Podopieczni Hansiego Flicka przystępowali do pierwszego spotkania sezonu w roli zdecydowanych faworytów. W ubiegłym roku wywalczyli mistrzostwo Hiszpanii, dokonując tego w znakomitym stylu. Z kolei ekipa z Majorki musiała zadowolić się dziesiątym miejscem w ligowej tabeli.
REKLAMA
Zobacz wideo Urban nie wytrzymał! "Czy ja się nie przesłyszałem?!"
Nie oznaczało to jednak, iż "Duma Katalonii" nie podchodziła do pierwszego spotkania sezonu bez problemów. Klubowi do startu ligowych zmagań nie udało się zarejestrować kilku piłkarzy, w tym Wojciecha Szczęsnego. Inigo Martinez, będący istotną częścią defensywy, zdecydował się odejść do Al-Nassr. Z kolei Robertowi Lewandowskiego przytrafił się drobny uraz, wobec którego Polak nie mógł zagrać w dzisiejszym spotkaniu.
W oparach kontrowersji. Dwa gole i dwie czerwone kartki!
Już pierwsze minuty pokazały, iż skwar lejący się z nieba może nie być największym kłopotem gospodarzy. Barcelona tworzyła atak za atakiem, a grający na lewej stronie obrony Johan Mojica musiał uwijać się, o ironio, jak w ukropie. Dwa razy z trudem udało mu się powstrzymać Lamine'a Yamala. Jednak w 7 minucie zamiast dryblować Kolumbijczyka, Hiszpan zdecydował się na dośrodkowanie. Piłka została idealnie zagrana w okolice piątego metra, gdzie akcję zamknął Raphinha.
Barcelona kontrolowała przebieg spotkania, ale chyba nikt nie spodziewał się tego, co stało się w 24 minucie. Wówczas Yamal oddał potężny strzał, który głową sparował Antonio Raillo. Po uderzeniu kapitan Majorki padł jak rażony piorunem, ale sędzia nie przerwał gry. W efekcie futbolówka trafiła do Ferrana Torresa, który przymierzył idealnie i podwyższył wynik na 2:0.
Piłkarze i sztab szkoleniowy Majorki byli wściekli po tej sytuacji i posypały się dla nich żółte kartki. Ale to nie był koniec ich problemów. Dziesięć minut po golu Torresa na bramkę gospodarzy sunął Yamal, ale został sfaulowany przez Manu Morlanesa. Arbiter Jose Munuera słusznie ukarał go za to żółtą kartką. Morlanes miał już kartonik za dyskusję po bramce Torresa, zatem wyleciał z boiska.
Jakby tego było mało, pięć minut później kompletnie bezsensownym faulem "popisał się" Vedat Muriqi. Napastnik walczył o piłkę z wychodzącym z bramki Joanem Garcią. Choć nie miał szans zgarnąć futbolówki, próbował to zrobić unosząc nogę tak wysoko, iż uderzył podeszwą korka prosto w brodę Garcii. Po weryfikacji wideo arbiter podjął słuszną decyzję i zamienił żółtą kartkę Muriqiego na czerwoną.
Końcówka pierwszej połowy była wzajemnym polowaniem na kości piłkarzy obu drużyn. Sędzia zupełnie stracił panowanie nad meczem, w dodatku popełnił rażący błąd. W ferworze tej brzydkiej walki powinien ukarać czerwoną kartką Raphinhię, który dopuścił się wślizgu od tyłu w nogi rywala. Brazylijczyk został jednak napomniany tylko żółtym kartonikiem.
Barcelona nie chciała się przemęczać. Drugie 45 minut było formalnością
Druga połowa upłynęła w znacznie spokojniejszym tempie. Owszem, Barcelona kontrolowała przebieg meczu, ale o ile fani mistrzów Hiszpanii liczyli na wielką kanonadę, to mogli poczuć spory zawód. Gracze gości chcieli raczej wygrać spotkanie możliwie jak najmniejszym nakładem sił.
Z kolei kibice Estadi de Son Moix bardziej żyli faulami piłkarzy Barcelony, niejako sfrustrowani faktem, iż sędzia Munuera nie karał gości kartkami tak ochoczo, jak czynił to w przypadku gospodarzy. I szkoda, iż nie potrafili docenić własnych zawodników, bo ci pokusili się choćby o kilka wypadów na bramkę. Ku zdumieniu piłkarzy gości oraz Hansiego Flicka.
Druga połowa miała jednak znacznie niższą temperaturę od pierwszej. Wystarczy stwierdzić, iż jednym z jej najważniejszych momentów było pojawienie się na boisku nowego nabytku FC Barcelony, którym jest wypożyczony z Manchesteru United Marcus Rashford. Anglik nie zmienił jednak obrazu gry. Piłkarze Barcelony wyczekiwali ostatniego gwizdka, a o ile już tworzyli groźne sytuacje, to po strzałach z dystansu. Brylował w tym Yamal, który w całym spotkaniu oddał aż dziewięć strzałów.
Ostatecznie Barcelona otrzymała trzy punkty, wywalczone bez zbędnego przemęczania się. Z kolei sympatycy Majorki, po fatalnej pierwszej połowie w wykonaniu ich pupili, mogli cieszyć się, iż ich zespół nie stracił gola w starciu z prawdopodobnie najlepszą ofensywą we współczesnym futbolu.
Mogli, bo Yamal ostatecznie miał inne plany. Gwiazdor Barcelony w 94 minucie po raz ostatni spróbował wpisać się na listę strzelców. Ponownie zszedł do środka, przymierzył lewą nogą, ale tym razem wykonał wszystko idealnie, ustalając wynik meczu na 3:0 dla gości.
RCD Mallorca 0:3 FC Barcelona
Bramki: 0:1 Raphinha (7'), 0:2 Torres (24'), 0:3 Yamal (90+4)