Sporting sięgał po pierwszy tytuł mistrza Portugalii od 19 lat. W Manchesterze liczą na podobny scenariusz.