Barcelona przekroczyła kolejną granicę. To już robi się obrzydliwe

3 godzin temu
W umowie między Barceloną a Demokratyczną Republiką Konga nie to jest najgorsze, iż jeden z najbiedniejszych państw sponsoruje jeden z najbogatszych klubów świata. Naprawdę obrzydliwe są argumenty tych, którzy tej umowy bronią - pisze Michał Kiedrowski.
Niby mieliśmy czas, aby się przyzwyczaić. Rubikon już dawno został przekroczony. Piłka nożna, w której tak wiele gwiazd ma usta pełne frazesów o wartościach, prawach człowieka i tolerancji, bardzo chętnie bierze pieniądze i fetuje autokratów i dyktatorów. Mogą oni choćby zabijać i torturować swoich przeciwników politycznych, odmawiać podstawowych praw człowieka swoim obywatelom i prowadzić agresywną politykę wobec sąsiadów. Nic to. Ważne, aby kasa się zgadzała.


REKLAMA


Zobacz wideo


Przeciwko mistrzostwom świata w Rosji, czy mundialowi w Katarze wybuchały chwilowe protesty. gwałtownie zagłuszone ogólnym entuzjazmem kibiców, dla których najważniejsza jest piłeczka. Gdy FIFA przyznawała mundial Arabii Saudyjskiej, praktycznie już nikt nie protestował. Szeroki strumień pieniędzy, który popłynął znad Zatoki Perskiej, skutecznie skorumpował tzw. środowisko piłkarskie. Nikt nie będzie przecież gryzł ręki, która jeść daje.
Piłkarskie kluby sięgnęły po pieniądze splamione krwią
I drogą wyznaczoną przez Rosję, Katar, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Arabię Saudyjską zaczęły kroczyć też państwa mniejsze i biedniejsze. Gdy na rękawach koszulek kilku europejskich klubów pojawiło się hasło "Visit Rwanda", odezwały się głosy, iż PSG, Bayern czy Arsenal nie powinny brać pieniędzy od kraju, w którym nie ma demokracji, a rządzi nim autorytarny prezydent Pual Kagame.
Dyrektor generalny Bayernu, Jan-Christian Dreesen, odpowiedział: – Postrzegamy Afrykę jako kontynent możliwości. Nie jesteśmy pierwszymi i nie będziemy ostatnimi, którzy angażują się w działania w Afryce. Intensywne działania na tym kontynencie są częścią naszej strategii internacjonalizacji.


Tłumacząc tę korporacyjną mowę na łatwiejszy do zrozumienia przekaz: "Afryka to też miejsce, gdzie możemy zarabiać. I w wyścigu o kasę z tego miejsca musimy wyprzedzić innych. Niemcy nie wystarczą, by zaspokoić nasze apetyty ciągłego bogacenia".
Tamtą umowę krytykowała Demokratyczna Republika Konga, która oskarża sąsiednią Rwandę o wspieranie rebeliantów z grupy M23 (Ruch 23 marca) oraz rabowanie bogactw naturalnych z przygranicznych regionów (koltan, złoto i diamenty). Kongijski rząd oświadczył, iż europejskie kluby biorą "pieniądze splamione krwią", ale ani PSG, ani Bayern, ani Arsenal tym się nie przejęły.


Umowa z Barceloną już zaszkodziła DR Konga
Wobec tego DR Konga poszła drogą Rwandy. Też zafundowała sobie reklamy na koszulkach klubów piłkarskich. Zawarła umowy z Barceloną, Milanem i Monaco. Barcelonie da zarobić aż 44 mln euro w ciągu najbliższych czterech lat. Połowę tej kwoty Barcelona zażyczyła sobie już teraz, aby ratować budżet przed ograniczeniami tzw. finansowego fair play.
I tym razem adekwatnie żadne moralne autorytety specjalnie umów nie krytykowały, choć jej społeczny i moralny wymiar pozostało gorszy niż w przypadku Rwandy. Oba państwa są bardzo biedne, ale jednak Rwanda jest relatywnie sporo bogatsza niż DR Konga. W tym pierwszym kraju odsetek osób żyjących w skrajnym ubóstwie jest dużo niższy niż w tym drugim. W obu przypadkach mamy do czynienia z rządami, dla których demokracja jest tylko fasadą, ale w Rwandzie panuje pokój, funkcjonuje służba zdrowia, jest infrastruktura, która służy zachęcanym do wizyt turystom. W DR Konga tego nie ma. Jest wojna domowa i wojsko na ulicach, które zastępuje wszystkie inne służby.


W dodatku DR Konga jest uzależniona od pomocy humanitarnej. Dużym ciosem dla kraju było, gdy Donald Trump zlikwidował USAID. Ta agencja wspierała rząd kongijski na dziesiątki sposobów - poprzez dostarczania żywności i lekarstw, rozwój edukacji dzieci i dorosłych, pomoc uchodźcom i rozwój infrastruktury – np. budowanie studni i wodociągów. A teraz umowa z Barceloną znów może wpłynąć, iż międzynarodowa pomoc dla DR Konga jeszcze się zmniejszy. Takie głosy odezwały się np. w Szwecji, która w ostatnich czterech latach przeznaczyła 300 mln euro na pomoc DR Konga. Ludzie pytają się, dlaczego mamy fundować jedzenie i lekarstwa krajowi, którego rząd woli wydać 44 miliony euro, by poprawić swój wizerunek dzięki reklamom na koszulkach Barcelony?


Barcelona powinna zmienić motto. Są adekwatne propozycje
I tu też jest istotna różnica z Rwandą. Gdy ten kraj zaczął się reklamować na koszulkach piłkarskich gigantów, branża turystyczna już przynosiła mu setki milionów dolarów rocznie. Z tego punktu widzenia hasło: "Visit Rwanda" ma jakiś sens.
W DR Konga sektor turystyczny praktycznie nie istnieje. Dlatego kuriozalny jest artykuł w jednym z hiszpańskich portali, który pod tytułem: "Futbol uwodzi branżę turystyczną" zestawia umowę Barcelony z DR Konga z umowami innych klubów z Rwandą, Florydą, czy Malediwami. W artykule autor ani słowem nie wspomina, iż hiszpański MSZ ostrzega przed podróżami do DR Konga, bo są one niebezpieczne dla zdrowia i życia.


A już obrzydliwe są te publikacje, które piszą, iż dzięki Barcelonie DR Konga stanie się lepszym miejscem do życia, bo klub z Katalonii zorganizuje obozy piłkarskie dla 50 dzieci z tego kraju i jeszcze podzieli się swoją wiedzą sportową z dziedzin, w której ma mocne sekcje jak np. piłka nożna, koszykówka, piłka ręczna, hokej na wrotkach. Przecież to brzmi jak typowa kolonialna narracja. Barcelona nie zrobi przecież obozów dla dzieci i szkoleń dla trenerów za darmo. Dostanie za to sowite wynagrodzenie. I naprawdę kongijski rząd miałby wiele lepszych celów, by wydać te pieniądze (np. infrastrukturę dostarczającą wodę zdatną do picia) i uczynić życie milionów swoich obywateli bardziej znośnym.
Ktoś powie, iż czepiam się Barcelony, a przecież to nie jej wina, iż kongijski rząd głupio wydaje pieniądze. No cóż... To prawda. Tu mnie macie. Przecież mottem tego klubu i innych podobnych piłkarskich gigantów jest: "brać jak dają" oraz "pecunia non olet". Po co więc to całe gadanie o wartościach, szacunku, odpowiedzialności itp. Liczy się kasa. A iż kosztem głodnych dzieci? To już nie ich wina. Prawda?
Idź do oryginalnego materiału