W ostatnią sobotę Barcelona przegrała 0:1 z Las Palmas, 14. drużyną w tabeli. Wcześniej nie potrafiła wygrać z Celtą Vigo, która teraz jest na 11. miejscu. Strata Barcy jest dla niej tym bardziej bolesna, iż do 84. minuty prowadziła 2:0, by stracić dwa gole w dwie minuty. Remis w takich okolicznościach był porażką. A cały kryzys zaczął się od meczu z Realem Sociedad (dziewiąty w tym momencie rozgrywek), który Barcelona przegrała 0:1. To właśnie w tym meczu Robert Lewandowski został pozbawiony prawidłowo – jak się wydaje – zdobytej bramki przez system tzw. półautomatycznego spalonego.
REKLAMA
Zobacz wideo
Barcelona zbyt wcześnie uwierzyła w swoją moc
W rezultacie Barcelona, która jeszcze trzy kolejki temu miała dziewięć punktów przewagi, ma teraz jedynie punkt nad Real Madryt, który w dodatku rozegrał jeden mecz mniej. Gdyby stworzyć tabelę za ostatnie trzy kolejki, zespół ze stolicy Katalonii zajmowałby w niej 15. miejsce. I to jest powód, aby w Barcelonie bić na alarm.
Problem tym, iż przyczyny kryzysu lider ligi hiszpańskiej wydają się głębokie i trudno się spodziewać, iż zostaną łatwo usunięte.
Didac Peyret z katalońskiego "Sportu" wymienia aż 10 powodów kryzysu w Barcelonie. Jako pierwszą: "Rozluźnienie po magicznym tygodniu". Autor tu odnosi się do dwóch wielkich zwycięstw drużyny Hansiego Flicka, która w końcu października najpierw pokonała 4:1 Bayern, a potem Real 4:0. Młodzi piłkarze mogli się naprawdę poczuć jak mistrzowie świata. Przed sezonem nikt nie widział, czego spodziewać się po nowym trenerze, który miał odbudować drużynę po poprzednim sezonie. Początek rozgrywek był lepszy, niż ktokolwiek mógł oczekiwać. I gdy zawodnicy pokonali dwie utytułowane firmy jedną po drugiej, mogli przesadnie uwierzyć, iż teraz to już nikt im nie podskoczy i koncentracja mocno im spadła.
Problem Barcelony. Rywala już się nie nabierają
Po drugie rywale zaadaptowali się do nowego stylu gry Barcelony. Drużyna Flicka od pierwszych kolejek imponowała dyscypliną gry w obronie. Objawiało się to szczególnie w uporczywym łapaniu rywali w tzw. pułapki ofsajdowe. W meczu z Realem sędzia odgwizdał aż 12 spalonych rywali Barcelony. Jednak ostatnie mecze pokazały, iż rywale znaleźli sposób na taką grę Barcelony. Liczba ofsajdów rywali znacznie spadła.
Trzecią przyczyną kryzysu Barcelony jest wąska kadra. Flick praktycznie nie stosował rotacji w zespole. Wystarczy wziąć do ręki statystyki. I z nich możemy się na przykład dowiedzieć, iż dziewięciu najczęściej grających piłkarzy Barcelony spędziło w 20 meczach (15 w lidze i pięć w Lidze Mistrzów) o 1142 minuty więcej niż dziewięciu najwięcej grających piłkarzy Realu (14 meczów w lidze, pięć w Lidze Mistrzów i jeden w Superpucharze), co daje ponad dwie godziny więcej gry na każdego zawodnika przy tej samej liczbie meczów. Oczywiście ta klasyfikacja nie uwzględnia bramkarzy.
Biorąc pod uwagę takie fizyczne wyczerpanie zawodników to kryzys Barcelony jest tak samo zaskakujący jak fakt, iż po poniedziałku jest wtorek. Tu trzeba jeszcze zwrócić uwagę, iż wśród dziewięciu zawodników najczęściej grających jest dwóch siedemnastolatków. Jeden 21-latek i dwóch 22-latków. Przy tak młodych zawodnikach wahania formy są czymś zupełnie przewidywalnym. Zresztą to kontuzja 17-letniego Lamine Yamala najbardziej zaważyła na tym, iż Barcelona traciła punkty.
Finansowe problemy Barcelony odbijają się na drużynie
Flick nie robił bowiem rotacji w zespole nie dlatego, iż nie chciał psuć dobrze działającego mechanizmu, ale dlatego, iż nie ma wartościowych zmienników.
Jeszcze raz okazało się, iż kłopoty poza boiskiem mają swoje przełożenie na grę zespołu. Od kilku lat Barcelona jest w fatalnej sytuacji finansowej. Nie może normalnie funkcjonować ze względu na potężny dług i obowiązujące w Hiszpanii zasady finansowego fair play. I nie wygląda na to, żeby sytuacja uległa natychmiastowej poprawie. Trudno się spodziewać, iż uda się kupić jakiego wartościowego zmiennika w styczniowym okienku transferowym, gdy nie ma choćby pewności, czy uda się powtórnie zarejestrować Daniego Olmo, który do gry w Barcelonie jest uprawniony tymczasowo do 1 stycznia w zastępstwie kontuzjowanego Andreasa Christensena.
We wtorek Barcelona udaje się na Majorkę, by bronić pozycji lidera La Ligi. To zdecydowanie najtrudniejszy rywal z ostatnich czterech, z którymi się mierzyła drużyna Flicka. Mallorca zajmuje szóste miejsce w lidze. Na konferencji przed meczem Flick przekazał dobre wiadomości kibicom. Zarówno Yanmal jak i Olmo mają zagrać od pierwszych minut.
Tak Flick chce przełamać kryzys Barcelony
Przy okazji niemiecki trener odpowiedział na pytania dziennikarzy. jeżeli chodzi o zmianę taktyki, to na razie się na to nie zanosi, bo Flick ma zbyt mało czasu między meczami na poważne treningi. Szkoleniowiec twierdzi, iż stawia bardziej na przygotowanie mentalne zawodników. - Powiedziałem piłkarzom, jak wiele znaczy walka. Rozmawialiśmy o potrzebie walki, a nie tylko gry w piłkę nożną. Kiedy grałem w piłkę, nigdy nie chciałem przegrać i przez cały czas mam to w naturze. Musimy wzmocnić tę mentalność, aby wygrywać mecze - powiedział Niemiec.
Na konferencji padła też kwestia zmiany w bramce. Inaki Pena co prawda nie popełnia rażących błędów, ale też nie jest zawodnikiem, którego stać, by robić cuda w bramce i ratować punkty dla zespołu. Dużo bardziej na opinię takiego typu golkipera zasługuje Wojciech Szczęsny. Jednak Polak wciąż czeka na debiut. Dziennikarze dopytywali się, czy nie czas na zmianę. Flick jasno odpowiedział: Szczęsny na pewno dobrze spisuje się na treningach, ale nie mamy żadnych planów zmian na pozycji bramkarza.
Mecz Mallorca – Barcelona we wtorek o 19:00. Relacja na żywo w Sport.pl i aplikacji mobilnej Sport.pl LIVE. Na potknięcie lidera czyha Real Madryt, który kolejny mecz rozegra o 21:00 w środę, jego rywalem będzie Athletic Bilbao.