
Lech Poznań przegrał aż 1:5 z KRC Genk w pierwszym meczu czwartej rundy eliminacji Ligi Europy. To kolejny w tym sezonie mecz, który obnażył potężne problemy „Kolejorza” w defensywie.
W czwartek przy Bułgarskiej poznaniacy znów stracili kilka goli – i to w bardzo krótkim czasie. Już do przerwy goście z Belgii prowadzili 4:1, całkowicie dominując i wykorzystując każde potknięcie gospodarzy. Po zmianie stron padł jeszcze gol samobójczy autorstwa Michała Gurgula, który tylko dopełnił obrazu kryzysu.
To nie jest jednostkowy przypadek. Lech w tym sezonie przecieka z tyłu od samego początku. W pierwszej kolejce Ekstraklasy stracił cztery gole z Cracovią (1:4), a w dwumeczu z Crveną zvezdą także wpuścił cztery bramki – na własne życzenie.
W dziesięciu rozegranych dotąd meczach we wszystkich rozgrywkach Lech zachował tylko jedno czyste konto – wygrywając 1:0 z Breidablikiem na wyjeździe. Łącznie stracił aż 21 goli, co daje średnią ponad dwóch bramek na mecz.
Fatalna postawa linii obrony zaczyna być głównym tematem dyskusji wokół drużyny Nielsa Frederiksena. Lech w ten weekend nie zagra meczu ligowego – otrzymał wolne w związku z grą w Europie. Rewanż z Genkiem zaplanowano na czwartek.