Boje się, ale jestem gotowa – Ola Guzik przed TCS London Marathon 2025

6 godzin temu
Zdjęcie: Ola


Nasza redaktorka Ola Guzik stanie na starcie swojego czwartego maratonu – TCS London Marathon. Po życiówce w półmaratonie, treningach na najwyższym poziomie i roku pełnym biegania, emocji i wyzwań – przyznaje, iż czuje się fizycznie najlepiej w życiu. Ale też – bardziej niż kiedykolwiek – walczy z presją.

W szczerej rozmowie opowiada o przygotowaniach, kontuzji, sile głowy i tym, dlaczego… nie lubi poniedziałkowych dziesiątek. Rozmawiała: Wiktoria Krupowicz.

Jak się czujesz na kilka dni przed startem? Zarówno fizycznie, jak i psychicznie?
Fizycznie czuję się silna jak nigdy. Ostatni trening pokazał, iż naprawdę jestem w życiowej formie. Psychicznie – bywa trudniej. Stresuję się, bo bardzo zależy mi na dobrym wyniku. Choć Londyn miał być „na luzie”, wiem, iż jestem gotowa walczyć o życiówkę – i to trochę mnie przytłacza.

To Twój czwarty maraton. Czy ten start jest dla Ciebie psychicznie najtrudniejszy?
Chyba tak. W debiucie wszystko było nowe i ekscytujące, w Nowym Jorku biegłam bardziej turystycznie, dla emocji. Walencja też była teoretycznie spokojniejsza, bo miałam obok Mateusza Kałużę jako wsparcie, który zdjął ze mnie część stresu. A teraz jestem sama i wszystko zależy ode mnie.

Jak wyglądał Twój plan treningowy? Ile biegałaś tygodniowo?
Najwięcej zrobiłam 80 km – raz, celowo, żeby „dokręcić” do równej liczby, bo zamknęłabym tydzień w 79.5 km (śmiech). Średnio tygodniowo to było 60–65 km. Nie jakoś bardzo dużo, ale intensywnie i z głową. Treningi były różnorodne i dobrze dopasowane przez trenera Artura Kozłowskiego.

Pojawiły się problemy zdrowotne? Jak ciało zniosło obciążenia?
Pasmo biodrowo-piszczelowe się czasem odzywało, ale na szczęście nic poważniejszego. W grudniu miałam kontuzję, potem dopadło mnie ostre zapalenie zatok. Ale od stycznia było już całkiem dobrze – systematycznie i bez przerw. Bardzo pomogła mi regularna opieka trenera siłowego i fizjoterapeuty.

Jakie aktywności uzupełniające stosujesz?
Trening siłowy to dla podstawa. Zawsze był ze mną, zanim jeszcze zaczęłam biegać na poważnie. Teraz dostosowujemy go do planu biegowego, ale przez cały czas ćwiczę regularnie. Doszła joga, którą polubiłam, mimo iż wcześniej byłam sceptyczna. Basen musiałam na ten moment odstawić przez zatoki, wolałam nie ryzykować, ale to też jeden z moich ulubionych treningów uzupełniających i odstresowujących przy okazji.

Masz trening, którego nie zapomnisz?
Ten, którego… nie zrobiłam. Miałam zaplanowane 14 powtórzeń 500 m szybkich i 500 m wolniejszych. Zrobiłam 10. Źle się do niego przygotowałam, za mocno zaczęłam. Ale nie wracam na dłużej myślami do nieudanych treningów – analizuję i idę dalej, choć jest we mnie chęć rozprawienia się z tym, co nie wyszło. Więcej o moich najtrudniejszych treningach przeczytacie w tym artykule.

A ten, który najlepiej zapamiętasz z tych przygotowań?
Zdecydowanie 10 km w tempie narastającym – zrobiłam go jako ostatni mocny trening. Czułam się świetnie, a tempo było zdecydowanie lepsze niż podczas tego samego treningu rok temu. Wyszło 39:29, czyli mój trzeci wynik na 10 km.

Zawsze trenujesz sama?
W Zielonej Górze nie mam zbyt dużego wyboru, chociaż ciągle mam nadzieję, iż stworzę grupę na podobnym poziomie do mojego. Czasem ktoś dołączy, ale w większości biegi robię sama. To uczy dyscypliny i pokazuje, iż jestem w stanie trenować na wysokim, jak na mnie, poziomie bez wsparcia grupy.

Jak wygląda Twój dzień, gdy trenujesz do maratonu?
Trenuję zwykle rano – po śniadaniu. Potem prysznic, praca, regeneracja. W porównaniu do normalnego okresu – jestem po prostu bardziej zmęczona, ale niezależnie od sezonu przygotowawczego jestem zawsze aktywna.

Jakie treningi lubisz najbardziej? A które najmniej?
Lubię treningi zadaniowe, które są dla mnie wyzwaniem. Im trudniej, tym bardziej mnie to motywuje. Nie lubię natomiast luźnych dziesiątek, szczególnie tych w poniedziałki – są nudne i trudne mentalnie po obfitym w obciążenia weekendzie. Nie przepadam też za podbiegami, ale wiem, iż są potrzebne.

Biegniesz w Londynie drugi raz. Czy znajomość trasy daje Ci pewność siebie?
Zdecydowanie. Wiem, iż pierwsza połówka jest szybsza, a druga bardziej wymagająca. Planuję pobiec mądrze, rozłożyć siły lepiej niż rok temu. Wtedy czekała na mnie wielka niewiadoma, teraz chcę być świadoma i gotowa na ból.

Z jakim celem stajesz na starcie?
Chcę walczyć o życiówkę. Ale przede wszystkim chcę dobrze pobiec. Czuć siłę. Być dumna z tego, iż dałam z siebie wszystko. Bez presji z zewnątrz – tylko z wewnętrzną satysfakcją.

Masz już przygotowany strój startowy?
Oczywiście! Startuję w limitowanych butach New Balance – SC Elite v4, specjalna edycja na Londyn. Do tego moje ulubione kolarki NB z kieszeniami na żele i wyjątkowy top startowy. Mam nadzieję, iż pogoda pozwoli na czerwone rękawki – mój znak rozpoznawczy.

Jak oceniasz współpracę z trenerem Arturem Kozłowskim?
Z każdym miesiącem lepiej się rozumiemy. Jesteśmy już naprawdę dobrze zgrani. Dużo rozmawiamy, analizujemy. Ufam mu w stu procentach. I cieszę się, iż mogę uczyć się od osoby z takim doświadczeniem.

Na koniec – co powiedziałabyś osobom, które obserwują Twoją drogę i inspirują się Twoim bieganiem?
Że nie trzeba zaczynać wcześnie, by coś osiągnąć. Nie trzeba być „sportowym dzieckiem”. Trzeba być upartym, konsekwentnym i robić to z pasji. Ja zaczęłam biegać na poważnie niespełna dwa lata temu. jeżeli ja mogę, Ty też możesz. Po prostu – rób swoje.

Trzymamy kciuki za Londyn!

Idź do oryginalnego materiału