Dwa pierwsze mecze Polaków na tych mistrzostwach sugerowały, iż nasza kadra może powrócić do elity naprawdę szybko. Zwycięstwa 4:1 z gospodarzami, czyli Rumunią, a także 2:1 z Japonią dawały nadzieję na kolejne triumfy. Choć wiadomo było, iż najważniejsze starcia z głównymi rywalami wciąż przed nimi. Niestety kubeł zimnej wody na głowy wylali nam Włosi. Polacy zaczęli tamten mecz od prowadzenia 1:0, ale Włosi odpowiedzieli czterema golami.
REKLAMA
Zobacz wideo W jakim klubie zagra w nowym sezonie Jakub Kiwior? Żelazny: Ten klub już jest dla niego za mały
Włosi nałożyli dodatkową presję. Ukraina chciała to wykorzystać
Porażka podniosła rangę starcia z Ukrainą. Na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy nasza kadra grała z nimi cztery mecze towarzyskie i wszystkie były wyrównane. Każdy z nich zakończył się jednobramkowym zwycięstwem którejś ze stron. Dwa razy wygrywała nasza kadra, a dwukrotnie nasi wschodni sąsiedzi. Ukraińcy we wcześniejszych meczach przegrali po karnych z Wielką Brytanią (3:3 po dogrywce, 0:2 w karnych) oraz wygrywali 4:0 z Rumunią i po dogrywce 3:2 z Włochami. Wszystko wskazywało zatem na to, iż czeka nas bardzo trudna przeprawa.
Miłe złego początki. Deja vu Polaków
Niestety okazało się, iż była ona zbyt trudna. Mecz długo był wyrównany. W pierwszej tercji nie padł ani jeden gol, bo obie drużyny trzymały wysoki poziom w defensywie. W drugiej partii, a konkretnie w 26. minucie to Polacy jako pierwsi mieli powody do euforii po trafieniu Alana Łyszczarczyka. Ich zadaniem stało się, by nie pozwolić Ukraińcom zrobić tego, co uczynili nam Włosi. Niestety stało się dokładnie na odwrót.
Ukraińcy skopiowali Włochów. Bardzo skutecznie...
Nasi wschodni sąsiedzi jeszcze przed trzecią tercją wyrównali za sprawą gola Wiktora Zacharowa. To był początek końca dla naszej drużyny, która totalnie zawaliła ostatnią część meczu. W 44. minucie drugi raz trafił Zacharow, a siedem minut później Stanisław Sadowikow wykorzystał błędy w polskiej defensywie, podwyższając na 3:1. Wówczas mogliśmy mieć jeszcze resztki nadziei na piorunującą końcówkę. Jednak w 55. minucie Daniił Tracht pomknął sam na sam z bramkarzem i dobił ów resztki golem na 4:1.
Kolejna porażka oznacza definitywny koniec polskich szans na powrót do elity po roku. Polacy zajmują aktualnie czwarte miejsce w tabeli i choćby w ostatnim meczu starli na proch faworyzowaną Wielką Brytanię, nie mają już szans na zajęcie któregoś z dwóch pierwszych miejsc. Tylko te dają awans do elity (spadek też już nam nie grozi). Ostatnie starcie z Wyspiarzami w sobotę 3 maja o 18:30.
Polska - Ukraina 1:4 (0:0, 1:1, 0:3)
1:0 - Adrian Łyszczarczyk 26'
1:1 - Wiktor Zacharow 33'
1:2 - Wiktor Zacharow 44'
1:3 - Stanisław Sadowikow 51'
1:4 - Daniił Tracht 55'