Barry Bishop działa jako promotor w dwóch ośrodkach. Jego napięty harmonogram pracy pozwala mu na pomoc przy Plymouth Gladiators oraz Centurions, gdzie pełni rolę menedżera zespołu. Brytyjczyk dba również o rozwój dyscypliny na legendarnej wyspie Isle of Wight. Jak sam podkreśla w rozmowie ze speedwaynews.pl, jego celem jest stworzenie mocnej akademii produkującej zawodników do jazdy w ligach.
Jak doszło do tego, iż rozpocząłeś współpracę jako Isle of Wight z Plymouth Gladiators?
Krótko mówiąc to Mark (Philips, promotor Gladiators) i ja jesteśmy kolegami od bardzo dawna. Często dyskutujemy na temat żużla. Przyjechał do mnie na tor, zobaczył jak sytuacja się ma i złożył propozycję, abym został menedżerem zespołu w National League. Trochę nad tym myślałem i uznałem, iż czemu nie?
Dzisiaj i tydzień wcześniej widzieliśmy kilku chłopaków w wieku 5-6 lat. To są naprawdę młodzi chłopcy.
To są uczestnicy mojego programy „My First Skid”, który jest wzorowany na podobnym z Dani. Jak to robimy? Zaczynają za młodu i uczymy ich jazdy na torze, budowy motocykla, podstaw bezpieczeństwa, a potem zabieramy ich tutaj (Plymouth). Chcę po prostu, aby zobaczyli ich inne dzieciaki i stwierdziły, iż chcą się spróbować tutaj bądź na Isle of Wight. Brytyjski żużel potrzebuje piramidy szkoleniowej. Potrzebujemy więcej zawodników na samym dole, aby potem wspinali się wyżej i osiągali niezłe wyniki. Taki jest plan.
Wiemy, iż żużel jest naprawdę drogim sportem. Czy macie jakiś sponsorów, aby pomóc tym chłopakom?
Mam kilka swoich motocykli, niektóre znajdują się też w Plymouth. Plan jest taki, aby wykorzystali podstawiony motocykl z raz bądź dwa, a potem kupili swój własny. Kiedy się rozwijasz to możesz wydawać ile chcesz, ale możesz być też realistą. Myślę tutaj o takich zawodnikach jak Charlie Southwick, Ryan Ingram, Morgan Williams, Harley Driscoll – właśnie chcemy, aby potem mogli podążać ich śladami. Chcę, aby przeszli przez „My First Skid” i wtedy podjęli decyzję o wydawaniu pieniędzy, ogarnięciu silników i spróbowaniu się w żużlu.
Jak się miewa jednak „My First Skid” na Isle of Wight, kiedy ty jesteś tutaj?
Nadal działa, przez cały czas prowadzę żużel na Isle of Wight. Dam ci przykład, iż w tym tygodniu pracowałem w Bangkoku i przyleciałem wczoraj. Przyjechałem od razu tutaj, pomogłem przy stadionie, przygotowałem go z Markiem na zawody i pomogłem przy ściganiu, które było fantastyczne. Potem dzień przerwy, wracam na Isle i organizuje tam zawody. W środę jadę do King’s Lynn, aby prowadzić Centurions. Potem pracuje w Londynie, a na weekend przyjeżdżam znowu tutaj. Jestem naprawdę zajęty, ale to uwielbiam. Robię najpierw pierwsze dwa tygodnie „My First Skid” na Isle, a potem, mam nadzieję, iż w Plymouth po sezonie.
Masz teraz stałe miejsce w Plymouth Gladiators. o ile ktoś z twoich chłopaków uzna, iż chce spróbować się w żużlu to właśnie tutaj?
Taki jest plan. Chcemy zbudować naszych zawodników. Mam naprawdę kolejkę ludzi, którzy chcą spróbować. Niektórzy z doświadczeniem od motocrosa, inni do nauczenia. Podczas ostatnich zajęć mieliśmy chłopaka, który jeździ na motocrossu i był to jego drugi trening. Bezproblemowo przejechał cały pierwszy łuk. Potem uczymy go prędkości – kiedy nauczysz się wchodzić w łuk, następnie uczysz się jazdy z pełnym gazem. o ile zbudujemy ich teraz, w przyszłości możemy mieć swoich do ścigania.
Czujesz się „Gladiatorem” czy przez cały czas „Wyspiarzem”?
Mam nadzieję, iż każdy na Isle of Wight wie, iż przez cały czas kocham Isle of Wight i wiedzą, iż jestem tego częścią. Traktuje oba kluby równo, ale jest jedna różnica. Na Isle of Wight to ja zarządzam finansami, a w Plymouth pomagam Markowi, a biznes spada na dalszy plan. Jestem naprawdę zaszczycony, iż mogę tutaj pomagać. Tak naprawdę to siebie uzupełniamy, bo jesteśmy dwoma innymi ludźmi. On zajmuje się torem, a ja patrzę na to od strony fanów – co oni potrzebują? Musisz mieć wszystko przygotowane, wyczyszczone toalety, takimi sprawami się zajmuje.
Porozmawiajmy jeszcze o meczu (Plymouth Gladiators kontra Poole Pirates). Co uważasz?
Był fantastyczny! To był naprawdę najbardziej stresujący mecz w moim życiu. Taki jest żużel. Kiedy wszystko idzie źle, zespół wykonuje świetną pracę. Osoby funkcyjne szczególnie. Wymienili dwie bandy dmuchane, a było to naprawdę trudne. Wykonali świetną pracę. Nasi zawodnicy czuli ich poświęcenie i chcieli wygrać za wszelką cenę. Dramatyczność tego spotkania była niesamowita. Nigdy nie widziałem tak skupionych zawodników i mechaników. Do tego mieliśmy naprawdę wielu fanów.
ROZMAWIAŁ GRZEGORZ STARZEC