Andrzej Bargiel dokonał wielkiej rzeczy, o której będzie się jeszcze mówić i pisać przez długie lata. Jako pierwszy człowiek na świecie wszedł na najwyższy szczyt Ziemi - Mount Everest i zjechał z jego wierzchołka na nartach do wysokości bazy (ok. 5364 m n.p.m.) bez wspomagania tlenem. W dodatku zrobił to bez wspomagania tlenem!
REKLAMA
Zobacz wideo Tomasz Adamek kończy karierę! "Chyba, iż mnie żona z domu wypier***"
"Andrzej Bargiel jako pierwszy na świecie wszedł na Mt. Everest i zjechał z niego na nartach bez wspomagania tlenem!" - napisał w serwisie X Red Bull Polska.
- To jeden z ważniejszych kroków w mojej sportowej karierze. Zjazd z Everestu bez tlenu był dla mnie marzeniem, które dojrzewało latami. Wiedziałem, iż trudne jesienne warunki i poprowadzenie linii zjazdu przez lodowiec Khumbu to największe wyzwanie, z jakim mogę się zmierzyć. Dzięki wsparciu Red Bulla i teamu na miejscu, moje marzenie w końcu stało się rzeczywistością - powiedział Andrzej Bargiel po zjeździe.
Bargiel rozpoczął kluczową fazę ataku szczytowego z obozu czwartego, położonego na wysokości ok. 7900 m n.p.m. Przez dużą ilość śniegu trwał on dłużej, niż początkowo zakładano. Polak spędził 16 godzin na wyczerpującej wspinaczce (na wysokości powyżej 8000 m n.p.m.).
"Towarzyszy mu kilkanaście osób, w tym lekarka. Buty, których używa, wspinając się na Mount Everest, są unikalne. Najpierw wczepia się w nie raki, potem narty. Kiedy wejdzie na niemal 9 kilometrów, to potem zamieni się w narciarza. Szaleństwo? - Nie rzucam się na szaleństwa. Nasza działalność opiera się przede wszystkim na dobrym zarządzaniu ryzykiem - tłumaczy nam Andrzej Bargiel" - pisał o Polaku Kacper Sosnowski, dziennikarz Sport.pl, na początku września tego roku przed jego wyprawą na Mount Everest.
Zobacz także: Polacy wygrywają w Predazzo! Stoch i Kubacki zachwycili
To trzecia - tym razem udana - próba wejścia przez Bargiela na Mount Everest.
" W 2019 r. w realizacji planów przeszkodziła pogoda i ogromna bryła lodu - nazywana serakiem - wisząca nad częścią drogi nad lodowcem Icefall, przez który himalaista miał przejść. W 2022 r. też jej nie pokonał z powodu złej pogody" - czytamy w Wyborczej.