Angielski dziennik okrył się hańbą. Kiedyś wychwalał Hitlera

3 godzin temu
Zdjęcie: Andrew Boyers / Action Images via Reuters


Brytyjski tabloid "Daily Mail" dzień zatrudnienia Thomasa Tuchela w roli selekcjonera piłkarskiej reprezentacji Anglii nazwał "czarnym momentem" w jej historii. Wszystko przez to, iż - jak sam podkreślił - trener jest Niemcem. Szkoda, iż zezwalając na te słowa szef koncernu, do którego należy dziennik, nie pamiętał, do czego doprowadziły działania jego pradziadka, który nie krył się z sympatią do Adolfa Hitlera i Benito Mussoliniego - pisze Konrad Ferszter ze Sport.pl.
- Przykro mi, iż mam tylko niemiecki paszport - wypalił Thomas Tuchel na pierwszej konferencji prasowej po mianowaniu go selekcjonerem piłkarskiej reprezentacji Anglii. Niemiecki szkoleniowiec - z wymuszonym uśmiechem - musiał odpowiadać na pytania o swoją narodowość równie często jak o pomysł na drużynę, którą poprowadzi jako dopiero trzeci w historii zagraniczny selekcjoner. 51-letni trener zastąpi Garetha Southgate'a, który podał się do dymisji po tegorocznym Euro.


REKLAMA


Zobacz wideo Tak Polacy oceniają reprezentację Polski i selekcjonera Probierza!


"Część kibiców reprezentacji Anglii jest wręcz oburzona zatrudnieniem Tuchela w roli selekcjonera. Trenerem kadry, za którą niesie się przyśpiewka o niemieckich bombowcach spadających z nieba, ma być Niemiec?! Uderzają w patriotyczne tony, podkreślają znaczenie tradycji, piszą o sobie jako ojczyźnie futbolu, wertują podręczniki do historii i okres II wojny światowej - byle udowodnić, iż to fatalny wybór" - pisał Dawid Szymczak ze Sport.pl.
- Część kibiców zdążyła już poczuć moją pasję do Premier League i tego kraju. Kocham tutaj mieszkać. Mam nadzieję, iż zdołam też przekonać do siebie resztę fanów i pokazać im, iż jestem dumny z bycia selekcjonerem ich kadry. Zrobię wszystko, by okazać szacunek tej funkcji i krajowi oraz spełnić cel, jaki przede mną postawiono. Zrobię wszystko, by nasze wspólne marzenie się spełniło - odpowiadał Tuchel, który ma tylko jedno zadanie: wygrać z angielską reprezentacją mistrzostwa świata w 2026 r.
"Daily Mail" pojechało po bandzie
Na razie zwycięzca Ligi Mistrzów z Chelsea z 2021 r. musi przekonać do siebie opinię publiczną. Opinię publiczną nakręcaną m.in. przez brukowiec "Daily Mail", który moment zatrudnienia Tuchela nazwał "czarnym dniem" w historii reprezentacji Anglii. Ksenofobiczne hasła spadły na 51-latka z dziennika, który niespełna 100 lat temu dumnie stał po stronie nazizmu.
Oczywiście w Anglii nie brakowało pochlebnych opinii o Tuchelu. Niemiecki szkoleniowiec sukcesy odnosił nie tylko z Chelsea, ale też - mimo wszystko - z Bayernem Monachium, Paris Saint-Germain, z którym zagrał w finale Ligi Mistrzów i Borussią Dortmund, a zrobiło się o nim głośno lata temu po kadencji w maleńkim Mainz.


Niechęć, z jaką Anglicy przyjęli Tuchela, była jednak szokująca. I nie chodziło tylko o narodowość nowego selekcjonera i angielsko-niemieckie zaszłości na boisku jak i poza nim. Wyspiarze nie mogli się pogodzić z tym, iż po latach inwestowania w szkolenie piłkarzy i trenerów ich największe gwiazdy prowadzić będzie zagraniczny szkoleniowiec.
Najmocniej w Tuchela uderzyła redakcja dziennika "Daily Mail". "Czarny dzień, reprezentacja stawia na NIEMCA" - krzyczał w środę brukowiec z ostatniej strony. "Southgate może nie był ulubieńcem każdego, ale dał naszej reprezentacji narodowej tożsamość, a zawodnikom - i nam wszystkim - powód do wiary" - pisali dziennikarze, jakby już zapomnieli, iż raptem kilka miesięcy temu wieszali na selekcjonerze psy i to w nim upatrywali głównego winowajcy tego, iż Anglicy nie grają na miarę swoich wielkich możliwości.
Ale to nie wszystko. "Grał w reprezentacji Anglii i dumę z tym związaną wnosił do swojej pracy każdego dnia. Jako zawodnik doszedł do półfinału Euro 1996, a jako selekcjoner do dwóch finałów. Był jednym z nas" - dodali, nie wspominając, iż to właśnie Southgate przestrzelił decydujący rzut karny 28 lat temu i to on stał się wtedy synonimem nieudacznika i wrogiem publicznym numer jeden.
Nie były to jednak jedyne teksty, które biły w Tuchela przede wszystkim z powodu jego narodowości. Inne pojawiły się na stronie internetowej dziennika. "Reprezentacja Anglii musi być angielska od selekcjonera po kitmana. Nie potrzebujemy Tuchela. Potrzebujemy patrioty, który będzie stawiał tę reprezentację na pierwszym, drugim i trzecim miejscu" - napisał dziennikarz, Jeff Powell.


"Zatrudnienie zagranicznego selekcjonera to sprzeciwienie się wszystkiemu, co stanowi o międzynarodowej rywalizacji. Wyrzucanie pieniędzy na zagraniczne talenty ogranicza reprezentacyjny futbol do imitacji tego klubowego. Anglia powinna mieć angielskiego selekcjonera" - dorzucił jego redakcyjny kolega, Sam Wallace. Zatrważające. Zwłaszcza jeżeli spojrzymy w przeszłość brukowca.
"Mussolini zdominuje historię XX w., tak jak Napoleon zdominował XIX w."
Dziś "Daily Mail" przeszkadza niemieckie obywatelstwo nowego selekcjonera, a jeszcze niespełna 100 lat temu gazeta dumnie utożsamiała się z hasłami faszystów i nazistów. Wszystko za sprawą jednego z dwóch założycieli dziennika Harolda Harmswortha, zwanego również Lordem Rothermere'em.
"Daily Mail" zawsze było prawicową gazetą, jednak po śmierci Alfreda Harmswortha, czyli brata Harolda, tabloid stopniowo skręcał w stronę fanatyków. Już w październiku 1922 r., raptem kilka miesięcy po śmierci jednego z braci, na łamach "Daily Mail" pojawiła się pochwała faszystowskiego marszu na Rzym, w wyniku którego władzę we Włoszech zdobył Benito Mussolini.
Harold Harmsworth, który wierzył, iż naturalnymi liderami Wielkiej Brytanii byli mężczyźni z wyższych sfer, czyli tacy jak on, sam pisał, iż "demokracja we Włoszech zawiodła, co zmusiło Mussoliniego do ustanowienia faszystowskiej dyktatury w celu uratowania porządku społecznego". Ale to był tylko początek.


Niespełna rok później na pierwszej stronie dziennika pojawił się tekst, w którym Harmsworth wyraził "głęboki podziw" dla Mussoliniego. "Ratując Włochy, powstrzymał najazd bolszewizmu, który pozostawiłby Europę w ruinie. Moim zdaniem Mussolini uratował Zachód" - pisał. "Mussolini zdominuje historię XX w., tak jak Napoleon zdominował XIX w." - dodał w 1928 r.
Ale Harmsworth był przyjacielem nie tylko Mussoliniego, ale też Adolfa Hitlera. Kiedy ten doszedł do władzy w Niemczech we wrześniu 1930 r., "Daily Mail" było pierwszym zagranicznym medium, które przeprowadziło z nim wywiad.
Zapraszał go von Ribbentrop, chwalił Goebbels
"Młodzi Niemcy, jak z euforią zauważyłem, odkryli, iż nie warto ufać starym politykom. W związku z tym utworzyli własną partię i chciałbym, aby nasza, brytyjska młodzież zrobiła to samo. Nie możemy powstrzymać ruchu nazistów i uważam, iż błędem ze strony brytyjskiego narodu byłoby przyjęcie wobec niego wrogiej postawy" - pisał Harmsworth w komentarzu po rozmowie z Hitlerem, a jego tekst został opatrzony wspólnym zdjęciem z przyszłym zbrodniarzem.


Harmsworth w swojej gazecie chwalił nie tylko włoskie i niemieckie systemy, ale coraz przychylniej wypowiadał się też na temat skrajnie prawicowej Brytyjskiej Unii Faszystów. W ramach przyjaźni w grudniu 1934 r. właściciel "Daily Mail" odwiedził Berlin na zaproszenie Joachima von Ribbentropa.


W trakcie wizyty Harmsworth otrzymał publiczne podziękowania od Josefa Goebbelsa. Spirala nakręciła się do tego stopnia, iż kilka miesięcy później w "Daily Mail" pojawił się tekst zatytułowany "Niemcy muszą mieć swobodę działania", popierający kolonizowanie Afryki.
Na początku drugiej wojny światowej dziennik odpowiadał m.in. za przekazywanie Hitlerowi nastrojów panujących w Wielkiej Brytanii. Po śmierci Harmswortha w listopadzie 1940 r. dziennik zmienił polityczne nastawienie, jednak jego przeszłość ciągnie się za nim do dziś.
Dziś spółką "Daily Mail and General Trust", do której należy dziennik, zarządza prawnuk Harolda Harmswortha, Jonathan Harmsworth. Dziwne, iż ktoś, kto w przeszłości wyrażał wstyd z powodu zdjęć pradziadka z Hitlerem, pozwala na tak proste dzielenie swoich rodaków. Lepszego przykładu na negatywne skutki takich tekstów Jonathan Harmsworth już nie znajdzie.
Idź do oryginalnego materiału