W przyszłym roku kolejne wybory, mamy coraz więcej kandydatów. A wśród nich jest bezpartyjny (teoretycznie) kandydat PiS – Karol Nawrocki. I choćby bym o tym fakcie tutaj nie pisał, gdyby nie to, iż kandydat promuje się jako pięściarz. „Bokser Nawrocki” jest wychwalany przez swoje środowisko, natomiast jest też na różne sposoby atakowany przez inne środowiska. Wolałbym, by sport zostawić w spokoju, bo łączenie go w jakikolwiek sposób z polityką, choćby w obszarze wizerunkowym, nie przynosi niczego dobrego dla samego sportu.
„Bokser Nawrocki”? A może po prostu adept boksu?
Trochę bawi mnie to, iż PiSowscy spece od marketingu politycznego pokazują Nawrockiego jako byłego pięściarza. Z jednej strony rozumiem, iż aby wykreować wizerunek szerzej nierozpoznawalnego kandydata, najłatwiej pokazać go z jakimś atrybutem lub przedstawić jego charakterystyczną cechę, fach, przeszłość. Coś, co go wyróżni i pozwoli nam go łatwiej zapamiętać. No i wybór padł na wizerunek pięściarza. „Bokser Nawrocki”, czy też NawRocky może być pozytywnie przyjęty wśród obecnego elektoratu, ale też może mieć siłę przyciągania zwolenników innych partii. Oczywiście Karol Nawrocki to przede wszystkim polityk i prezes IPN, natomiast dość często pokazuje się go w rękawicach bokserskich, przy treningu na świeżym powietrzu itd.
No bo wiadomo – PiS po ostatnich wyborach jako partia opozycyjna jest zepchnięty do defensywy, rozgrywka polityczna staje się coraz ostrzejsza, nad partią zbierają się czarne chmury. Kogo taka partia potrzebuje? Wojownika! Kogoś, kto będzie walczył o utrzymanie prezydentury w rękach PiS (nawet o ile jest wystawiony jako kandydat obywatelski). Więc wykreowali wizerunek wojownika. Kogoś, kto stoczy prawdziwy bój o prezydenturę.
„Bokser Nawrocki”? Na pewno nie zawodowy, bo nie stoczył żadnej zawodowej walki. Wiemy, iż trenuje lub trenował i miał sukcesy (wygrał regionalne zawody) jeszcze jako junior. W sieci można znaleźć filmik z tarczowania. Robi to dobrze, dość poprawnie, jednak czy to wystarcza, by pokazywać go jako pięściarza, by był kandydatem w rękawicach bokserskich? Oczywiście nikt nikomu takich działań nie zabroni. W moim odczuciu jest to jednak przekłamanie, bo część wyborców może postrzegać go jako polskiego Witalija Kliczkę. Tymczasem Nawrocki to po prostu adept boksu, tak jak tysiące innych osób.
„Bokser Nawrocki”? To nie ma znaczenia…
Bawią mnie opinie osób, które uważają, iż na Nawrockiego chętniej zagłosują osoby trenujące sporty walki. Oczywiście nie uważam, iż takie osoby się nie znajdą. Sądzę jednak, iż takie sugestie mogą obrażać osoby trenujące, które są świadome politycznie. choćby o ile podzielam z kimś swoją pasję, to przecież nie zagłosuję na niego tylko z tego powodu. Liczy się kandydat jako całość. Liczy się to, co chce zrobić, czy jest uczciwy, jakie środowisko reprezentuje i to, czy po prostu nada się na prezydenta. Nie ma znaczenia, czy Nawrocki to pięściarz, rajdowiec, czy mistrz świata w bierkach pod wodą. Mam to gdzieś. Dla mnie liczą się inne kwestie. Bo nie wybieram najlepszego boksera, ale prezydenta.
Mimo iż na treningach jest przeważnie zgoda, wspólna pasja, fajny klimacik, treningowy humor i pewnego rodzaju zżycie z innymi trenującymi, każdy powinien zdać sobie sprawę z tego, iż środowisko sportów walki tworzą przeróżni ludzie z przeróżnymi, często sprzecznymi poglądami. Ktoś, kto będzie świetnym partnerem treningowym, może być również ziomkiem nie do polubienia poza matą treningową. I odwrotnie – ziomek nie do zniesienia na treningu może być tak naprawdę fajną osobą w życiu prywatnym. Nie każdy kumpluje się z partnerami treningowymi po zajęciach. I w sumie to normalne. Nie chodzi o to, iż kogoś lubisz lub nie lubisz. Po prostu każdy ma swoje własne życie.
Na macie wszyscy jesteśmy adeptami, ale wywodzimy się z różnych środowisk (do tego tematu jeszcze wrócę). W jednym klubie mogą trenować zarówno osoby skonfliktowane z prawem, jak i policjanci; spokojni ludzie, jak również członkowie grup chuligańskich. Przekrój społeczny jest tak szeroki, jaki może być w grupie aktywnych fizycznie mężczyzn w wieku od kilkunastu do kilkudziesięciu lat. Znajdziesz tam i ucznia, i studenta, i bezrobotnego, i managera korporacji, i dyrektora działu, i prezesa firmy. Na treningu pojawią się specjaliści z różnych dziedzin. Znajdziesz lewaków, prawaków, libków, ludzi apolitycznych. Mimo iż pasja i trening to świetna sprawa, adeptami sportów walki najczęściej jesteśmy dodatkowo. I nie świadczy to, jakimi ludźmi jesteśmy.
Pogarda dla sportu?
Irytuje mnie również to, w jaki sposób atakuje się Nawrockiego (żeby nie było – nie jestem jego zwolennikiem). I nie chodzi mi o sam fakt walki politycznej, ale o to, jak ona jest przeprowadzana. Okazuje się, iż „bokser Nawrocki” miał zdjęcia z „Wielkim Bu” i zna się z treningów z różnymi osobami skonfliktowanymi z prawem. Nie będę wnikał, nie będę wyrokował, mam swoje zdanie na ten temat, ale zachowam je dla siebie. Niektóre osoby krytykujące Nawrockiego od razu utożsamiają środowisko treningowe ze środowiskiem przestępczym. Tak, jakby sam fakt trenowania boksu oznaczał, iż jesteś potencjalnym przestępcą. A wszyscy wiemy, iż tak nie jest.
Pojawiają się komentarze pogardliwe wobec kandydata, ale rykoszetem dostaje sport. Bo „bokser Nawrocki” będzie agresywny, prymitywny, bezkompromisowy, rozwiązujący konflikty siłą i agresją. To specyficzne podejście pseudointelektualistów patrzących z góry na każdą osobę z lepszą formą fizyczną („bo skoro ciągle trenuje, to na pewno nie czyta tyle, co ja…”). Przeciwstawia mądrość dobrej formie fizycznej tak, jakby nie dało się mieć i tego, i tego. I taki przekaz idzie w świat. Tyle mówi się o walce z nimi, ale gdy potrzeba, właśnie te stereotypy się wykorzystuje… I robią to te środowiska, które teoretycznie ze stereotypami walczą.
Z drugiej strony politycznego sportu widzę grafiki, na których „bokser Nawrocki” bije głównego kontrkandydata Rafała Trzaskowskiego. I te tępe komentarze wskazujące, iż Nawrocki to silny chłop, a Trzaskowski to laluś. Co to ma do rzeczy? Naprawdę ktoś uważa, iż forma fizyczna będzie miała znaczenie w sposobie sprawowania prezydentury? W jaki sposób doświadczenie w sportach walki ma sprawiać, iż ten kandydat będzie lepszy niż inni?
Niestety, sport staje się w takich przypadkach narzędziem. Jedni wycierają sobie nim gębę, inni utożsamiają z patologią. Zależnie od tego, czy „bokser Nawrocki” to ich kandydat, czy nie.
Sport ponad polityką!
Wiem, iż „bokser Nawrocki” przez cały czas będzie paradował w rękawicach bokserskich, bo daje mu to rozpoznawalność i polityczną korzyść. Wiem też, iż ten wizerunek będzie oceniany zależnie od środowiska, a sport będzie wykorzystywany instrumentalnie do politycznej gry. Więc razem działajmy dla dobra sportu z dystansem do politycznej walki. Można popierać Nawrockiego, można go nie popierać. Ale sport niech będzie ponad to wszystko.